Warkoczyki: nieszkodliwa fryzura czy kulturowe zawłaszczenie?

poptown.eu 1 rok temu

Ravi przeprowadziła się do Polski w 2017 roku. Okres studiów spędziła w Białymstoku, dwa lata temu przeniosła się do Warszawy. Najpierw czesała tylko siebie, prawie co tydzień na zajęciach pojawiała się z innymi warkoczykami. Pewnego razu koleżanka, która całe lato nie miała zrobionych włosów, poprosiła Ravi o pomoc. Ta zgodziła się i drogą wyjątku zaplotła jej warkoczyki, a potem poszły razem do klubu. Gdy Ravi zobaczyła, jak bardzo włosy wpłynęły na samopoczucie przyjaciółki, zrozumiała, iż właśnie to chce dawać ludziom – pewność siebie.

Do 18 roku życia Ravi nosiła krótkie włosy. Nie był to wybór, a przymus. W Zimbabwe, byłej kolonii brytyjskiej, w szkole podstawowej i średniej, a czasem choćby jeszcze w liceum trzeba strzyc włosy na krótko. Zasada ta obowiązuje w szkołach publicznych prowadzonych przez chrześcijańskie misje i dotyczy tylko czarnych dzieci. Wyglądają niechlujne – Ravi wciąż pamięta pokrętne tłumaczenia białych dorosłych z dzieciństwa. Mówiono jej, iż włosy są źródłem rozproszenia, odciągają od nauki, dlatego dla zachowania czystości oraz jednolitości uczennic i uczniów trzeba było je obciąć. Ravi mieszkała w mieszanej dzielnicy. Zawsze dziwiło ją, iż białe koleżanki oraz te z azjatyckimi korzeniami mogły zatrzymać swoje włosy. Wystarczyło, iż zebrały je w schludny kucyk.

Na początku Ravi zaplatała włosy tylko przyjaciółkom i znajomym, nie robiła tego dla zysku, lubiła sprawiać, iż ludzie po wyjściu od niej czuli się dobrze. Robienie warkoczyków trwa około 8–9 godzin i można je nosić około 8 tygodni. Niektórzy zastanawiają się, jak wytrzymuje tak żmudne zajęcie, ale Ravi nigdy nie nudzi się w pracy. Każda osoba, która ją odwiedza, jest inna, tak samo jak jej warkoczyki – To nie tylko fryzura, to doświadczenie – tłumaczy. Wcześniej z trudnością nawiązywała nowe znajomości, teraz, dzięki pracy, łatwiej otwiera się na ludzi, a w każdym potrafi znaleźć coś ciekawego.

Gdy miałam 9 lat, na dyscyplinującym apelu szkolnym dyrektorka ścięła mi włosy przed całą szkołą. Mojej mamy nie było wtedy w domu, by pilnować ich odpowiedniej długości, dlatego urosły trochę ponad wymagane 5 cm. Dodatkowo na głowie narysowano mi krzyżyk. Chodziłam z nim do końca dnia.

Pod koniec liceum Ravi pozwolono wreszcie zapuścić włosy. Pod jednym warunkiem: musiały być zupełnie proste. Osiągnięcie takiego efektu na jej naturalnych, gęstych lokach wymagało wielu godzin spędzonych z silnymi chemikaliami na głowie. Ravi do dziś pamięta silny zapach amoniaku: Kosmetyki, których używałyśmy zostały wycofane, bo miały w składzie substancje rakotwórcze. Za namową mamy do ukończenia szkoły chodziła krótko ostrzyżona.

Nie wszystko wszystkim pasuje. Trzeba znaleźć styl pasujący do twarzy, do osobowości. Przeczesując Instagram w poszukiwaniu inspiracji, najpierw musisz znaleźć kogoś, kto ma figurę podobną do twojej, tak samo jest z włosami – tłumaczy.

Gdy pierwszy raz poszłam do fryzjerki, choćby nie wiedziałam, co lubię. Nie wiedziałam, jak powinnam wyglądać w długich włosach, ale nie podobałam się sobie, dlatego zaczęłam stopniowo uczyć się robić warkoczyki na własnej głowie. Chciałam odzyskać swoje włosy, odnaleźć w nich siebie – opowiada Ravi. Próbowała różnych technik i styli, eksperymentowała z kolorami. Wreszcie czuła się wolna, ale społeczeństwo wciąż próbowało ją temperować. Byliśmy kolonią przez 100 lat, nie można oczekiwać, iż to się zmieni zaledwie w ciągu dwóch dekad. Wciąż mamy dużo zinternalizowanej nienawiści w stosunku do naszych włosów, większość ścina je lub prostuje przez całe życie. Po liceum Ravi nie poszła od razu na studia, zrobiła sobie gap year i poszła do pracy. Na jednej z rozmów kwalifikacyjnych usłyszała, iż mimo iż sprawia dobre wrażenie, powinna zmienić fryzurę na poważniejszą. Miała wtedy box braids – warkoczyki dzielone na precyzyjnie ukształtowane kwadratowe sekcje na skórze głowy, zaplatane na całej długości włosów. Na następną rozmowę Ravi przyszła już w prostych włosach. Tym razem dostała pracę.

W byłych koloniach brytyjskich – Kenii, Nigerii i Zimbabwe – ścinanie włosów jest popularne do dziś. Gdy Ravi zaplata warkoczyki komuś, kto pochodzi z państwa o podobnym doświadczeniu do jej, zawsze dokłada starań, by te osoby czuły się piękne, były dumne ze swoich loczków. Staram się im dodawać pewności siebie, choćby gdy sama jej nie mam – mówi.

Jednej z koleżanek Ravi z okresu dorastania włosy rosły bardzo szybko. Miała piękne afro – wspomina – ale jej mama zawsze pytała, co chce z nimi zrobić. Przecież ona już miała fryzurę, nie chciała ich oswajać – ścinać albo prostować. Pomyśl, choćby w Stanach Zjednoczonych: jak często widzisz dziennikarza lub dziennikarkę w telewizji w warkoczykach czy z afro?

Białe osoby często postrzegają fryzury głęboko zakorzenione w czarnej kulturze jak akcesoria. Zaplatają je, a potem się ich pozbywają. Nie idzie za tym żadna refleksja. Nie chodzi o złośliwość, prawdopodobnie nikt, robiąc sobie warkoczyki, nie chce nikogo skrzywdzić, ale kwestie rasowe rzadko kiedy są tak proste. Intencje są nieistotne, jeżeli wpływ jest szkodliwy, niewiedza i ignorancja nie powinny być wymówką. Gdy w społeczeństwie brakuje równości rasowej, romantyzowanie przedmiotów, praktyk i sposobów ekspresji zmarginalizowanej grupy prowadzi nie tylko do wymazywania, ale może również skutkować dalszą marginalizacją i pogłębionym uciskiem tych mniej uprzywilejowanych. Kiedy Kim Kardashian nosiła warkocze Fulani – fryzurę typową dla zachodnioafrykańskiego ludu, która od wieków zaplata włosy w ten sposób – nie zająknęła się choćby o ich pochodzeniu. Na czerwonym dywanie celebryci i celebrytki z warkoczykami uznawani są za oryginalnych trendsetterów. To poniżające dla osób czarnych, bo ta sama fryzura u czarnej dziewczynki kojarzy się z afroamerykańskim gettem – tłumaczy Ravi.

Pochodzę z plemienia Szona z grupy Bantu. Kilka lat temu modelki Marca Jacobsa wyszły na wybieg z włosami zaplecionymi w Bantu knots [węzły Bantu – przyp. red], a projektant twierdził, iż jest autorem tej fryzury. To kolejny przykład tego, iż czarna kultura musi być przefiltrowana, by nadawać się dla białych oczu. W Afryce włosy od wieków są sposobem na odróżnienie członków poszczególnych plemion, są tak samo ważne jak znaki plemienne. Moja babcia nosiła Bantu knots! Gdy ludzie sławni jak Marc Jacobs czy Kim Kardashian wymazują w ten sposób naszą kulturę i ignorują tradycje, wysyłają sygnał reszcie świata, iż nie należy nam się szacunek.

Prawie połowa klientów i klientek Ravi to osoby białe. Prawie nikt z nich nie ma świadomości, skąd pochodzi fryzura, o którą proszą. Na szczęście większość chętnie słucha – mówi Ravi, która nie tylko zaplata włosy, ale i edukuje, w szczególności gdy ktoś prosi o styl typowy dla konkretnego plemienia. Nie jest jednak łatwo zacząć taką rozmowę, ludzie uprzywilejowani gwałtownie stają się defensywni: Myślisz, iż jestem rasist(k)ą? – pytają, a Ravi stara się spokojnie wyjaśnić, iż nie w tym rzecz. Po prostu chce opowiedzieć o czymś ważnym nie tylko dla niej, ale dla wszystkich osób czarnych, które na co dzień zmagają się z dyskryminacją.

Czy jest szansa, by osoby białe nosiły warkoczyki będące elementem kultury osób czarnych i nie było to zawłaszczenie kulturowe? Jeśli jesteś osobą nieczarną i chcesz zrobić sobie warkoczyki, przede wszystkim dowiedz się czegoś o historii tego splotu. Poza tym idź do osoby, która wie, co robi. W ten sposób nie tylko dajesz zarobić osobom, które znają tradycję i kulturę osób czarnych, ale też dbasz o to, by fryzura była zrobiona porządnie. To także forma okazywania szacunku dla naszej kultury i pracy. Słabo zaplecione włosy mogą wyglądać jak element przebrania.

Poza tym nie negujemy wymiany kulturowej, o ile jest wymianą – kontynuuje – Różnice kulturowe powinny być celebrowane. Wymiana zapewnia bogactwo różnorodności w języku, jedzeniu, tańcu, muzyce, modzie i tak dalej. Gorzej gdy owa „wymiana” wiąże się z historią rasizmu, dyskryminacji i kolonializmu, których konsekwencje osoby czarne odczuwają do dziś. Dla osób czarnych włosy to nigdy nie są „tylko włosy”, to nasza tożsamość i doświadczenie. Chciałabym, żeby wszyscy to wreszcie zrozumieli.

Za każdym razem, gdy Ravi podróżuje czy po prostu ma spotkać się z nowymi osobami, robi research. Woli sprawdzić, czy nie będzie narażona na nieprzyjemne komentarze, przygotować się na na najgorsze. Spojrzenia nie robią już na niej wrażenia. W Polsce bywałam opluwana, wyzywana i napastowana. Nikt mi nigdy nie pomógł. Ostatecznie muszę mierzyć się z tymi problemami sama. Dlatego Ravi nigdy nie przestaje myśleć o tym, jak zostanie odebrana przez otoczenie. Bywa tak, iż mam ochotę na konkretną fryzurę, ale po chwili dochodzę do wniosku, iż jest „zbyt czarna”. Widzę różnicę również w tym, jak postrzegają mnie mężczyźni w zależności od tego, jakie mam włosy. Gdy mam warkoczyki lub afro, przeważnie przyciągam facetów, którzy podróżowali lub mieszkali w kraju, gdzie jest więcej czarnych osób niż w Polsce. Zdarzają się też tacy, którzy mnie fetyszyzują, jak tylko się spotykamy, od razu chcą dotknąć moich włosów. Na aplikacjach randkowych mam o wiele więcej par, gdy wrzucam zdjęcia w prostych włosach. Białym facetom podobają się tylko elementy mojego wyglądu, nie chcą mnie całej.

W Polsce wciąż mamy ogromny problem z ignorancją. Rasizm postrzegamy w kategoriach przemocy fizycznej i obelg, podczas gdy chodzi również o głęboko zakorzenione w nas przekonania i uprzedzenia. Twierdzimy, iż nie możemy być rasistami, bo nigdy nie mieliśmy kolonii, ale jednak, razem z całą globalną Północą do dziś czerpiemy korzyści z kolonialnej spuścizny. Dlatego potrzebujemy otwartej, krytycznej i głośnej dyskusji na temat kulturowego zawłaszczenia. To, co dla osoby białej jest przezroczyste, błahe, a choćby może wydawać się absurdalne, dla Ravi jest codziennym źródłem mikroagresji. Dlatego przypomina: Co z tego, iż sam nikogo nie obrażasz. Każda osoba biała powinna się edukować i zwracać uwagę na krzywdę innych. Nie wystarczy nie być rasistą, trzeba być antyrasistą.

Idź do oryginalnego materiału