Wielkopolskie tradycje, o których nie każdy słyszał

wpoznaniu.pl 18 godzin temu

Święconka w koszyku, malowanie pisanek i poniedziałkowe oblewanie się wodą. Z tymi zwyczajami wiele osób kojarzy dziś Wielkanoc – święto, które upamiętnia obchodzone w Kościele Katolickim zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Tymczasem na przestrzeni lat tradycje mocno się zmieniały. Które pochodzą z Wielkopolski? I czy zachowały się do dziś? O tym rozmawiamy z Zuzanną Majerowicz, doktorantką etnologii i antropologii kulturowej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Marta Maj: Święta kiedyś a dziś mocno się od siebie różnią. Skąd wzięły się te zmiany?

Zuzanna Majerowicz: Za główny powód przemiany można uznać transformację ustrojową. Sprawiła ona, iż zaczęliśmy zapożyczać coraz więcej z Zachodu. Przyniosła nam nowe zwyczaje, przez które zapominamy o naszych własnych, rodzimych. Tymczasem istnieją tradycje wielkopolskie, o których warto pamiętać.

M.M.: Jakie na przykład?

Z.M.: Jest ich sporo, choć nie wszystkie zostały dobrze zbadane. Opowiadanie o nich można zacząć już od Niedzieli Palmowej, która upamiętnia uroczysty wjazd Jezusa na osiołku do Jerozolimy. W Wielkopolsce zamiast wysokich palm wileńskich, przybyłych wraz z przesiedleńcami po II wojnie światowej, święcimy bazie. Są wprawdzie ozdabiane kolorowymi wstążkami, ale nie są tak wielkie i okazałe jak wileńskie palmy, które stały się już popularne w całej Polsce. Pozostając przy baziach – w Wielkopolsce połykało się dawniej ich pąki, co miało chronić przed chorobami gardła. Z kolei zakopanie ich gałązek w ziemi miało zachować jej urodzaj.

M.M.: A co z Wielkim Tygodniem?

Z.M.: To cały szereg zwyczajów. Niestety nie wszystkie przetrwały do dziś, jednak są też takie, które są wciąż kultywowane, choć w nieco zmienionej lub symbolicznej formie. Dawniej na południu Wielkopolski istniał zwyczaj palenia żuru w Wielki Czwartek, jako symbolicznego końca postu, ponieważ była to potrawa, którą jadło się przez cały okres Wielkiego Postu. Żur był wlewany do dołu wykopanego w ziemi i podpalany. Dziś zwyczaj ten można zobaczyć podczas specjalnych inscenizacji. Pokazuje ją np. zespół Wisieloki z Szymanowa koło Rawicza. W Wielki Czwartek wyrzucano również garnki z popiołem i nieczystościami na progi domów. Z kolei w Wielki Piątek istniała tradycja smagania dzieci po nogach gałązkami drzew przez rodziców, na pamiątkę biczowania Jezusa przed śmiercią. Towarzyszyło temu wypowiadanie rymowanki: „Boże Rany – od deski do ściany”.

M.M.: A co ze święconką w Wielką Sobotę?

Z.M.: Święconka mocno się nie zmieniła. Widać jednak różnicę w jej dekorowaniu. Przed laty była zdobiona zielonymi gałązkami bukszpanu, dziś to najczęściej po prostu biała serweta. Coś, co uległo za to dużej zmianie, to miejsce święcenia potraw. Dawniej mieszkańcy wsi kosze z pokarmami przynosili do domów bogatych gospodarzy i to do nich przychodził ksiądz, by poświęcić potrawy wielkanocne. Dziś są one święcone w kościołach, ale także przy figurach czy przydrożnych krzyżach.

M.M.: Przejdźmy zatem do Niedzieli Wielkanocnej. Jak była dawniej obchodzona?

Z.M.: Zaczynała się rezurekcją, czyli mszą świętą odprawianą wcześnie rano, choć ona też jest znana i celebrowana po dziś dzień. Podczas śniadania dzielono się jajkiem i ta tradycja także przetrwała do teraz. Istnieje jednak interesujący zwyczaj, który był kultywowany głównie na Kujawach, leżących na styku z Wielkopolską. To tak zwane przywoływki dyngusowe, czyli dowcipne oracje, powiedzonka, które zapowiadały to, co będzie działo się w poniedziałek, czyli w śmigus-dyngus. Zostały choćby wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.

M.M.: Będąc przy poniedziałku wielkanocnym, chcę zapytać o symbolikę śmigusa-dyngusa.

Z.M.: Polewanie wodą miało charakter umowny, zabawny, ale też i poniekąd magiczny. Woda miała symbolizować siły witalne, więc ludzie, mimo iż nie chcieli być mokrzy, chcieli zostać oblani.

M.M.: Na poznańskiej Ławicy w Wielkanocny Poniedziałek co roku pojawiają się żandary. Czy to zwyczaj typowo poznański?

Z.M.: W Wielkopolsce do dziś można spotkać tego dnia pochody przebierańców. Zawsze są wśród nich chłop i baba, żołnierz, strażak czy kominiarz, a w zależności od miejsca pojawia się również postać niedźwiedzia, siwy koń (wtedy pochód nazywa się siwkami), kogut (wówczas korowód ma nazwę pochodu z kogutem, kurkiem lub kurasem) lub ustrojona gałązka (wtedy orszak nosi nazwę maik i gaik). Żandary to właśnie poznański korowód.

M.M.: Czyli można porównać ich trochę do kolędników?

Z.M.: Zdecydowanie tak, oni również odwiedzają gospodarzy. Wielkanocne orszaki wykonują oracje na ich cześć, a czasami (zwłaszcza siwki) murzą, czyli smarują mieszkańców domostw smołą na szczęście.

M.M.: Przejdźmy teraz na chwilę do wielkanocnego zajączka. Czy to też polski zwyczaj?

Z.M.: Zajączek przyszedł do Polski w XX w. z terenów dawnego zaboru pruskiego. To niemiecka tradycja, która przez kontakt Polaków z Niemcami pojawiła się na terenach Polski, w tym Wielkopolski. Choć istnieje tu pewna rozbieżność co do tego, kiedy zajączek przychodzi do najmłodszych z prezentami. Niektóre dzieci odwiedzał już w Wielki Czwartek, do innych przybywał w Wielką Sobotę lub w Niedzielę Wielkanocną. Tę różnicę widać do dziś – dzieci otrzymują prezenty wielkanocne od czwartku do niedzieli, ale trudno tu wskazać konkretną zależność.

M.M.: A co z potrawami? Czy mamy jakieś charakterystyczne – nasze, wielkopolskie?

Z.M.: Potrawy wielkanocne w Wielkopolsce to te same potrawy, które je się w całej Polsce. Oskar Kolberg pisał jednak o plackach posypywanych korzennymi przyprawami, które na terenie Wielkopolski jadało się niegdyś na Wielkanoc. Były osolone i miały wielkość bochenków chleba. Ciekawym przykładem jest jednak baranek z masła, który także pojawił się w Polsce dopiero w XX w., pod wpływem wzorów miejskich. Dziś można spotkać jego różnorakie wersje – z cukru, ciasta czy czekolady.

M.M.: Dziękuję za rozmowę.

Error happened.
Idź do oryginalnego materiału