Warszawska suknia
Suknia matki Aurelii
Alina poczuła, iż coś jest nie tak, zaledwie przekroczyła próg restauracji. Coś tu było nie w porządku za pusto jak na piątkowy wieczór, światło zbyt przygaszone, a kelner zbyt nachalnie się uśmiechał. Jakub, choć zwykle spokojny, ściskał jej dłoń mocniej niż zwykle.
Wasz stolik wskazał miejsce kelner, a Alina weszła do małego pokoiku. Setki świec migotały w półmroku, rzucając dziwne cienie na śnieżnobiały obrus. Na środku stołu stał bukiet ciemnoczerwonych róż jej ulubionych. Gdzieś w tle płynęła spokojna muzyka.
Jakubie westchnęła Alina co się dzieje?
Zamiast odpowiedzi, Jakub uklęknął na jedno kolano, a w jego drżących dłoniach zabłysnął pierścionek.
Alino Kowalska powiedział uroczyście długo myślałem, jak uczynić tę chwilę wyjątkową. Ale zrozumiałem nie ma znaczenia gdzie ani jak. Najważniejsze czy zostaniesz moją żoną?
Patrzyła na jego wzruszoną twarz, uparcie wymykający się kosmyk włosów i nieśmiały uśmiech, czując, jak serce wypełnia jej niewysłowiona czułość.
Tak szepnęła. Oczywiście, tak!
Pierścionek wsunął się na palec. Alina przytuliła się do Jakuba, wdychając znajomy zapach jego wódki, i pomyślała oto jest szczęście. Proste i jasne jak słoneczny dzień.
Lecz już tydzień później ich spokój runął.
Jak to sami? oburzyła się Aurelia Jakubowska, nerwowo poprawiając włosy. Tak się nie da! Wesele to poważna sprawa, potrzeba doświadczenia, kobiecej mądrości. Znalazłam już świetną salę
Mamo przerwał jej łagodnie Jakub dziękujemy za pomoc, ale chcemy wszystko zorganizować sami.
Sami? Aurelia Jakubowska załamała ręce. Nic nie rozumiecie! Moja siostrzenica
Alina w milczeniu przyglądała się, jak przyszła teściowa krąży po pokoju. Mówiła bez przerwy o tradycji, o przyzwoitości, o tym, jak ważne jest, by nie stracić twarzy przed ludźmi. Równocześnie gwałtownie i oceniająco lustrowała wzrokiem wnętrze jakby rozważała, co tu należy zmienić.
Mamo próbował przemówić Jakub wybraliśmy już restaurację. Biały Jaśmin, słyszałaś o niej?
Aurelia Jakubowska skrzywiła się, jakby od bólu zęba.
Biały Jaśmin? Ta nowoczesna knajpa? Nie, nie, tylko Klasyka! Tam takie żyrandole, takie serwetki! A kierownik mój stary znajomy
Mamo głos Jakuba zabrzmiał jak stal sami zapłacimy za wesele. I będziemy świętować tam, gdzie chcemy.
Aurelia Jakubowska nie znalazła odpowiedzi. Zastygła, uniosła podbródek:
No, jak uważacie. Tylko nie mówcie potem, iż nie ostrzegałam.
Wyszła, zostawiając po sobie smugę drogich perfum i uczucie nadciągającej burzy.
Przepraszam Jakub uśmiechnął się przepraszająco, obejmując Alinę. Ona bywa emocjonalna.
Alina milczała. Wewnętrzny głos szeptał to dopiero początek.
I tak było.
Kolejne tygodnie zamieniły się w pasmo kłótni, aluzji i ukrytych pretensji.
Aurelia Jakubowska potrafiła znaleźć wady we wszystkim od kompozycji kwiatów po ustawienie stołów.
Różowe piwonie? kręciła nosem. We wrześniu? Nie, tylko białe kalie! A baldachim musi być inny, bardziej okazały. A muzykanci Boże, naprawdę chcecie tej amatorszczyzny? Mam świetny kwartet z konserwatorium
Alina trzymała się ostatkiem sił. Jedyną, co ją uspokajała, była wsparcie matki spokojnej, mądrej Barbary Kowalskiej.
Nie przejmuj się mówiła, gdy córka, wykończona kolejną rundą weselnych sporów, przyjeżdżała do niej po otuchę. To twoje wesele, ty decydujesz. A teściowa po prostu nie chce przyznać, iż syn dorósł.
Lecz prawdziwa burza rozpętała się o tort.
Nie, spójrzcie tylko! Aurelia Jakubowska trzęsła katalogiem cukierniczym. Trzy piętra? Gdzie cukrowe róże? Gdzie figurki państwa młodych?
Mamo Jakub mówił zmęczonym głosem chcemy prostego, eleganckiego tortu. Bez przepychu.
Prostego? Aurelia Jakubowska omal nie zapłakała. Chcesz zawstydzić matkę przed całym miastem? Żeby ludzie szeptali patrzcie, tort syna znanej architektki wygląda jak z jadłodajni!
Alina nie wytrzymała:
Aurelio Jakubowska, mówmy jasno. To nasze wesele. Nie pani.
W pokoju zapadła cisza.
Aurelia Jakubowska zbladła, potem poczerwieniała, wreszcie wstała gwałtownie:
No cóż mruknęła widzę, iż jestem tu zbędna. Róbcie, jak chcecie!
Wypadła z mieszkania, trzaskając drzwiami tak mocno, iż zatrzęsły się szyby.
No i mamy to westchnął Jakub. Urażona.
Alina milczała. W duszy czuła się dziwnie ciężko.
Dwa dni później stało się coś nieprawdopodobnego.
Wpadając do salonu ślubnego na ostatnią przymiarkę, Alina przypadkiem usłyszała, jak administratorka mówi przez telefon:
Tak, tak, Aurelio Jakubowska, pani suknia będzie gotowa na czas. Taki piękny odcień jasnokremowy, zupełnie jak u panny młodej
W oczach Aliny pociemniało. Wypadła z salonu, zapominając o przymiarkach, i drżącymi palcami wybrała numer matki.
Mamo głos załamał się jej łzami ona specjalnie chce wszystko zepsuć Kupiła suknię jak ślubną
Spokojnie głos Barbary Kowalskiej brzmiał stanowczo nie płacz, córeczko. Ja to załatwię.
Jak? Alina łkała.
Po prostu mi zaufaj i nie martw się o nic.
Telefon zamilkł rozmowa się urwała.
Alina stała na ulicy, czując rosnące uczucie beznadziei. Do ślubu zostały trzy dni, a ona już nie miała ochoty świętować.
Poranek ślubny przywitał ich deszczem. Alina stała przy oknie, obserwując, jak po szybie spływają przejrzyste krople, i próbowała ukoić drżenie w kolanach. Za plecami krzątały się fryzjerki, ale ich gł