Wiliorze cz. 2

adamaswtrasie.blogspot.com 4 dni temu
Jak wspominałem w poprzednim wpisie tradycja polskiej Wigilii wpisana (razem z haftem sieradzkim) została na listę Krajowego Dziedzictwa Kultury Niematerialnej. Bardzo słusznie – wszak jest to rzecz tak wyjątkowa, iż moim zdaniem ma nawet szansę trafić na światową listę takiegoż dziedzictwa , funkcjonującą pod egidą UNESCO. Z Polski mamy tam już między innymi kwiatowe dywany Bożego Ciała w Spycimierzu podle Uniejowa albo – skoro zbliżamy się do dnia Bożego Narodzenia – słynne Szopki Krakowskie.
Szopka Krakowska
Ważne, iż tradycja ta jest żywa. choćby w cudownej komedii "Rozmowy kontrolowane" w krzywym zwierciadle pokazane są obchody Wigilii w wykonaniu komunistycznej okupacyjnej nomenklatury. jeżeli W. Sz. Czytelnik nie widział, to polecam. A o filmie już wspominałem, przy okazji Pałacu Kultury i Nauki (tak, postuluję wpis Prącia Stalina na listę dziedzictwa UNESCO; czemu? Bo mogę).

Szopka Warszawska
W poprzednim wpisie zwróciłem jednak uwagę, iż ta tradycyjna polska Wigilia różni się znacznie w zależności od regionu. W dawnym Księstwie Sieradzkim, oprócz nieparzystej liczby potraw na stole mamy także Wiliorzy.
Staropolskie danie rybne, jedna z potencjalnych potraw wigilijnych
Nie będę mówił co to jest – tylko kto. Otóż tradycyjnie po Pasterce po wsiach (a później i po miasteczkach) pojawiały się grupy Wiliorzy. Młodzież przebierała się za różne Herody, turonie, inne potwory, i, czasem też z gwiazdą, chodziła po obejściach przedstawiając zabawne scenki (ej, Herodzie, za twe zbytki, pódź do piekła, boś ty brzydki!), śpiewając kolędy czy pastorałki (też arcypolskie są te Bożonarodzeniowe pieśni) strasząc dzieci czy – jako, iż byli to głównie młodzieńcy – obłapiając panny na wydaniu. W zamian za to Wiliorze (chyba dopiero od 01.01.2026, wtedy wchodzi reforma języka polskiego, można pisać wiliorzy wielką literą, ale co się będę ograniczał; dużo nie zostało) dostawali prezenty w postaci produktów spożywczych lub – co prawdopodobnie cieszyło mołojców barzyi (tzn bardziej) – gorzołki.
Skansen udający sieradzką wieś
Ktoś powie: no i co w tym dziwnego, po Kolędzie w wielu rejonach się chodzi, prawda? No właśnie. Kluczem jest stwierdzenie "po Kolędzie". Więc są to Kolędnicy. A u nas chodzi się w Wilię, Wigilię Bożego Narodzenia – stąd Wiliorze. Trzeba przyznać, iż tradycja jest już jednak mocno ginąca. Pamiętam, jak u mnie na wsi – było to dawno temu, kiedy bramy trojańskie zamykano na zatrzaski a słońce podpierano kołkami w Polsce trwała mroczna komuna – gdzieś w latach osiemdziesiątych minionego stulecia zapukali jedni z ostatnich prawdziwych Wiliorzy. Przebierańcy narobili hałasu, pokrzyczeli, potupali, prezent dostali, a ja – kilkuletni brzdąc – pełen przerażenia, z prędkością chińskiej rakiety, uciekłem pod stół. Śmiechom nie było końca, a i wspomnieniom także (póki Alzheimer nie zabierze i świadkowie wydarzeń nie odejdą; jest ich zresztą z każdym rokiem coraz mniej). Potem Wiliorze przestali chodzić. Ich miejsce zajęły dzieciaki, które chodziły po domach i za zaśpiewanie, nieraz bardzo fałszywe, kolędy dostawały garść cukierków z choinki (bo tradycyjnie przypiera się przecież drzewko wiktuałami). Taka sieradzka wersja Halloween, z tym, iż osadzona w naszej kulturze i tradycji, a nie jakiegoś celtyckiego pogańskiego święta poświęconego duchom nieboszczyków. Niestety, i ta młodzież dorosła, a współcześnie bąbelki biegają raczej na koniec października niż w Wigilię Bożego Narodzenia. I nic nie muszą robić, ani śpiewać, ani nic (za Wiliorza też trzeba było się przebrać). Dostawać coś za nic, ależ pauperyzacja obyczajów. Za to chyba tylko cukierki lukrecjowe się należą (podobno istnieją ludzie, którym to smakuje; niezbadane są wyroki Boskie).
Korzeń lukrecji i lukrecjowy cukierek
Ech. I zamiast tradycyjnej jeremiady (choćby TU uczynionej) na początek roku wyszła taka na koniec. Całkiem niepotrzebnie, bo zaraz niezwykle radosne Boże Narodzenie. Przecież w końcu świętujemy rocznicę przyjścia na tą Ziemię Syna Boga, Zbawiciela, co przecież wydarzeniem smutnym być nie może – nawet, jeżeli wiemy, iż cała sprawa zakończy się Męką Pańską na przedmieściach dawnej Jerozolimy (a w centrum tej odbudowanej po 70 roku po Chrystusie przez Rzymian).

Miasto Dawidowe u stóp Wzgórza Moria, zniszczone w 70 roku po Chrystusie
I tak się to toczy od tych – plus-minus – 2000 lat. Tak więc na to Boże Narodzenie i kolejny, 2026 już Rok Pański składam W. Sz. Czytelnikom najlepsze życzenia, bo widzimy się dopiero w styczniu (chyba, iż coś mnie najdzie i jeszcze przed końcem roku coś wysmaruję, zobaczymy). A wtedy na tapet (czyli taki stół obity płótnem, nie mylić z tapetą, dziś papierową a niegdyś też płócienną materią pokrywającą ściany) wejdzie ponownie Śródziemnomorze. W swojej wschodniej części, tej zajmowanej niegdyś przez Cesarstwo Bizantyjskie. A dziś już nie.
Omfalos w Kościele Mądrości Bożej, centrum greckiej ekumeny przez 1000 lat
No, chyba, iż się coś wydarzy, ale to nigdy nie wiadomo. Najlepszego i pielęgnujmy tradycje.
Sieradzka wycinanka (foto A. E. Adamas)
Idź do oryginalnego materiału