Wszystkiemu winne jest włoskie powietrze
Alina była skromną i nieurodziwą dziewczyną. choćby jej mama przyznawała, iż natura poskąpiła córce urody. „Z taką urodą ciężko wyjść za mąż” – wzdychał ojciec.
Rzadkie włosy, duży nos, szerokie zęby, mała broda i problematyczna skóra skłonna do podrażnień. Mimo wyglądu, Alina miała spokojny, dobry i wrażliwy charakter.
Wydawało się, iż w ogóle nie przejmuje się swoją urodą. Tylko się wydawało. Alina doskonale wiedziała, iż nie jest piękna. Cóż, co można na to poradzić?
— Nic, córeczko, nie w urodzie szczęście. dla wszystkich Bóg stworzył drugą połówkę. I dla ciebie też znajdzie się miłość i rodzina. Najważniejsze jest serce, a twoje jest dobre. Któreś się w nie wpatrzy, ten i pokocha — mówiła mama.
Ale serce trzeba najpierw dostrzec, a na Alinę nikt nie zwracał uwagi. Większość choćby nie zatrzymywała na niej wzroku. Chłopcy wolili dziewczyny z lalkowymi buźkami.
Alina wybrała psychologię. Tutaj uroda nie jest potrzebna, a wręcz przeciwnie — nie rozprasza i nie przeszkadza w szczerości. Alina przyciągała ludzi swoją otwartością, empatią i umiejętnością słuchania. niedługo stała się cenioną psycholożką. Rodzice pomogli jej kupić mieszkanie. Wszystko było w porządku, ale z życiem osobistym jakoś nie wychodziło.
Pewnego dnia na konsultację przyprowadził ją mężczyzna ze swoją dorosłą córką. Dziewczyna ciężko przeżywała rozwód i potrzebowała pomocy. Elegancka, zadbana, z góry traktowała wizytę u psychologa jak łaskę. Ale po dwóch sesjach sama już pędziła na spotkania. Jej ojciec przyszedł podziękować.
— Asia się zmieniła, ożyła, uwierzyła w siebie. Dawno nie widziałem jej takiej. Uśmiecha się, znów jest interesująca świata. Wszystko dzięki pani. Jest pani czarodziejką — rozpływał się w komplementach. — Nie odmówi pani kolacji ze mną?
— Wychowywałem Asiutkę sam. Żona zostawiła nas dla kochanka i wyjechała do Ameryki. Nie ożeniłem się ponownie. Bałem się, iż będzie jej ciężko. Rozpieszczałem ją, przyznaję. Teraz ona dorosła, a ja zostałem sam. Mam nadzieję, iż znowu wyjdzie za mąż i da mi wnuki — zwierzał się przy kolacji Henryk Nowak, ojciec Asi.
— Bardzo dobrze pan wygląda, na pewno znajdzie pan dobrą kobietę. Kocha pan córkę i rozumie kobiecą naturę — odpowiedziała Alina.
— A pani? Czy mógłbym panią zainteresować? — zapytał nagle.
Alina nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie spodziewała się takiego zwrotu rozmowy i zmieszana spuściła wzrok. Henryk odczytał to po swojemu.
— Niech pani nie myśli, iż to tylko takie gadanie. W moim wieku nie ma czasu w długie zaloty. Bardzo mi się pani podoba. Jestem zabezpieczony finansowo, nie będzie pani niczego brakować. Nie śpieszę się, niech pani pomyśli — powiedział na pożegnanie.
Nic nie odpowiedziała. Przy najbliższej okazji opowiedziała mamie.
— Nie ma nad czym myśleć — skwitowała mama.
— Ale ja go nie kocham — wahała się Alina.
— Miłość mija. Myślisz, iż my z twoim ojcem po tylu latach jeszcze się kochamy? Było u nas wszystko. Nieraz blisko było do rozwodu. Wszystko przyszło i poszło. Lepiej żyć we dwoje niż samotnie.
Alina się zastanawiała. Co ją czeka? Samotna starość? Młodzi i przystojni mężczyźni to nie dla niej. Rozwiedzeni i zdesperowani — oto jej udział z taką urodą. A Henryk Nowak był miłym, statecznym człowiekiem, choć znacznie starszym. W końcu się zgodziła.
Wizażyści się postarali i na ślubie Alina wyglądała znakomicie. Pan młody był dumny z młodej i utalentowanej żony.
Okazał się dobrym mężem. Traktował Alinę z czułością i zrozumieniem. Nazywał ją Alinką i tylko tak. Żyli spokojnie i stabilnie. Alina wracała z pracy zmęczona i zmarznięta, a on już niósł jej kubek ciepłego mleka, otulał kocem, otaczał troską. Czego więcej chcieć?
Pewnego dnia przyszła do niej na konsultację dawna koleżanka ze szkoły. Niegdyś jedna z najpiękniejszych, za którą wszyscy chłopcy biegali. Urodziła dwoje dzieci od dwóch różnych mężów. Zakochała się w trzecim, ale on wypomina jej przeszłość, jest zazdrosny, nie lubi dzieci i żyje na jej utrzymaniu. Wyrzucić? Ale komu ona będzie potrzebna z dwójką dzieci? A teraz jest w trzeciej ciąży. I nie wie, co robić.
I tak oto okazało się, iż uroda nie gwarantuje szczęścia. Alinie nie było więc na co narzekać. Mąż ją kochał, traktował jak księżniczkę. Czego więcej potrzeba do szczęścia? Dzieci? Alina bardzo ich chciała. Bała się tylko, iż urodzą się tak brzydkie jak ona. A poza tym jakoś nie mogli się doczekać potomstwa.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, iż po trzech latach Henryk zachorował. Najpierw serce, potem wykryto nowotwór. Alina wspierała go, jak mogła, dodawała otuchy. Ale on nie umiał, nie chciał pogodzić się z diagnozą. Stał się kapryśny i drażliwy, zwłaszcza gdy nachodziły go chwile zwątpienia.
Najpierw operacja, potem niekończące się kursy chemioterapii. Alina cierpliwie i wytrwale pielęgnowała męża. Córka Asia czasem wpadała, oskarżając Alinę, iż to przez nią ojciec zachorował. Gdyby się z nią nie ożenił, byłby zdrowy. Mówiła, iż młoda żona go „zajeździła”. Nie przychodziła pomóc, tylko sprawdzić, czy Alina należycie się opiekuje ojcem.
— Asiutko, zostaw Alinkę w spokoju. Ona i tak robi wszystko, co w jej mocy. Nie ma na co narzekać. A ty lepiej częściej przychodź i pomagaj — upominał ojciec rozpieszczoną córkę.
— Ja mam własne życie. Nie mogę. Ożenił się z młodszą, to niech ona się nim zajmuje. Wiedziała, na co się pisze — odpowiadała Asia i trzaskała drzwiami.
— Alinko, wybacz, iż tak nieszczęśliwie zachorowałem. Obiecałem się tobą opiekować, a wyszło na odwrót. Ty musisz się mną zajmować. A do tego jeszcze pracujesz. Wiem, jak ci ciężko. Nie przerywaj, wysłuchaj — powiedział stanowczo, widząc, iż chce coś powiedzieć. — Kupiłem ci bilety, zarezerwowaHotel. Jedź, odpocznij. Widzę, iż jesteś wykończona. Z Asi się umówiłem – przez ten czas ona mnie zastąpi. To tylko dziesięć dni.