Nowy rok, nowa ja – chciałoby się rzec, ale tak naprawdę zmiana
daty jest totalnie sztucznym abstraktem (choć prawdopodobnie potrzebnym:
gdyby nie to, nikt by nie wpadł na koncepcję upływu lat;
kalendarze stosowano choćby w krainach, gdzie czas kłębił się w
miejscu a nie uciekał jak u nas, w Europie – w tropikach na
przykład), do tego w naszym kręgu cywilizacyjnym połączona ściśle
z chrześcijaństwem: wszak Nowy Rok przypada w połowie drogi między
Bożym Narodzeniem i Epifanią, Ofiarowaniem Pańskim (ciekawe jak to
znoszą wojujący bezbożnicy czy inni neopoganie; o ile oczywiście
wiedzą o tym, bo – umówmy się – większość z nich nie jest
najostrzejszymi nożami w szufladzie). No ale oczywiście nie rzeknę
tak. Powodów jest co najmniej dwa: primo jestem rodzaju męskiego (z
dwóch jakie istnieją w przyrodzie), secundo nic się nie
zmienia.
Zima - kapliczki w Łagiewnikach |
Ale do rzeczy: wpis jest niemal tradycyjną moją
noworoczną jeremiadą. Wszak jako tradycjonaliście bardzo nie podoba
się kierunek w którym nasza zachodnia cywilizacja zmierza. Zresztą,
kij tam z Zachodem: zwyczajnie martwię się widząc przemiany
społeczne i obyczajowe w Polsce. Nie bardzo mogę coś z tym zrobić,
jedyne co, najwyżej Beocjusza odgrywać – choć nie chciałbym aż
do końca. Czemu? No jak czemu? Przecież to elementarna wiedza, nie?
Beocjusza dekapitował Teodoryk Wielki, władca Gotów, zresztą sam
filozof swe największe dzieło spisał w więzieniu (co oznacza, że
pierdel pierdlem, a jak ktoś jest członkiem elit władzy to nawet
jak garuje to ma wygodnie).
Mauzoleum Teodoryka Wielkiego |
Te didaskalia w sumie nie były potrzebne – niemniej zdaję sobie sprawę, iż na blog może
przypadkiem zajrzeć ktoś nowoczesny, kto już odcięty został od
korzeni naszej cywilizacji – zarówno tych judeo-chrześcijańskich,
ale i greko-rzymskich. Taki co to nie tylko nie wie jakie atrybuty na
obrazie ma święty Wawrzyniec (i dlaczego jest patronem komików –
choć prawdopodobnie nie polskich kabaretów) oraz z czego zasłynął
Ugolino della Gherardesca.
Ruiny kościoła św Wawrzyńca w katalońskiej
Tossie |
Święty Wawrzyniec trzyma w ręku
palmę – znak męczeństwa (bo wiecie, Pan Jezus wjeżdżając do
Jerozolimy tydzień przed Męką też był palmami witany) – oraz
ruszt, na którym będąc pieczonym zawołał do oprawców
"przewróćcie mnie na drugą stronę, z tej już się
dostatecznie przypiekłem". Ugolino został zamknięty w wieży
głodowej wraz ze swoim potomstwem – i nim skonał zjadł
je.
Piza - pałac zawierający wieżę w której siedział Ugolino |
Podobnie trochę zapomniano o czym jest biblijna opowieść
o Wieży Babel. Mit adekwatnie. Pomijam, czy oryginalna wieża to
był zikkurat mezopotamski czy nie, to nie istotne. Ważne jest, że
wcale nie chodzi tu o pomieszanie ludów i języków – choć w tym
znaczeniu zwrot frazeologiczny ten jest używany (Wieżą Babel zwano
– a może i dalej się zwie, o ile poprawność polityczna nie
popsuła tego – akademik Uniwersytetu Łódzkiego zamieszkiwany
przez zagranicznych studentów, głównie z poza Europy; z racji
oczywiście mnogości języków i ras jakie można było tam
spotkać). W historii tej owo zmieszanie jest tylko karą (żydowski
Jahwe w Starym Testamencie to spory mściwus, karze na prawo i lewo)
– karą za stawianie człowieka ponad Bogiem. Karą może i
okrutną, ale przypomnijmy, iż współcześnie ideologie które tak
robią mają na rękach krew milionów ludzi na całym Świecie –
od Pekinu przez Moskwę czy Berlin aż po Hawanę.
Herb Moskwy w Berlinie |
Jaki inny
naród na Świecie wie o tym lepiej niż Polacy? Wszak obaj nasi
XX-wieczni okupanci, stawiający ponad Boga człowieka i nowoczesną
(albo i nie) naukę cofnęli nas w rozwoju o dziesiątki lat,
wybijając niemal co do nogi nasze elity społeczno-kulturalne. Może
to jest jedna z przyczyn, iż obecni luminarze zdają się być
odcięci nie tylko od korzeni kultury europejskiej, ale i polskiej.
Na przykład co i rusz jeden z drugim w polemikach z przeciwnikami
twierdzi "kończ waść, wstydu oszczędź". I jeszcze jest
dumny, iż oponentowi poszło w pięty (a część gawiedzi jeszcze
hałłakuje radośnie i obwieszcza tryumf), podczas gdy jest to
zdanie w którym Andrzej Kmicic (dla onej hałłakującej gawiedzi:
bohater Potopu, książki zacnego noblisty Sienkiewicza – oraz
świetnej jej ekranizacji) prosi pana Michała (właściwie Jerzego
Michała) Wołodyjowskiego by więcej już go nie ośmieszał i
zakończył pojedynek. Co też wywołany robi. Przy okazji, owa walka
w ekranizacji książki jest prawdopodobnie jednym z najlepiej
odwzorowanych filmowych pojedynków – polska szkoła szabli i ten
sarmacki styl walki był jednym z najwspanialszych przykładów
fechtunku na Świecie.
Dwór szlachecki - pozostałość po elitach I Rzeczypospolitej, miejsce kultywowania tradycji szermierczych |
Ech, trochę to smutne – i w Nowym
Roku życzę Szanownym Czytelnikom, żeby tego smutku było jak
najmniej.
Kotek-parchatek, taki sympatyczny |
A czemu wspomnieniem o Kmicicu kończę wpis? Ano,
gdyż postać ta wspominana jest w jednej z książek o przygodach
Tomka Wilmowskiego (Tomek w Gran Chaco) autorstwa pana Szklarskiego.
A iż dopiero co wróciłem z tej krainy (i z Amazonii też, w której
dzieje się akcja Tomka u Źródeł Amazonki) to tak płynnie chcę
na blogu przejść do serii wpisów o tej właśnie podróży, wpisów
pełnych niebezpieczeństw, tajemnic, landszaftów i utyskiwania nad
kondycją zachodniej cywilizacji. No i – mimo sporej komunistycznej
indoktrynacji – naprawdę lubię tą serie przygodowych książek
dla młodzieży.
Gran Chaco - najsuchszy rejon Ameryki Południowej |
Jeszcze tylko na chwilę popełnię wpis o
nieoczywistym miejscu w Polsce – bo ciekawych historii wcale też
nie trzeba szukać w obcych krajach (a przygody czają się tuż za
progiem, jak mawiał pewien Hobbit). Wszystkiego najlepszego po raz
kolejny – już, jak wspominałem akapit wyżej, za momencik
zapraszam na podróż do Ameryki Południowej.