Wiem, iż jestem

glosswidnika.pl 2 godzin temu

Mówi o sobie, iż jest rękodzielniczką i hobbystką, która lubi eksperymentować z różnymi technikami. Ze śmiechem dodaje, iż chyba umrze na kreatywność. Posiada rozliczne talenty i niezwykle angażuje się w to, co robi. A robi naprawdę wiele, chociaż pewnie zaprzeczy i powie, iż to tylko mała część tego, co naprawdę mogłaby zdziałać. Poznajcie świdniczankę Magdalenę Sadurską, autorkę bloga osobistego „Wiem, iż jestem”.

Twoje spotkania ze sztuką zaczęły się w dzieciństwie, czy jest to zainteresowanie dojrzałej kobiety?

Magdalena Sadurska: – Od dziecka miałam zacięcie do zajęć artystycznych, ale – jak to w tamtych czasach – nie było wsparcia z zewnątrz, przez co sama też nie czułam, iż warto rozwijać te zainteresowania. Ale pamiętam, jak zrobiłam sztalugi z desek i na płycie pilśniowej namalowałam widoczek – chyba zachód słońca. Miałam 6 lub 7 lat. Musiało mnie to kosztować dużo emocji, skoro do dziś pamiętam. Lubiłam też druty i szydełko – uczyła mnie mama. Używałam tych najgrubszych, bo efekty lubiłam widzieć od razu. Nie znoszę wielkich projektów, nie mogłabym, na przykład, malować murali, za długo to trwa. Jak byłam starsza, przerabiałam ubrania. Do kurtki dżinsowej doszywałam rękawy z innego materiału, zwężałam stare spódnice mamy. Później studiowałam, pracowałam, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci i tak naprawdę do twórczości artystycznej wróciłam sporo po 30. Zaczęłam robić biżuterię ze sznurka, rysować ołówkiem portrety – między innymi córki. Myślałam nawet, iż zajmę się biżuterią handmade, będę ją sprzedawać i stanę się bogata (śmiech). Urodził się jednak syn i przy dwójce maluchów już nie miałam czasu w takie rzeczy. Odłożyłam je na półkę, aż 3 czy 4 lata temu córka przywiozła z kolonii kamień z jakimś napisem. Od razu sprawdziłam, o co z tym chodzi i przepadłam – sama zaczęłam malować kamyki.

To fenomenalne zjawisko. Powstało mnóstwo grup na Facebooku, ludzie wstawiają zdjęcia znalezionych kamyków, komentują, pokazują swoje dzieła.

M.S.: – Też mnie dziwi ta popularność, ale sama jestem wielką fanką kamieni. Dzieci uwielbiają je malować. Prowadziłam już kilka warsztatów. choćby prosty wzór sprawia, iż kamień staje się ładny. Przyjemnie jest znaleźć takie cudo i zostawić w innym miejscu, by cieszył oczy kolejnych odkrywców. Pomyślałam sobie, iż warto by było napisać poradnik na temat tego, jak przygotować kamyk, czym go pomalować, co można na nim narysować. I rok temu stworzyłam e-book. Wymaga jeszcze dopracowania, ale już niedługo powinien być dostępny na mojej stronie. Dodam, iż bardzo lubię pracować na naturalnych materiałach, więc może stąd ta miłość do kamieni. Chętnie sięgam po drewno, bawełniane sznurki, naturalne tkaniny. Nie lubię plastiku, chociaż oczywiście przy technikach mieszanych nie da się go całkowicie uniknąć. Ostatnio wypalam wzory na plastrach drewna lub papierze. Myślę też o warsztatach pirograficznych, ale muszę zainwestować w sprzęt, bo na razie mam wypalarkę, którą 10 lat temu kupiłam w „Lidlu”.

Jedne panie kupują garnki, inne miksery, Magda kupiła wypalarkę…

M.S.: – Cała ja (śmiech). Wypalarkę kupiłam, bo czułam, iż chcę ją mieć. Użyłam kilka razy i powędrowała do pudła, ale teraz wraca do życia. Zresztą, kupuję bardzo dużo różnych rzeczy i po jakimś czasie przychodzi na nie pora. Kipię od pomysłów. Czasem aż mnie to męczy, bo każdy trzeba „obrobić”, a z tym jest problem. Pracuję na pełny etat, więc czasu za wiele nie mam.

Jednym z tych pomysłów jest blog osobisty „Wiem, iż jestem”?

M.S.: – Zaskoczę Cię – nie był pierwszy. Wcześniej przez 4 lata prowadziłam blog „Być matką”, który dotyczył zabaw z dziećmi. Główną bohaterką była córka. Posty opisywały, jak bawię się z Emilką. Fajnie mi się go prowadziło. Ja generalnie potrzebuję COŚ robić. Dla mnie życie składające się z powtarzalności: praca, dom, obiad, kolacja, spanie, praca, dom… nie jest życiem wystarczającym. Muszę mieć jeszcze coś, w czym będę się realizowała. Wtedy to było fajnie połączone z macierzyństwem. Potem dołączyłam też syna, ale przy dwójce dzieci było już trudniej i ostatecznie wygasiłam ten profil.

Po paru latach pojechałam na zlot fanów pewnego artysty, wzięłam tam moje kamienie i ktoś podpowiedział, żebym pokazała je na forum. Pomyślałam – czemu nie. Założyłam profil na Facebooku, potem na Instagramie i TikToku. Nazwa przyszła sama – inspiracją był wiersz Haliny Poświatowskiej, śpiewany przez Janusza Radka, którego z mężem bardzo lubimy. Gdy robię to wszystko, o czym piszę na blogu, to wtedy „wiem, iż jestem”. W tym można zawrzeć tak wiele, a ja sporo tego wszystkiego mam i na pewno jeszcze bardzo dużo przede mną. Mam takie pragnienie, żeby coś po mnie zostało. Chciałabym na przykład napisać książkę.

Masz już konkretny pomysł?

M.S.: – Wydobyłam to dopiero z podświadomości, nie mam jeszcze żadnego konkretu. Po prostu czuję, iż dobrze by mi się książkę pisało, iż mogłabym coś interesującego przekazać. Może mój ebook jest takim preludium. Myślę też o kolejnych ebookach dotyczących różnych technik artystycznych i rękodzielniczych, a także o kursach online.

Na Twoim blogu wiele się dzieje, pokazujesz bardzo dużo rzeczy. Masz swoje ulubione zajęcia?

M.S.: – Bardzo mało się dzieje! Żebyś widziała moją galerię w telefonie…(śmiech). Robię tego tyle, iż brakuje czasu w publikację. Uwielbiam ołówek – choćby na kamieniach nim rysuję. Wydawałoby się, iż to bardzo proste narzędzie, ale on potrafi niesamowite rzeczy. Używam go do portretów, ale również do mandali i Zentangle. Wymiarowość rysunku jest przez to zupełnie inna. Miłość do kamieni też nie rdzewieje. Teraz są trochę w odstawce, bo wciągnęły mnie drewno, szycie i haftowanie. Fantastyczna jest technika Punch Needle, czyli haftowanie włóczką. Ozdabiam nią ubrania, płócienne torby. Spodobała mi się praca z igłą i nitką, chociaż do tej pory wszyscy w rodzinie wiedzieli, iż nie znoszę szycia i mam problem z przyszyciem guzika (śmiech). Ale kluczem jest kreatywność danego zajęcia. Zwykłe szycie jest nudne i przy nim zawsze zaliczam jakieś wpadki – kiedy byłam w drugiej ciąży, skracałam córce sukienkę balową i przyszyłam ją do swojej bluzki na brzuchu (śmiech). Próbuję też sashiko, tradycyjnego japońskiego haftu dekoracyjnego. Jak widzę nową technikę, od razu myślę, co mogę tu zrobić inaczej, po swojemu – moja kreatywność nie pozwala mi na kopiowanie, pomysły się kłębią. Na zamówienie robiłam makramowe łapacze snów, zaprojektowałam magnes dla zaprzyjaźnionego pola namiotowego w Beskidzie Wyspowym oraz logo strony dla koleżanki-poetki. Te ostatnie prace trochę mnie stresowały, bo co innego gdy tworzę dla siebie, a co innego, gdy ktoś ma już swoje oczekiwania i wyobrażenia efektu. Ale z takimi projektami też można się do mnie zgłaszać.

Na stronie https://wiemzejestem.pl/ zamieściłaś bogatą ofertę warsztatów kreatywnych. Dla dzieci to, między innymi, malowanie kamyków i na szkle, laleczki i aniołki ze sznurka, zakładki do książek z suszonych kwiatów. Dorośli mogą skorzystać, na przykład z warsztatów robienia liści boho ze sznurka lub rysowania w stylu Zentangle.

M.S.: – Ta oferta w ogóle nie jest bogata, zapewniam Cię (śmiech). Tego, co mi chodzi po głowie, jest znacznie więcej i cały czas planuję tam coś dodać. Zgłaszać mogą się przedszkola, szkoły, ośrodki kultury, biblioteki, instytucje ze Świdnika, Lublina i okolic, przez formularz kontaktowy dostępny na stronie. Lubię dzielić się tym, co sama umiem. Zajęcia dla najmłodszych to nie tylko zabawa, ale też sposób na poznawanie świata, rozwijanie wyobraźni i pewności siebie. Stawiam na swobodę, prostotę i euforia z działania, dużą dawkę koloru, natury i dobrej energii. Dzieci idą na żywioł – to jest bardzo fajne. Dostają materiały, delikatną sugestię, albo choćby nie, i już niczego więcej nie trzeba. Same świetnie wszystko ogarniają. Dorośli zupełnie inaczej wchodzą w ten proces, ja też wtedy więcej mówię, pokazuję materiały, narzędzia, jakich można używać zamiennie, żeby od razu nie kupować profesjonalnych. Chcę, aby ktoś wychodząc ze spotkania, mógł pójść do domu i samodzielnie taką rzecz wykonać. Nie musimy być artystami, chodzi raczej o przyjemność tworzenia. A jeżeli się spróbuje i zechce więcej, można zainwestować w lepsze materiały czy sprzęt. Warsztaty dla dorosłych to też okazja, by zwolnić, odetchnąć i zanurzyć się w czymś twórczym – bez presji i oceniania. Stwarzam przestrzeń, w której można spróbować nowych technik, pobyć w skupieniu lub po prostu dobrze spędzić czas.

Niedawno pojawiła się również oferta zajęć świątecznych.

M.S.: – Przygotowałam ją z myślą o najmłodszych, więc do skorzystania z niej zapraszam głównie przedszkola i szkoły. Możemy zrobić włóczkowe czapki Mikołaja, kolorowe choinki, skrzaty ze skarpety, śnieżne kule ze słoików, bombki świąteczne, lampiony, skrzaty na kamieniach.

Sama przyznajesz, iż masz mnóstwo pomysłów, a jakie są Twoje artystyczne marzenia?

M.S.: – Jest takie jedno – zwizualizowało mi się rok temu. Chciałabym mieć swoją pracownię. Teraz wszystko robię w naszym 3-pokojowym mieszkaniu. Brak mi tam przestrzeni, miejsca na przechowywanie rzeczy. Często wiem, iż coś mam, ale nie wiem, gdzie to upchnęłam. W wymarzonej pracowni są szafy, w których wszystko jest posegregowane. Jest duży stół z krzesłami, przy którym pracuję i prowadzę warsztaty. Chyba jestem jeszcze daleko od realizacji, ale trzeba mieć marzenia, bo one napędzają działanie. A czasami choćby się spełniają…

Tymczasem szykujesz drugą już wystawę. Niebawem niewielki wycinek Twojej twórczości będzie można zobaczyć w Filii nr 2 Miejsko-Powiatowej Biblioteki Publicznej.

M.S.: – Serdecznie zapraszam na wernisaż, który odbędzie się 21 listopada, o godz. 17.00. Uzgodniłam z Pauliną Zakrzewską, kierownik filii przy ul. Piłsudskiego 6A, iż skupimy się na rysunkach. Zaprezentuję mandale oraz prace tworzone metodą Zentangle. Wystawa nosi tytuł „Chwile ukojenia”, bo techniki te zachęcają do zatrzymania się, nabrania oddechu i zanurzenia w sobie.

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Wójcik-Skiba, fot. GŚ, arch. M. Sadurskiej

Facebook: https://www.facebook.com/wiemzejestem

strona internetowa: www.wiemzejestem.pl

Idź do oryginalnego materiału