Wina deszczu

newsempire24.com 16 godzin temu

Wszystkiemu winien był deszcz
Po południu niebo zasnuło się chmurami, a pod wieczór zaczęła się mżawka. Wiosną ulice wyglądają szczególnie smętnie, zwłaszcza w takie deszczowe dni.

Krzysztof jeździł samochodem po mieście już ponad godzinę, zabijając czas przed wyjazdem. Wieczorem na drogach przybyło aut, więc ciągle stał w korkach i na światłach. Czas wlókł się niemiłosiernie, ale wracać do domu nie chciał, a na dworzec było jeszcze za wcześnie.

Zatrzymał auto przy chodniku i wyłączył wycieraczki. Drobne krople deszczu pokryły przednią szybę, zniekształcając świat za nią.

Cały tydzień dochodził do siebie po odejściu Anety. przez cały czas nie mógł się z tym pogodzić. Gdyby został w domu, znów by się napił, jak przez ostatnie dni. Bez wina nie potrafił zasnąć.

Żyli z Anetą razem prawie rok, a przedtem dwa miesiące się spotykali. Na początku było dobrze, choćby bardzo. Zaczął już planować, iż latem pojadą nad morze i tam, na plaży, oświadczy się Anecie, mimo iż ostatnio często się kłócili. Aneta czepiała się go o byle co, ciągle była na coś zła, miała pretensje.

Tuż przed jej odejściem pokłócili się o prezent na Dzień Kobiet. Bukiet holenderskich tulipanów i torebka, o której od dawna marzyła, wydały się jej „kiepskimi prezentami”.

– Przecież sama chciałaś tę torebkę – oburzył się Krzysztof. – I wcale nie była tania, tak przy okazji.

– Wiedziałam, iż ją dostanę. Myślałam, iż dorzucisz coś od siebie, zrobisz niespodziankę. Prezent ma zaskakiwać, ma być miły.

– No przepraszam, mogłaś dać znać, iż chcesz coś jeszcze – odparł smętnie.

– A sam nie mógł się domyślić?

I Aneta znów się rozpędziła. Mówiła, iż nie potrafi dogodzić kobiecie, iż mało zarabia. „Marcin kupił Oli futro, a Małgosi jej chłopak dał pierścionek z diamentem”.

– Twój Marcin kombinuje, zarabia nieuczciwie, balansuje na granicy prawa.

– No i co? Przynajmniej ona ma nowe futro i jeździ na zagraniczne wczasy. A ty taki uczciwy, więc siedzimy w biedzie.

– Nie dramatyzuj, nie jesteśmy biedni. Chciałem dać ci pierścionek, ale później. Po co ci futro na wiosnę? Do tego kupił je na wyprzedaż, więc sporo zaoszczędził.

– Udajesz, czy naprawdę nie rozumiesz? – Głos Anety brzmiał ostro jak szkło w wietrze.

Te wszystkie kłótnie miały swoją przyczynę, Krzysztof choćby domyślał się jaką, ale nie chciał w to wierzyć. Wcześniej też się sprzeczali, ale nocą się godzili. Tamtej nocy jednak Aneta odwróciła się do niego plecami i klepnęła go po ręce, gdy próbował ją przytulić.

Rano nie rozmawiała z nim. Dzwonił przez cały dzień, ale nie odbierała, a potem wyłączyła telefon. Krzysztof ledwo doczekał się wieczoru. W drodze do domu kupił bukiet, ale gdy wszedł do mieszkania, znalazł tylko kartkę.

Aneta napisała, iż ma już dość, iż jest zmęczona i odchodzi do kogoś, kto jest gotów dać jej cały świat. Z szaf zniknęły jej rzeczy i walizka, z którą jeździli na wakacje.

Krzysztof biegał po mieszkaniu, rzucając wszystkim, co wpadło mu w ręce, zwłaszcza drobiazgami, które Aneta zostawiła lub celowo nie zabrała do nowego, bogatszego życia. Potem wziął reklamówkę, wrzucił do niej jej szczoteczkę do zębów, słoik kremu i szlafrok wiszący na haczyku w łazience. Nie leniąc się, wyniósł to wszystko do śmietnika za blokiem.

Najgorsze było to, iż nie po prostu odeszła, ale do innego, wystawiając przy tym go na pośmiewisko. Tak właśnie się czuł. Nie mógł spać, przeszkadzał mu zapach Anety, który wciąż unosił się na poduszkach. Wspomnienia dusiły go. Wstał, wyciągnął butelkę i wypił kieliszek wina. Nie zrobiło mu się lżej, ale przynajmniej przespał kilka godzin.

Tak mijał cały tydzień. W pracy pojawiał się z podkrążonymi oczami. Koledzy współczuli. Wszystko to odbiło się na jego pracy. Szef ulitował się nad Krzysztofem i wysłał go „leczyć złamane serce” na staż do Gdańska zamiast nowego pracownika.

– Zmień otoczenie, odetchnij i wróć w lepszej formie – poklepał go po ramieniu.

Po pracy Krzysztof zajrzał do domu, spakował rzeczy do torby, wrzucił je do bagażnika i pojechał krążyć po mieście. Szyby auta pokryły się kroplami, za którymi znikał świat, widać było tylko rozmyte światła mijających go samochodów.

Krzysztof opuścił szybę i dostrzegł szyld kawiarni. Wyobraził sobie przytulne wnętrze z stolikami, przytłumione światło, cichą muzykę i gwar rozmów – właśnie to, czego potrzebował, by się rozerwać. Wysiadł i skierował się do środka. Nie było tłoczno, ale wolnych stolików brakowało. Przysiadł się do baru i zamówił kawę.

– W barze serwujemy tylko alkohol. Niech pan zajmie stolik i zamówi kawę u kelnera – życzliwie podpowiedział barman.

– Jasne – odparł Krzysztof i rozejrzał się po sali, szukając miejsca.
Niedaleko baru zauważył samotną dziewczynę. Przed nią stała filiżanka, w której intensywnie mieszała łyżeczką. Ciemne włosy związane w kucyk na karku. Uroczy profil z zadziornym noskiem, oczy… Oczy były niewidoczne – wpatrywała się w filiżankę. Obcisłe spodnie i dopasowany sweter podkreślały jej zgrabną sylwetkę.

„Ciekawe, jakiego ma koloru oczy?” Nagle zapragnął to wiedzieć. Jakoś był pewien, iż go nie odegna. Podszedł do jej stolika.

– Mogę? – powiedział i usiadł naprzeciwko.

Dziewczyna podniosła wzrok. Miała zielone oczy. „Aneta miała brązowe” – przypomniał sobie nie w porę.

– Już pan siadł – stwierdziła.
Podszedł kelner z menu.

– Kawę bez cukru. – Krzysztof spojrzał na jej filiżankę. – Dwie proszę.

– Nie prosiłam pana – powiedziała z wyrzutem.

– Zimna kawa to obrzydlistwo. Nie przyszedł?

– Kto?

– Ten, na kogo czekałaś.

– Co pana to obchodzi?

–Krzysztof uśmiechnął się i odparł: “Bo gdyby nie ten deszcz, nigdy byśmy się nie poznali,” a potem pociągnął ją za rękę w stronę tańczących na parkiecie par, bo właśnie z głośników popłynęła ich ulubiona piosenka.

Idź do oryginalnego materiału