Welcome to sex. Porno dla dzieci

zycierodzina.pl 1 miesiąc temu

Welcome to sex to książka skierowana do młodszych czytelników. Przedstawia sceny seksu, uczy o masturbacji, stosunku analnym i oralnym. Jednym słowem – bulwersuje. Porno dla dzieci – oto program rzekomej edukacji wymyślony przez zwolenników gender.

Wiedza o seksie

Melissa Kang napisała książkę, o której choćby nie można powiedzieć, iż dotyczy edukacji seksualnej czy antykoncepcji. Nie, autorka poszła o krok dalej. Ten swoisty poradnik to połączenie porno, nauki masturbacji oraz wskazówek rodem ze stron dla dorosłych. Czynności, o których przyzwoitemu człowiekowi nie wypada rozmawiać z nikim innym prócz własnej żony, są dokładnie opisywane w książce dla dzieci. Oprócz pornograficznych ilustracji mamy takie rozdziały jak: rodzaje i wielkość męskiego przyrodzenia, jak masturbują się chłopcy, a jak dziewczynki. Można też przeczytać, w jaki sposób wykonywać seks oralny, analny oraz co zrobić z niezręczną ciszą podczas stosunku. Serio? Ośmiolatki mają myśleć o niezręcznej ciszy podczas seksu? Przecież dzieci w tym wieku myślą o tym, jak ubrać lalkę, albo kto dalej kopnie piłkę. Czy to naprawdę są tematy dla dzieci? Przecież niejeden dorosły zaczerwieniłby się na samą myśl, o czytaniu podobnych treści?

Orientacje i porno… dla dzieci!

Oczywiście nie mogło zabraknąć wzmianki o gejach, biseksualistach, czy lesbijkach, z dokładnym opisaniem, w jaki sposób mogą się zabawiać. Naprawdę, są rysunki i opisy seksu lesbijek z czynnościami, które normalna osoba choćby nie wie, jak nazwać. To choćby nie jest nieprzyzwoite, to po prostu obrzydliwe. Dzieci mają praktycznie podaną na tacy soczystą stronę porno, tyle iż w papierowej wersji. Swoista ironia. Żeby w Internecie wejść na pikantną stronę, trzeba mieć ukończone 18 lat. A tymczasem ośmioletnie dziecko może przeczytać ilustrowaną książeczkę o seksie lesbijek.

Wpychają dzieciom seks na siłę

W Australii książki zostały wycofane po protestach rodziców. Więc teraz publikowane są między innymi w Kanadzie i Nowej Zelandii. To jest właśnie myślenie demoralizatorów: tutaj nas nie chcą, więc nazwiemy ich nietolerancyjnymi homofobami i faszystami. A następnie pójdziemy gdzie indziej wpychać ludziom swoje zboczenia. Zwolennicy gender chcą z dzieci zrobić zdeformowanych seksualnie zboczeńców, którymi oni sami są. W dodatku sprzeciw rodziców traktują jako atak na ich wolność. Na szczęście dla nas nie musimy dyskutować z zepsutymi lewakami, nie musimy im nic tłumaczyć, ani wyjaśniać. Musimy po prostu tę zarazę powstrzymać, nie patrząc, czy komuś się to nie spodoba.

Tekst: Mikołaj Brzyski

Idź do oryginalnego materiału