Wędrująca Towarzyszka

newskey24.com 2 tygodni temu

W drodze spotyka się najróżniejsze postaci

Nie wiem, jak udało się tej młodej, elegancko ubranej kobiecie przekonać mnie do wróżby. Sam nie pojęcia. Jedziemy razem w jednym wagonie już ponad dwie godziny, a ona wywiera na mnie bardzo miłe wrażenie: brunetka w ok. trzydziestu, z modną fryzurą i zgrabną sylwetką, o której zazdrości mi wiele dziewczyn. Uśmiechnięta, rozmowna. Jedynie oczy

W jej oczach nie widać nic nadzwyczajnego bo oczy zakryte są w czarnych okularach przeciwsłonecznych. Nic specjalnego, pomyślisz tak bym poczuła, gdyby nie szara, pochmurna pogoda, kiedy to jesienne chmury przygniotły niebo i prawie całe twarze zasłoniły te ciemne szkła. Może chciała ukryć worki pod oczami albo siniak. Przydarza się, prawda?

Szukam więc wymówek, by usprawiedliwić tak dziwny krok, i znajduję ich wiele. Jednak ciekawość dręczy mnie nieustannie. Nie znam jej dobrze. Wiem tylko, iż ma na imię Małgorzata i pracuje w sektorze usług. Pytanie nieznajomej: Po co pan nosi okulary w taką mroczną pogodę? wydaje się nieco niezręczne. Czyżby miała jakieś schorzenie oczu?

Cicho milczę i podtrzymuję pustą, kilka znaczącą rozmowę, jaką zwykle prowadzą się nieznajomi w podróży. Nagle, zmieniając ton, proponuje:

Jadwigo, a może ci wylosuję? U mnie to naprawdę udane. Moja prababcia była profesjonalną wróżką, prawdziwą, nie jedną z tych oszustek, które dziś spotykasz na każdym rogu. Nie chcesz poznać swego losu? Spróbujemy, to takie fascynujące!

Ja drżącą ręką wzruszam ramionami. Nie chcę wiedzieć, co mnie czeka. A co jeśli?

Dziękuję, Małgorzato, ale nie wierzę w karty, ani w żadne wróżby.

Tym bardziej nie musisz się bać

Skąd wiesz, iż się boję? Po prostu… nie chcę staram się brzmieć pewnie, choć nie podoba mi się, iż usta Małgorzaty drżą w uśmiechu.

Twoja sprawa. Nikt nie zmusza cię, prawda?

Oczywiście mówi, a w głowie czuje dziwny świąd, jakby mogła się podrapać od środka. Nagle, jakby sama się zaskoczyła, mówi:

A tak w ogóle, czemu by nie spróbować? choć myślę o czymś zupełnie innym. Ten zwrot sytuacji nie podoba mi się. Otwieram usta, by powiedzieć: Lepiej nie ruszać, ale zamiast tego uśmiecham się do nieznajomej.

Małgorzata skinęła głową i wyjęła z torebki aksamitną sakiewkę. Na stolik między nami położyła talię kart.

Zrzuciła okulary i spojrzała na mnie dwa ogromne szkła zakrywały jej oczy. Serce zabiło mi mocniej.

Jak będziesz wróżyć? Nie widzisz? wyszeptałam przestraszona.

Nie martw się, Jadwigo, czuję karty i znam je na wylot. Nie mam zbyt wielu rozrywek w życiu, więc zaczynamy? zapytała, zakładając z powrotem okulary, które jeszcze bardziej przerażały mnie swoim widokiem.

Bezwładnie wzruszam ramionami, zapominając, iż nie widzi moich ruchów.

Małgorzata rozłożyła karty w kręgu, zachowując tradycyjne rytuały, i powiedziała:

Odwróć tę najbliższą, pokaże przeszłość.

Wyciągnęłam kartę, ręce mi drżały. Okazała się całkowicie biała, bez rysunku. Wróżka zamyśliła się.

Dziwne. Biała kartka oznacza, iż w przeszłości cię nie było. Jak to możliwe?

Co to za dziwna talia? W normalnych kartach czegoś takiego nie ma próbuję brzmieć pewnie, choć przechodzi mnie dreszcz. Czyż nie mam do czynienia z wariatem?

Dobrze, spróbujmy jeszcze raz. Wybierz dowolną kartę, jaką lubisz.

Moim jedynym pragnieniem jest gwałtownie spakować rzeczy i opuścić wagon. Chcę wysiąść na najbliższej stacji i nie słyszeć tego głosu, nie czuć niewidzialnych mrowisk w głowie.

Podporządkowując się obcej woli, biorę kolejną kartę i znowu odwracam. Wynik jest taki sam. Coraz bardziej podejrzewam podróżniczkę o oszustwo i znajduję w sobie odwagę, by zapytać:

Może skończymy? Pewnie wszystkie twoje karty są takiej samej bieli. To głupia żartobliwość, nie podoba mi się!

Wróżka nabiera nerwowości.

Zapewniam cię, Jadwigo, karty są normalne, narysowane cienką igłą, czuję je palcami, ale teraz to czyste kartki. Wierzę, iż sam jestem w szoku. Spróbuj jeszcze, wrózmy do teraźniejszości, bądź odważna!

Szczypnęłam się, wzięłam dwie karty i dotknęłam ich. Jak się spodziewałam, nie było żadnych kropek ani nakłuć białe, gładkie kartki z satynowego papieru. Rzuciłam je w stronę Małgorzaty.

Może już przestańmy tę komedię, powiedz szczerze po co to wszystko?

Wyglądała na zagubioną i bladą.

Przysięgam, naprawdę nie miałam takiego zamiaru, chciałam cię tylko trochę umilić w drodze. Spróbujmy ostatni raz na przyszłość

Dobrze, spróbujemy odparłam złośliwie, wkurzona, i sięgnęłam po następną kartę. Odwracając ją, chciałam najpierw pokazać Małgorzacie, ale przypomniałam sobie, iż i tak nie zobaczy, i prawie krzyknęłam:

A przyszłość jest biała jak śnieg. Co z tym mam zrobić?

Sąsiadka nie tylko zbledła, ale pokryła się nerwowymi plamami.

Czy to znaczy, iż niedługo umrę?

Otworzyłam szeroko oczy, ale nie zaczęłam przeklinać, po prostu wzięłam płaszcz i torbę, spojrzałam w okno i zirytowana wciągnęłam:

Skąd mam to wiedzieć? Każdy kiedyś Żegnaj, wysiądę na tej stacji, mam pilną sprawę i wybiegłam z wagonu, nie patrząc za siebie. Myślałam sobie: To dopiero usterka, zepsuła cały nastrój! Ktoś chyba lubi robić swoje eksperymenty na nieznajomych!.

Wściekła jak tysiąc diabłów, wsunęłam się do przedziału i wyciągnęłam z paczki papierosa. Ten ślepy wir doprowadził mnie do głodu. Zwróciłam się do mężczyzny, który zamyślił się przy paleniu:

Nie znajdziesz zapałki?

Skinął głową: Oczywiście, oczywiście podał mi zapalniczkę i, patrząc w twarz, powoli przysiadł na brudnej podłodze. Musiałam się pochylić i samodzielnie chwycić zapalniczkę. Wciągnęłam dym, wypuściłam pierścień dymu i poczułam się lżej. Drzwi się otworzyły i, zanim wyszłam na peron, gwałtownie poprawiłam maskę, zerknęłam na nieco przerażonego mężczyznę.

Co za biedak, zobaczyć kości może być naprawdę przyjemne! Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Twoja chwila jeszcze nie nadeszła, a ja jestem na urlopie, po prostu straciłam kontrolę! Ach, ta jasnowidka, choćby Śmierć dostrzega, choć jest ślepa. Często nie da się uciec od ludzi

Zgrzytając zębami, wyszłam na peron małego miasteczka. Miłego urlopu, Jadwigo!

Idź do oryginalnego materiału