Wesele starszego brata

polregion.pl 2 dni temu

**Ślub starszego brata**

Pas nieba nad horyzontem już zaróżowiał, słońce miało niebawem wzejść. W przedziale wszyscy spali, tylko Krzysztof nie mógł zmrużyć oka, tylko on obserwował narodziny nowego dnia. Leżał na górnej półce i wpatrywał się w okno. Coraz częściej migały wsie, stacje z pustymi peronami. Czyżby naprawdę miał już niedługo być w domu?

Drzwi przedziału uchyliły się, zajrzała konduktorka.

— Za pół godziny wasza stacja. Postój pociągu dwie minuty — powiedziała i przymknęła drzwi.

Krzysztof słyszał, jak budziła kogoś w sąsiednim przedziale. Znów spojrzał w okno, ale widok wschodu słońca stracił już swój urok. Usiadł, potem zręcznie zeskoczył na dół. Mężczyzna na dolnej półce westchnął i odwrócił się do ściany.

Krzysztof wziął ręcznik i wyszedł do korytarza. W prawie wszystkich przedziałach drzwi były uchylone, gorąco. W niektórych pasażerowie też już wstawali.

Toaleta była zajęta. Krzysztof odwrócił się do okna. Nie był w domu od czterech lat. Nikt go nie oczekiwał, bo nikt nie wiedział, iż przyjedzie. Postanowił zrobić niespodziankę. A teraz pomyślał, iż to był błąd. Sam się zdenerwował, nie spał całą noc. A co będzie z mamą, gdy zobaczy go na progu?

Po śmierci ojca często chorowała. Od radosnej nowiny, tak jak od smutnej, mogło ją rozboleć serce, skoczyć ciśnienie. Trzeba było chociaż Michałowi zadzwonić, uprzedzić. On by mamę przygotował.

Krzysztof wrócił do przedziału, ubrał się, wziął plecak. Przy drzwiach obejrzał się — czy niczego nie zapomniał. Stanął przy oknie w przejściu, czekając na swoją stację.

Michał. Matka zawsze nazywała go tylko tak. Po śmierci ojca zajął jego miejsce w rodzinie. Przyzwyczajona do radzenia się we wszystkim ojca, teraz w ten sam sposób radziła się najstarszego syna. Dumna była z mądrego i poważnego pierworodnego.

A Krzysztof zawsze był Krysiem, młodszym, urwisem, psotnikiem. Czasem wydawało mu się, iż matka kochała Michała bardziej niż jego. Za to ojciec wolał Krysia.

— W kogo ty taki jesteś? — dziwiła się matka, widząc w dzienniku uwagi o złym zachowaniu.

— Musi w rodzinie być ktoś głupiutki. Jak w bajce. Nic, przyjdzie czas, też będziesz ze mnie dumna — przechwalał się Krzysio.

Matka wzdychała.
Michał skończył szkołę ze złotym medalem, bez problemu dostał się na ekonomię. Uczył się świetnie, matka była z niego dumna i stawiała go za przykład Krysiowi. A ten wolał grać w piłkę, chodzić do kina i czytać książki o piratach, fantastykę, marzył, by zostać podróżnikiem.

Krysiowi przeszkadzało uwielbienie matki dla starszego brata. Gdy go chwaliła, stawiała za wzór, Krzysiowi chciało się zrobić wszystko na opak, na złość, jeszcze gorzej. On jest taki, jaki jest, i nie zamierza naśladować brata, choć doceniał jego rozum.

Gdy Michał skończył studia, Krzysio otrzymał świadectwo dojrzałości. Różnili się choćby wyglądem. Michał był podobny do matki, jasnowłosy, niebieskooki, z pełnymi, niemal kobiecymi ustami. A Krzysio miał ciemne, niesforne włosy, wiecznie sterczące na wszystkie strony. Oczy żółtawe, jak u kota. Matka w dzieciństwie nazywała go kotkiem. A jak nazywała Michała? Krzysztof nie mógł sobie przypomnieć. Pewnie i w dzieciństwie wołała go Michał.

I oczywiście, miał iść na studia, jak starszy brat. Krzysio oszukał, dokumentów nie złożył, potem skłamał, iż zabrakło punktów.

— Chociaż do technikum byś poszedł, może zdążysz. Do wojska w końcu trafisz — wzdychała matka. — Michał, powiedz coś mu.

— Krzysiu, bez wykształcenia teraz ani rusz, kariery nie zrobisz. Matka ma rację. Spróbuj w technikum. Chcesz, pójdę z tobą? Potem będziesz pracował, zaocznie skończysz studia. Nie martw matki.

— Jeszcze nie wiem, kim chcę być. Wystarczy, iż w rodzinie jest jeden mądry. Do wojska też ktoś musi iść. jeżeli wszyscy będą profesorami, kto ojczyznę bronić będzie? — odpowiadał Krzysio.

— Zobaczysz, doprowadzisz do biedy. Matkę pożałuj, przeżywa.

Krzysio poszedł do wojska. Najpierw było ciężko, potem się wciągnął, znalazł przyjaciół. Z jednym choćby po służbie wyjechał na Śląsk. Tam ruszała wielka budowa. Zadzwonił do matki, powiedział, iż chce popracować. Matka płakała, namawiała do powrotu. Dzwonił i Michał, krzyczał. Ale Krzysio postawił na swoim.

Dlaczego ma iść śladami brata? choćby ubrania zawsze po nim nosił. Michał w piłkę nie grał, spodni nie darł. Po co Krysiowi nowe, skoro po starszym bracie zostało pełno? Miał dość. Ma swoje życie. Niech Michał pracuje w biurze, on woli pracować rękami. Udowodni, iż też coś znaczy. Gdyby żył ojciec, na pewno by go poparł.

Do domu dzwonił rzadko, mówił, iż wszystko u niego świetnie, ale przyjechać nie może, bez niego tam sobie nie poradzą. Po czterech latach pierwszy raz wracał do domu. Dopiero teraz Krzysztof zrozumiał, jak stęsknił się za matką i Michałem.

Zarobił na mieszkanie, urządził je, nie wstyd przywieźć narzeczonej. Tylko z dziewczynami mu nie szło. Zakochał się w księgowej Justynie, a ta okazała się mężatką. Przez nią, by zapomnieć, przyjechał do domu na urlop.

Za oknem widać już było wieżowce dużego miasta. Krzysztof wyszedł do przedziału. Pociąg zwalniał, w końcu szarpnął się parę razy i stanął. Konduktorka otworzyła drzwi wagonu. Wysiadł na peron, poprawił plecak na ramieniu i lekkim krokiem ruszył w miasto.

Słońce już wzeszło, dzień zapowiadał się upalny. Krzysztof szedł ulicami rodzinnego miasta, wdychając zapachy dzieciństwa i rozglądając się na wszystkie strony. Marzył, jak wpadnie. Michał pewnie jeszcze w domu, nie wyszedł do pracy. Matka otworzy drzwi, krzyknie, rzuci się do niego, przytuli… JakżKrzysztof uśmiechnął się szeroko, czując w sercu ulgę, iż w końcu może być sobą i żyć po swojemu, bez porównań do brata.

Idź do oryginalnego materiału