Dzisiaj znów czekałem pod szpitalem. Moje łapy znały każdy kamyk na chodniku, każdą szczelinę w betonie prowadzącą do szklanych drzwi tego białego budynku. Zająłem swoje zwykłe miejsce obok zielonej żeliwnej ławki, skąd widziałem zarówno główne wejście, jak i to od pogotowia. W ostatnich tygodniach straciłem na wadze. Moje złociste futro, niegdyś lśniące, teraz było matowe […]