Weszła z ciężką torbą, zamknęła drzwi i usłyszała dźwięki z pokoju:

newsempire24.com 3 dni temu

Kinga otworzyła drzwi, wciągnęła przez próg ciężką torbę i odetchnęła z ulgą. W tym samym momencie z pokoju dobiegł jej głos:

— Kinga, nareszcie! Co tam smacznego przyniosłaś? I gdzie ty się tak długo włóczysz? Umieram z głodu!

Nastrój, już i tak nie najlepszy, skurczył się w nieprzyjemną, kłującą kulkę. No jasne, Tomek znowu cały dzień królował na kanapie przed telewizorem albo grał w gry. Podłoga była brudna, jak zawsze, a pranie pewnie choćby nie wrzucił do pralki. Ale oczywiście to ona jest winna, iż dorosłe “dziecko” nie jest nakarmione! A pieniądze? No tak, one przecież magicznie pojawiają się w szufladzie!

Z ciężkim krokiem hydraulika Kinga przeszła do kuchni, rozpakowała torbę i bez przebierania się zabrała się za przygotowywanie obiadu — sama też była głodna! Ofiarami jej frustracji stały się niewinne garnki i patelnie.

Tomek na kanapie słuchał, jak złośliwie brzęka naczyniami, ale w końcu nie wytrzymał — hałas zagłuszał choćby telewizor. Z piskiem kanapy wstał i poszedł przywrócić spokój.

— Kinga, no co ty tak walisz, jakbyś w kuźni pracowała? choćby wiadomości nie słychać!

Kinga rzuciła talerz na stół:

— Jedz i siadaj! Jak chcę, tak brzdękam! A w kuźni to ty, leniu, nigdy nie byłeś!

Tomek naburmuszył się, ale jednak usiadł i zabrał za ziemniaki z mięsem. Kinga dalej coś trzaskała, choćby nie siadając do stołu, jadła na stojąco. Pytanie żony zaskoczyło go — myślał o czymś innym.

— A ty, zamiast siedzieć na tej kanapie, wrzuciłeś w końcu pranie do pralki?

Rozłożył ręce:

— Kinga, jakie pranie? Żartujesz sobie? Pranie to kobiece zajęcie, a ja jestem facetem, ja się na tym nie znam i znać nie muszę! Wrzucę, a potem znów będziesz krzyczeć, iż zniszczyłem ci ubrania albo pierzemy w złym programie!

— Facet z ciebie jak ze mnie królowa Jadwiga! I oczywiście przez całe życie nie miałeś ani jednej okazji, żeby nauczyć się obsługiwać pralkę! — warknęła Kinga. Tomek naprawdę się teraz obraził.

— Kinga, no teraz to już przesada! Za dużo sobie pozwalasz! Wiem, iż nie jesteś zadowolona, iż teraz nie pracuję. Ale to tymczasowe! Nie mogę iść byle gdzie, harować jak wół za grosze! A poza tym, mężczyzna musi znaleźć swoje miejsce! To nie dzieje się od razu! A ty traktujesz mnie jakbyś mnie miała za nic! Za co?!

Z instynktem samozachowawczym Tomasz miał tego wieczora wyraźny problem. Gdyby nie to, już teraz wyczułby, iż coś jest nie tak. Kinga nagle zamilkła — podejrzanie cicho. Ale on nie zareagował i brnął dalej.

— Jesteś kobietą, Kinga! Powinnaś być troskliwa i delikatna! A ty tylko krzyczysz i walisz, jak hydraulik Marian! Można by chociaż chodzić cicho i nie rzucać rzeczami, tylko kłaść je delikatnie!

Kinga tylko parsknęła przez zęby, ale instynkt Tomka przez cały czas spał, i to chyba choćby chrapał. Skończył jeść, włożył talerz do zlewu i zaczął chodzić po kuchni, jak Lenin po Smolnym.

— I poza tym, Kinga, powinnaś okazywać mi trochę szacunku! W końcu jestem mężczyzną, twoim mężem, to mi się prawnie należy! Popatrz choćby na Kasię! Jak ona się krząta wokół Piotra — pyłek z niego zdmuchuje! I żyją jak para gołębi — nigdy u nich krzyku ani awantur. Tak powinno być! Dlaczego ja muszę ci tłumaczyć takie proste rzeczy?!

Tomek zatoczył kolejne kółko przy oknie i dopiero teraz zorientował się, iż coś jest nie tak. Kinga wpatrywała się w niego jak kot w mysz, a w jej prawej dłoni spoczywała patelnia. Żeliwna. Ważąca pewnie z pięć kilo. A Kinga była wysoką, silną kobietą — bez problemu by nią machnęła…

— Kasia… z Piotrem… — przeciągnęła przez zęby.

Kasię i Piotra znało całe osiedle. Młoda para dostała mieszkanie od rodziny w prezencie ślubnym — zrzucili się wszyscy, od pradziadka po wnuki. I Piotr, i Kasia mieszkali w Polsce od dziecka, znali język i obyczaje. Byli katolikami, ale bez przesady. Kasia nie nosiła chusty, choć ubierała się skromnie. Ale i tak trzymali się wielu tradycji.

— Kasia, tak… — powtórzyła Kinga, a Tomek zastygł w bezruchu. — Wiesz, kochanie, masz rację. Dobra z niej żona. Ale o czymś zapomniałeś. A raczej — o kim. O Piotrze.

Tomek uniósł brwi.

— Widzisz, Tomku, Piotrek rano leci na budowę, potem do brata do sklepu, rozładowuje kartony, a w weekendy stoi za ladą. I jakoś nie szuka siebie, a jeżeli już, to tylko po godzinach! A Kasi to pierścionek kupi, to kolczyki, to sukienkę — ciągle się tym chwali. Więc jasne, może się przy nim krzątać — stoi za nią jak mur! Ona nie musi się martwić, z czego będą żyć, bo on o to dba. A Kasia siedzi w domu i dba o Piotra. I rzeczywiście się stara.

Tomek wytrzeszczył oczy, kompletnie nie rozumiejąc, do czego Kinga zmierza. A ona nie przestawała, równo uderzając patelnią o dłoń:

— A teraz spójrzmy na nas. Kto pracuje na dwóch etatach i bierze dodatkowe zmiany? To ja, Tomku! A w domu siedzisz ty. Więc jeżeli porównać nas z Piotrem i Kasią, to ja jestem Piotrem. A ty, Tomku, jesteś Kasią!

Tomaszowi opadła szczęka. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał! A Kinga nie zamierzała odłożyć patelni:

— Więc to nie ty powinieneś mi Kasią wypominać, tylko ja tobie! Facet z ciebie tylko w łóżku, a poza tym — pełna Kasia! I do tego swoją robotę robisz po łebkach! Podłoga brudna, pranie nieTomek w końcu zrozumiał, iż czas wziąć się do roboty, a Kinga, widząc jego wysiłki, z uśmiechem podała mu kubek herbaty i zaczęli rozmawiać o wspólnej przyszłości.

Idź do oryginalnego materiału