"Chodźmy do parku! Jest tak pięknie iż można oszaleć!"
Nigdy szczególnie nie jarały mnie kolekcje H&M przygotowywane we współpracy ze znanymi markami modowymi. Pamiętam jednak, iż prócz tego, iż płaciło się za nazwisko projektanta, ubrania były dość wysokiej jakości. I tak, rok temu, udało mi się kupić jedwabną apaszkę Erdem. Od tego czasu nie śledziłam specjalnie tych współprac, do momentu, kiedy w sierpniu natknęłam się na informację o kolekcji przygotowanej wspólnie z William Morris & Co., firmą znaną z produkcji doskonałej jakości tkanin obiciowych i tapet, i będącą raczej brytyjskim dziedzictwem narodowym, niż marką brylującą na tygodniach mody. Osobiście kocham wszystkie ich wzory, więc wpisałam datę premiery w kalendarz i czekałam.
......
Koniec końców zdecydowałam się na zakup trzech rzeczy. Sukni widocznej na dzisiejszych zdjęciach, plisowanej spódnicy, którą pokazałam już na instagramie oraz skórzanych, bordowych mokasynów. W tym miejscu muszę się przyznać, iż mam ambiwalentny stosunek do tej akurat współpracy. Z jednej strony bardzo się cieszę, iż kolekcja powstała i mogę się teraz otulać ulubionymi motywami w jesienne dni, z drugiej jednak, jest uszyta z bardzo kiepskich materiałów (głównie poliester*) przez globalną firmę i to wszystko przeczy całej idei Morrisa i założonego przezeń ruchu Arts and Crafts, który sprzeciwiał się właśnie masowej, zmechanizowanej produkcji na rzecz odrodzenia tradycyjnego rzemiosła i techniki oraz odnowienia sztuki graficznej. Pewnie jak to zwykle bywa, kasa musiała się zgadzać, stąd taka, a nie inna decyzja osób zarządzających firmą. Jednak sama bardzo chętnie wydałabym jeszcze raz tyle za te piękne wzory, nadrukowane na jakiejś szlachetnej tkaninie.
......
Myślę jednak, iż miejscówka, w której udało się zrobić zdjęcia, rekompensuje częściowo słabą jakość tkanin i wprowadza trochę tradycyjnego, angielskiego klimatu. Jest to teren Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gnieźnie, który szczególnie lubię odwiedzać jesienią, bo ta pora roku ma w sobie wiele mroku i sprawia, iż można poczuć się tam, jak w wiktoriańskim psychiatryku z filmów lub gier komputerowych. Od mojej ostatniej wizyty wycięto trochę drzew, przez co zrobiło się nieco mniej ponuro, jednak przez cały czas jest tam wiele zapuszczonych zakamarków ze świetną architekturą w tle, które idealnie nadają się do zdjęć.
*Z cyklu złote rady mojej mamy: "Dziecko, o ile już kupiłaś sobie sukienkę z poliestru, to dokup chociaż pod spód jedwabną halkę".
Już w przymierzalni świetnie poczułam się w tym kroju sukni. Jest dość luźna (więc spokojnie ukrywa nadprogramowe kawałki pizzy) i ma świetny, rozkloszowany dół, który fajnie powiewa przy chodzeniu. Do tego idealnie wpasowuje się w styl hippie, szczególnie w zestawieniu z futrzaną kamizelką i kozakami, z którymi będę nosić ją w zimne dni.
To nie są te nowe mokasyny, o których piszę wyżej. W dniu robienia zdjęć paczka z nimi była gdzieś w drodze (niestety, mój model można było kupić tylko on-line). Są jednak bardzo podobne i kupiłam je właśnie w zastępstwie za te - mają już trzy lata, wiele kilometrów za sobą i cóż... rozchodziłam je w taki sposób, iż stały się niesamowicie wygodne, ale wyglądają nieestetycznie.
(zdjęcia: Włóczykij)