Wieża książęca w Siedlęcinie. Zabytek, iż klękajcie narody!

nieustanne-wedrowanie.pl 1 rok temu

Wieża książęca w Siedlęcinie niezaprzeczalnie jest jednym z najcenniejszych zabytków średniowiecznych w naszym kraju. Powiem więcej — to bezcenny skarb, którego cała Europa może nam zazdrościć! Zresztą, co tam Europa! Nie ma takiej drugiej na świecie! Mury tej zabytkowej budowli skrywały tajemnice, które dopiero stosunkowo niedawno zostały ujawnione, a na ścianach Wielkiej Sali znajdują się malowidła opowiadające legendę o Lancelocie i Ginewrze!

Jeżeli jednak chcielibyście zobaczyć taką oryginalną, średniowieczną grafikę w innym miejscu na świecie — to wiedźcie, iż jest to marzenie nierealne. Takie rzeczy oferuje jedynie Siedlęcin. Wieża jest naprawdę wyjątkowa i nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny przesady. Kto ma uszy, niechaj słucha…

Wieża rycerska w Siedlęcinie

Tak nazywano to warowne miejsce przez bardzo wiele lat, bo aż do początków XXI wieku i niestety był to wielki błąd. Prawdą jest, iż w dziejach swoich wieża była zamieszkiwana przez rycerzy, ale wzniesiona została przez księcia i to właśnie ten fakt sprawia, iż wyróżnia się ona wśród podobnych założeń obronnych, których na ten przykład na Dolnym Śląsku było co najmniej pierdyliard. Fundatorem tego obiektu był sam Henryk I, książę jaworski. To on w latach 1313 – 1315 wzniósł w Siedlęcinie, przy przeprawie na Bobrze wieżę mieszkalną, którą otaczała szeroka, mokra fosa i mur, a most zwodzony stanowił jedyne możliwe przejście nad wodą na jej teren.

Henryk I jaworski — syn Bolka I Surowego i Beatrycze, córki Ottona V Długiego, margrabiego brandenburskiego. Urodzony w latach od 1292 do 1296 (i nie chodzi o to, iż poród trwał tak długo, ale iż nikt dokładnie nie wie, kiedy to się stało). Zmarł w marcu albo kwietniu 1346 roku. Mąż Agnieszki, córki Wacława II czeskiego. Panowanie: Lwówek Śląski, Jawor, Świdnica, Ziębice, Głogów, Kąty Wrocławskie, Hradec, Trutnov, wschodnie Łużyce.

To była konkretna inwestycja. Wieża książęca w Siedlęcinie stanowiła godną koronowanej głowy rezydencję. W kolejnych latach korzystał z tych luksusów bratanek Henryka I — Bolko II Mały, który był księciem świdnickim.

Bolko II Mały — syn Bernarda Statecznego i Kunegundy, córki Władysława Łokietka. Urodzony pomiędzy 1309 a 1312 rokiem. Zmarły 28 VII 1368 roku. Mąż Agnieszki, córki Leopolda I Habsburga, austriackiego księcia. Według legendy był ojcem dwojga dzieci. Według historyków umarł bezpotomnie. Panowanie: Świdnica, Lwówek Śląski, Jawor, Złotoryja, Siewierz.

Bolko II Mały, książę świdnicki. Sarkofag tego śląskiego władcy znajduj się w Krzeszowie.

Kiedy Bolko zmarł, jego żona Agnieszka zdecydowała się na sprzedaż dworu obronnego nad Bobrem i w taki oto sposób wieża książęca przeistoczyła się w rycerską, ponieważ odtąd rezydowali tam von Redern i von Schaffgotsch. Szlachetnie wprawdzie urodzeni, ale jednak nienamaszczeni na władców. Pomimo tego ich panowanie w Siedlęcinie było dobrze udokumentowane, w przeciwieństwie do ich poprzedników. Archeolodzy mieli więc pełne ręce roboty, ale dali radę i dziś wiemy na pewno z jakim przeznaczeniem wzniesiony został jeden z największych tego typu obiektów w Europie Środkowej.

Lancelot i legenda arturiańska

Trzeba było trochę poczekać na ten moment w dziejach rezydencji, który prawdopodobnie zaskoczył niejednego historyka, aby prawdziwie docenić fundatora wieży. Nie ma wątpliwości, iż czas i badania archeologiczne zadziałały na korzyść zabytku, który stał się dosłownie bezcenny, kiedy prawda ujrzała światło dzienne. Wartości i egzotyki nadają jej również malowidła ścienne, znajdujące się w Wielkiej Sali.

Ta średniowieczna grafika opowiada znaną na całym świecie legendę o sir Lancelocie z Jeziora, który był rycerzem króla Artura i zasiadał przy Okrągłym Stole. Ale to jeszcze nie wszystko, ponieważ znajdujemy tam również królową Ginewrę i historię jej uprowadzenia. To prawdziwa petarda!

Czy Lancelot istniał naprawdę?

Lancelot z Jeziora to postać legendarna, znana z podań arturiańskich. Irlandzki wódz i najsłynniejszy rycerz Okrągłego Stołu. Jego ojciec był królem Bana z Benoic, a więc on sam nosił tytuł księcia. Kiedy był małym chłopcem, porwała go czarodziejka Viviana, która parała się magią i wychowała go. Gdy skończył 18 lat, przebywał już na dworze króla Artura. To właśnie tam nadano mi to legendarne dziś imię — Lancelot.

W tej historii nie zabraknie wątku miłosnego i romantycznego, ponieważ nasz rycerz i żona króla Artura — Ginewra — zostali kochankami, rozmiłowanymi w sobie na zabój. To uczucie stało się przyczyną wielu nieszczęść. Zaszkodziło nie tylko Arturowi, ale i samemu Lancelotowi, który przez swój grzech stał się niegodny i nie mógł na przykład zdobyć Świętego Graala. Kiedy romans został odkryty, nasz bohater musiał uciekać, a jego ukochana Ginewra została osądzona i skazana na śmierć przez spalenie na stosie. Lancelot skrzyknął wówczas swoich wojów i razem z nimi wyruszył, aby ją uratować. No cóż, zachował się jak prawdziwy mężczyzna i wcale nie widać z tego miejsca zdrajcy i grzesznika. Akcja się powiodła, jednak podczas walki zginęli inni rycerze Okrągłego Stołu i to było bardzo już niedobrze. Przegięcie po całości. Pozabijał kamratów z którymi się przyjaźnił. Teraz widać wyraźnie jaki był z niego podlec. Później wraz z Ginewrą ukrył się w swoim zamku Joyous Gard, gdzie niedługo potem oblegał go król Artur oszalały z bólu i nienawiści. W tym momencie Lancelot to bohater, który za wszelką cenę broni ukochanej. Nie można przecież tego krytykować. Na takie uczucia nie ma silnych.

Arondight

Lancelot ostatecznie odpuścił, nie widząc szans dla tej miłości i odpłynął z Brytanii. Poświęcenie to dla dobra pani jego serca jest prawdziwie wzruszające. W tym czasie Ginewra poszła do klasztoru. Do końca życia oboje byli daleko od siebie i podobno umarli w tym samym dniu.

Pomimo tego, iż rycerz ten ukradł serce żony swojego króla, czyli zwyczajnie go zdradził, nie uczyniło go czarnym bohaterem. Jego osoba kojarzy się raczej pozytywnie, zwłaszcza w oczach kobiet, a nazwę jego legendarnego miecza — zwanego Arondight — przez wieki wymawiano z szacunkiem. Wielu prawdopodobnie pomyśli, iż to tylko legenda, bajka, mit, ale… nie ja. No bo pomyślcie przez chwilę, co jest takiego w tej opowieści, co nie przytrafia się ludziom do dziś? Życie jest zbiorem szaleństw. Kto kochał choć raz, ten wie…

Ten punkt programu podczas zwiedzania wieży książęcej w Siedlęcinie był zarówno dla mnie jak i dla Ines bardzo zajmujący, ponieważ obie uwielbiamy legendy i tropimy je nie od dziś. Efektem naszej pracy są książki, które napisałyśmy. Jedną z nich — O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach — znajdziesz poniżej. Polecamy!

In situ w archeologii

To malowidło jest niezaprzeczalnie bezcenne głównie dlatego, iż od samego początku do dziś nieustannie znajdują się w miejscu swojego powstania. W archeologi nazywa się to in situ. Obrazy te nie są mega wyraźnie, jednak trzeba pamiętać, iż mają kilkaset lat. Wieża książęca w Siedlęcinie każdego dnia przyjmuje turystów, którzy zwiedzają ten zabytkowy obiekt, pomimo iż nieustannie realizowane są w nim prace badawcze i konserwatorskie. Łatwo można to zauważyć.

Kiedy przyglądałam się temu procesowi odtwarzania malowidła, byłam pod ogromnym wrażeniem tej pracy, która wymaga ogromu umiejętności, wyczucia, delikatności i wiedzy. To trud pochłaniający wiele czasu, a jednak ktoś daje temu radę. Ja bardzo to doceniam i szczerze podziwiam. W taki sposób ratuje się historię. W tym przypadku tak kruchą, iż wystarczy jeden niewłaściwy ruch, aby ją uszkodzić. Do takiej pracy trzeba mieć również odwagę, ponieważ jest ona także bardzo odpowiedzialna.

Wieża w Siedlęcinie z drona

Gdyby nasze zdjęcia jeszcze nie rozpaliły twojej ciekawości tak mocno, jak się tylko da, to zamieszczam jeden ze znalezionych w sieci filmików z drona, nagrany przez użytkownika „AA Okiem Drona”. Siedlęcin jest tam ukazany w podobnej aurze, jaką my zastaliśmy, czyli bezlistne drzewa i krajobraz charakterystyczny dla końcówki zimy, ale bez śniegu. Nieustanne Wędrowanie ma nadzieję wrócić tam jeszcze kiedyś wiosną lub latem – z pewnością będzie pięknie!

Siedlęcin. Wieża i Pascal

Pomimo tego, iż wieża rycerska w Siedlecinie jest niemal całkowicie pozbawiona wyposażenia, to każda jej kondygnacja jest starannie opisana i to nie tylko w języku polskim. Niżej załączyłam fotografie, na których można zobaczyć to, co ciężko jest w tej chwili jeszcze dojrzeć na malowidle ściennym w Wielkiej Sali. Dzięki tym tablicom turysta staje się bardziej zaangażowany w zwiedzanie. Rośnie jego zainteresowanie, ponieważ może wgłębić się w historię zabytku oraz w jego restaurację.

Dla mnie były one bardzo przydatne, pomimo iż czytałam na temat tego obiektu dość sporo, zanim tam przybyłam. Każda kondygnacja jest rzeczowo i zwięźle opisana.

Nasze pojawienie się w tym miejscu całą ekipą Nieustannego Wędrowania z kamerą, dronem i aparatem związane było z książką, do której zbieraliśmy archiwum fotograficzne. Dużo Wam opowiadam tutaj i prezentuję licznie zdjęcia z tej wyprawy, ale po co tak naprawdę tam przyjechaliśmy, dowiecie się dopiero z tej oto książki, którą napisałam w tandemie z Ines i we współpracy z wydawnictwem Pascal.

Przybyliśmy do Siedlęcina w środku zimy. Obiekt zabytkowy nie jest ogrzewany, a więc było tam naprawdę bardzo chłodno. W środku pachniało drewnem, a schody skrzypiały, kiedy się po nich wspinaliśmy do góry. Nikt nie przeszkadzał nam w zwiedzaniu. To było fascynujące przeżycie!

700 lat historii

Obiekt zabytkowy, o którym tu rozprawiam, zbudowany został na planie prostokąta o wymiarach 20 na 14,5 metra. Na samym początku wieża książęca w Siedlęcinie miała trzy kondygnacje i piwnice.

Jednak w roku 1575, zaraz po tym jak trawił ją ogień, nastąpiła odbudowa dworu obronnego, która przyniosła zmiany. Znacznie go wówczas podwyższono, ponieważ dodano jedno piętro. Wtedy również powstały dodatkowe okna i wykusze latrynowe, po których sporo zostało do dziś.

Obiekt dostępny jest w całości, a więc jest możliwość wejścia również na samą górę. Z zewnątrz wygląda na niewielki, ale to tylko złudzenie. Moim zdaniem z powodzeniem można by go nazywać dworem obronnym albo choćby zamkiem. Znam o połowę marniejsze, które tak nazywano.

Ta wspaniała, warowna budowla zmieniała się przez wieki, jednak przez cały czas stoi na wyspie i otacza ją woda. Tak było od samego początku i tak już zostanie. I zaprawdę powiadam Wam: możecie czytać mojego bloga i oglądać fotografie, ale żeby prawdziwie poczuć ten klimat, koniecznie trzeba się tam zjawić.

Odrobina wizualizacji

Szukałam w sieci rekonstrukcji tego obiektu, ponieważ czasami same słowa nie wystarczają, ani choćby to, iż jest się w centralnym punkcie historii, która nas zajmuje. Wizualizacja często zdumiewa. Wieża rycerska w Siedlęcinie to wspaniała, średniowieczna warownia, która przede wszystkim bardzo skutecznie obroniła się przed upływającym czasem. Obiekt ten militarny od samego początku był zwięzły i masywny. Niedostępny. Zresztą sami zobaczcie…

Wieża rycerska w Siedlęcinie. Godziny otwarcia

Na pewno teraz przyda Wam się trochę informacji praktycznych, ponieważ mam nadzieję, iż połknęliście bakcyla! Niechaj to będzie ta chwila, kiedy zaplanujecie wielką przygodę z dziejami Dolnego Śląska.

Średniowieczny obiekt zabytkowy w Siedlęcinie czynny jest codziennie. Od maja do października w godzinach od 9:00 do 18:00 (ostatnie wejście jest o 17:30). Natomiast od listopada do kwietnia zwiedzać można od godziny 10 00 do 16 00 (ostatnie wejście 15 30).

Bilet normalny kosztuje tylko 10 zł! Bilet ulgowy jedynie 6 zł i przysługuje dzieciom powyżej czwartego roku życia (młodsze wchodzą za free), uczniom i studentom oraz seniorom (65+). W cenie biletu ulgowego zwiedzają również grupy.

A skoro już mowa o niewysokich cenach, to zwróćcie uwagę, iż nasze książki w pakiecie wychodzą taniej! Każda z historii w tych publikacjach to 100 % najwyższej jakości przygody z Dolnym Śląskiem! Polecamy!

W pomieszczeniu, gdzie mieści się kasa, znajduje się również niewielki sklepik. Można zakupić w nim książki historyczne i pamiątki z tego miejsca.

Po drugiej stronie tego wnętrza znajduje się miejsce do siedzenia. Drewniane ławy i stoły. Ciepło tam było i przyjemnie. prawdopodobnie wielu turystów, którzy zimową porą przybywają do Siedlęcina, żeby pozwiedzać, przystaje tam na chwilę w drodze, aby się ogrzać i pogawędzić z opiekunami obiektu.

Marzyłam o zwiedzaniu wieży książęcej w Siedlęcinie od bardzo dawna, ale jakoś nigdy wcześniej nie było mi tam po drodze. Teraz jednak już wiem, co mnie tam ciągnęło! Cudna leciwość, zapach historii, tajemnice i legendy. Koniecznie zaopatrzcie się w Mroczne Tajemnice Dolnego Śląska, a dowiecie się więcej! Naprawdę warto…

Idź do oryginalnego materiału