Warszawski taksówkarz podjeżdża do ostatniego klienta tej nocy i trąbi. Trąbi ponownie. Nic się nie dzieje. Zamiast odjeżdżać, zatrzymuje auto, podchodzi do drzwi i puka. Jedna chwila słyszy słabą, starczą głos. Słychać wolne, skrzypiące kroki. Drzwi otwiera maleńka kobieta w dziewięćdziesiątce, w kwiecistą sukienkę i mały kapelusz z welonem, jakby wyszła z lat czterdziestych. Obok niej leży mała, nylonowa walizka. W jej mieszkaniu czas się zatrzymał meble przykryte prześcieradłami, brak zegarów, brak naczyń, jedynie pudełko ze starymi fotografiami i szkłem w rogu. Czy mogłabyś nieść moją torbę do samochodu? pyta uprzejmie. Ramię w ramię idą powoli do taksówki. Dziękuje mu nieustannie. Nic nie kosztuje odpowiada kierowca. Traktuję pasażerów tak, jak chciałbym, aby traktowano moją matkę. W taksówce podaje adres po czym się waha. Czy mogłabyś mnie zawieźć przez centrum? To nie najkrótsza trasa mówi. Nie szkodzi, jedzie mi do domu spokojnej starości szepcze. Spojrzał w lusterko. Jej oczy błyszczą. Nie mam już rodziny. Lekarz mówi, iż nie zostało mi dużo czasu. Kierowca dyskretnie wyłącza licznik. Jaka trasa cię interesuje? Przez kolejne dwie godziny przemierzają miasto. Pokazuje mu budynek, w którym kiedyś pracowała jako operator windy. Dzielnicę, w której z mężem mieszkała jako nowożeńcy. Stary parkiet, na którym jako mała dziewczynka kręciła się w tańcu. Czasem prosi, by zwolnił, wpatrując się milcząco w róg ulicy lub budynek pełen wspomnień. Gdy pierwsze promienie świtu przebijają niebo, mówi: Jestem zmęczona. Zatrzymajmy się. Docierają do małego domu opieki. Czekają dwaj opiekunowie. On niesie jej torbę do wnętrza; ona już siedzi w wózku inwalidzkim. Ile mam ci zapłacić? pyta, wyciągając portfel. Nic odpowiada. Musisz już zarabiać protestuje. Inni pasażerowie czekają mówi. Bez zastanowienia pochyla się i przytula ją. Trzyma mocno. Dałaś staruszce chwilę euforii szepcze. Odchodzi w bladym porannym świetle. Za nim zamyka się drzwi cichy dźwięk ostatniego rozdziału życia. Nie podnosi już kolejnego zamówienia. Po prostu jedzie, pogrążony w myślach. Co by było, gdyby miał niecierpliwego kierowcę? Co, gdyby tylko raz trąbił i odjechał? Zdał sobie sprawę, iż nic nie było ważniejsze niż ta noc. Często myślimy, iż życie składa się z wielkich wydarzeń. A prawdziwe wielkości przychodzą cicho w małych gestach i w dobroci.
Bonus
Historia nocnej przejażdżki ze starszą panią rozchodzi się wśród taksówkarzy jak legenda. Jeden młody kierowca, słysząc ją, mówi:
To tylko kilka godzin mojego życia po co marnować czas?
Na to starszy kolega odpowiada:
Bo nigdy nie wiemy, kiedy nasze minuty staną się czyimiś ostatnimi wspomnieniami.
Wszyscy myślą, iż trzeba się spieszyć: szybciej zarobić, szybciej dotrzeć, szybciej zdążyć. Czasem ważniejsze jest zatrzymać się. Posłuchać. Być obok.
To właśnie takie chwile wchodzą w czyjąś historię a więc i w naszą. Gdy kiedyś zapytają nas, czym była nasza egzystencja, najprawdopodobniej wspomnimy nie pieniądze i nie przejechane kilometry, ale te małe wielkie czyny, które ogrzewały czyjeś serca.
Dobro nie wymaga wiele jedynie obecności i uwagi. A to właśnie ona przemienia zwykły dzień w moment, który warto przeżyć.













