Prezentujemy kolejną z prac przesłanych na Regionalny Konkurs Literacki „Ze Śląskiem na ty”. Autorką pracy jest Bożena Tokar-Matkowska.
Bebok – symbol strachu czy śląska maskotka
Urodziłam się na Śląsku Opolskim w 1956 roku w Prudniku w rodzinie nauczycielskiej. Około 6 lat byłam psocącą jedynaczką mieszkającą w mieście, którą opiekowali się pracujący rodzice, babcie i dziadkowie w czasie świąt i wakacji na wsi oraz niania. Uczęszczałam do żłobka i przedszkola namiętnie, uchodząc za sprytną dziewczynkę. Rozrabiałam okrutnie, o czym świadczą; pęknięta czaszka, złamany obojczyk, uszkodzone oko i tym podobne historie. Światli rodzice musieli podołać trudnemu dziecku i straszyli mnie ponad pół wieku temu Bebokiem. Jako kilkuletnia dziewczynka wyobrażałam sobie stwora, który może mnie zabrać do worka, zbić kijem, a choćby zjeść. Mówiono wprost: Uważaj, bo przyjdzie Bebok i ciebie zje. Teraz z tego się śmieję i wnukom opowiadam o zabawnym stworku, który wtedy był dla mnie straszydłem.
Mama często przekazywała mi wiedzę, gdy byłam dzieckiem, szczególnie na dobranoc, opowiadała co ten Bebok wyrabia z niegrzecznymi dziećmi. Dokładnie wiedziałam, iż ma kij i worek, a do tego okropnie wygląda. Trudno go było zobaczyć, bo był ciemnej urody, chował się w zakamarkach i szukał niegrzecznych dzieci. Ja myślałam wtedy, iż ten Bebok kręci się tylko po moim domu i tylko mnie pilnuje. Okazuje się jednak, iż w tamtych czasach była to najpopularniejsza maskotka na naszych terenach i każde dziecko na Śląsku było nią straszone do bólu. Tak naprawdę, to wtedy nie było bajek na ten temat dostępnych i u każdego straszonego dziecka ten Bebok trochę inaczej wyglądał. Zależało to od przekazów rodzinnych, inwencji twórczej opowiadających. Mój Bebok był niski, około pół metra wysokości, czarny, brzydki. To był mały kudłaty, sprytny człowiek z laską i workiem w ręce. Nogi miał zakończone kopytami, a ręce ogromnymi pazurami. Dość często wtedy w domach było ciemno, z jakiś powodów wieczorami wyłączano światło, wtedy przy świeczce opowiadania o Beboku były bardziej wyraziste. Jakikolwiek pojawiający się cień pokazywał gdzie on może stacjonować i od razu wolałam być grzeczna, nie było żartów.
A co taki Bebok mógł dziecku zrobić, oj wiele złego. Mógł na dziecko naskarżyć, mamie, tacie, mógł włożyć dziecko do worka i zbić kijem, co w trudnych sytuacjach czyniono przy pomocy prześcieradła dla postrachu. Jeden rodzic był Bebokiem, a drugi dziecko ratował. Mógł Bebok też powiedzieć coś dobrego o dziecku, za co dostawało się nagrody. Jako dorosły człowiek, nauczyciel z 40 – sto letnim stażem pracy stwierdzam, iż ten uroczy Bebok, bo czasem był ubrany w koszulę, spodnie, marynarkę i czapkę z bąbelkiem, był pewnego rodzaju pomocą w wychowaniu bezstresowym dzieci. W ten właśnie sposób dyscyplinowano najmłodszych Ślązaków, by im zakazać pewnych czynności, czy uchronić od czegoś złego. Gdy byłam na wsi u dziadka, to wiedziałam, iż w jego pracowni, a był on cieślą, siedzi ukryty Bebok, który jak tylko mnie tam samą zobaczy, to mnie weźmie do worka i zje.
Muszę przyznać, iż te nadprzyrodzone cechy działały skutecznie na małe dzieci, doświadczyłam to osobiście wielokrotnie. Wiedziałam, iż Bebok ma kontakty ze św. Mikołajem i lepiej mu w drogę nie wchodzić, bo Mikołaj od razu wszystko wie. Gdy miałam 7 lat i urodziła mi się młodsza siostra, gwałtownie musiałam wydorośleć i zauważyłam iż w naturalny sposób przestałam bać się Beboka, który był mały i nie dawał sobie rady już z dużymi dziećmi. Coraz częściej śmiałam się z niego, ale i szanowałam go, bo gdy siostra rosła, ganiała i figlowała, to musiałam ją nakierować na dobre wychowanie i te wszystkie opowieści moich rodziców, dziadków i niani przekazywałam jej gdy była marudna lub niegrzeczna, a mama upominała mnie bym za bardzo jej nie straszyła, bo Bebok tak do końca nie jest wcale zły. On kocha dzieci, pragnie by były grzeczne i nie sprawiały kłopotów rodzicom. Sama czasem też mówiłam do naszej niani, nie krzycz na nas, bo jak Bebok siądzie ci na pukiel to zobaczysz.
Ostatnio wpadła mi w ręce bajka o Beboku, krył się w ciemnościach nocy, na pierwszy rzut oka był straszny, ale po chwili zrobił się sympatyczny i miły, mama do chłopczyka w tej bajce powiedziała: „uważaj, bo cię Bebok zje, jak ten bajzel zobaczy”. Chłopczyk początkowo się przestraszył, ale we śnie przyszedł do niego Bebok – bajzel, wziął go do lasu na spacer, pokazał mu Beboka – kłamczucha i Beboka – awanturkę. Razem bawili się i śmiali. Rano chłopiec wstał, posprzątał swój pokój i gwałtownie wieczorem kładł się spać, by jego przyjaciel Bebok – bajzel go jeszcze raz odwiedził. Ta bajka spowodowała, iż wspomnienia o moim Beboku odżyły w sposób niezwykły. Są one przykładem wpajania dyscypliny dzieciom dawniej. Nie karano je, tylko mówiono im, co może je spotkać jak będą niegrzeczne. Może troszkę postraszono, ale w dobrej wierze. Dobrze jest zatem wiedzieć, iż Beboki na Śląsku bywają, lubią ciszę i spokój, mieszkają w krzakach, chlewikach, norach i stodołach. Spotkać je można na strychu lub w piwnicy, szczególnie w tych kątach, gdzie nikt nie zagląda, bo tam mogą spokojnie spać. Te stworki czasem mieszkają pod łóżkiem, lub w ciemnych zakamarkach mieszkania, robią sobie posłanie tam gdzie dzieci nie mogą same zaglądać, np. w szafce z narzędziami dziadka, albo w szkatułce z cennymi przedmiotami mamy. Beboki spacerują po mieście i sprawdzają gdzie mieszkają niegrzeczne dzieci. Te Beboki czasem śnią się ludziom po nocach, przypominają o ważnych wartościach, są symbolem strachu, szacunku, i współpracy. Mogą zaszyć dziecko w worku i je zjeść albo zbić. Nie ma żartów. Są one postacią srogą i karzącą ale i pomocną. Czasem mogą być olbrzymami z nienaturalnie dużą głową, końskimi kopytami, wielkimi pazurami u rąk i ogromnym workiem. U nich wszystko jest możliwe, dlatego dzieci i dorośli muszą słuchać swoich rodziców, dbać o porządek i pomagać tym którzy tego potrzebują. Bo jak nie, to przyjdzie Bebok i ich zje.