Poprzedni wpis skończyłem pizzą z
ziemniakami na Sycylii, a konkretnie w starożytnym mieście
Syrakuzy. Dawne wieki co i rusz wychodzą tam na powierzchnię, ale
całe Syrakuzy pokryte są barokiem – kto mógłby przypuszczać,
widząc bogatą fasadę tamtejszej katedry, iż ma przed sobą jedną
ze świątyń antycznego akropolu? I to, dodajmy, całkiem nieźle
zachowaną – wystarczy wejść do środka.
Może W. Sz. Czytelnik pamięta, że
już o takim przypadku na blogu wspominałem, wszak inkaska
Coricancha, naczelne miejsce kultu Inków, także skryte zostały w
barokowych ścianach, nie katedry co prawda, a klasztoru, ale zawsze.
Barok bowiem, dziecię europejskiej cywilizacji, spotkać można
praktycznie na całym Świecie – poza Antarktydą i Australią. W
Afryce będą to nieliczne ślady na południu kontynentu i – na
upartego – rezydencje władców Etiopii, w Azji portugalskie
katedry Goa, Makao czy Filipin, w Amerykach zaś nieraz cała tkanka miejska. Zwłaszcza na terenach należących do Hiszpanii i
Portugalii.
Lima - fasada kościoła św. Augustyna w stylu mestizo
Ruiny jezuickich redukcji misyjnych
Na wschodzie Europy barok sięga tam, gdzie niegdyś
dochodziły granice Rzeczypospolitej (za pierwszy barokowy budynek w
Europie Wschodniej uznaje się kościół w Nieświeżu u
Radziwiłłów, słynny z rodowej krypty i przedstawienia Ostatniej
Wieczerzy przy okrągłym stole; wzorowany był na rzymskim kościele
Il Gesu, siedzibie jezuitów, propagatorów baroku), acz trudno
petersburskie cerkwie Rastrellego kwalifikować jako
klasycystyczne.
Sobór Smolny w Petersburgu - dzieło Rastrellego
Kozacki barok Ławry Peczerskiej w Kijowie
Sycylia (i Neapol) to też miejsca, w których
działał jeden z najważniejszych barokowych malarzy, Michał Anioł
Merisi. Znany jako Caravaggio. W przeciwieństwie do swego bardziej
znanego imiennika, mistrza renesansu, Caravaggio skupił się na grze
nastrojem, światłem i emocjami. Kaplica Sykstyńska Buonarottiego
jest wspaniale wystudiowana, piękna, ale sucha taka. Zbyt
matematyczna (o pućkach, jakie malował Leonardo da Vinci to nawet
szkoda gadać). A dzieła Caravaggia... No, są barokowe. Czyli
emocjonalne. Owszem, nie jestem wielkim fanem baroku, ale dorastałem
w Polsce, gdzie po inwazji Szwedów (czyli Potopie) trzeba było cały
kraj odbudować – i zrobiono to w niezwykle bogatym barokowym
stylu. I wcale nie trzeba jechać do Wilna i zachwycać się
kościołem śś Piotra i Pawła na Antokolu. Ślady są w każdym
niemal polskim miasteczku.
Klasztor bernardyński w Warcie
Kapliczki w łódzkim Lesie Łagiewnickim
A z Sycylii jest dosłownie rzut
kamieniem na Maltę, gdzie Caravaggio popełnił był swoje
największe dzieło – wiszący (a adekwatnie zajmujący całą
ścianę – bo to dosłownie największe dzieło) w konkatedrze w
Valletcie obraz Ścięcie świętego Jana. Artysta pod kuratelę
joannitów uciekł, gdyż we Włoszech mocno sobie nagrabił. Malta
– o której na blogu było już wielokrotnie – cała jest
barokowa. W końcu krzyżowcy przybyli tam w połowie XVI wieku, i
ufortyfikowali to strategiczne miejsce wedle najlepszych wzorców z
epoki. To nie jedyne, co łączy Maltę z Polską (i nie mówię tu o
zapiekankach) – jednym z architektów upiększających Vallettę
był Stefan Ittar. Jemu Maltańczycy zawdzięczają chociażby gmach
Biblioteki Narodowej. Na Malcie także zmarł – kilka lat przed
francuską inwazją na wyspy.
Fragment maltańskiej stolicy powstały w czasie francuskiej okupacji
Caravaggio, który zdążył nawet
zostać kawalerem maltańskim, nie skończył tam żywota. Znowu
nabroił, trafił do aresztu i zbiegł na Sycylię. Zaprawdę, gdyby
malarz urodził się w Rzeczypospolitej, a nie w Lombardii jak nic
zostałby sejmikowym krzykaczem, warchołem i Sarmatą pełną gębą.
Kto wie, może by się i z Janem Chryzostomem Paskiem na szable
pojedynkował (i tak, wiem: Caravaggio zmarł ćwierć wieku przed
urodzeniem się Paska; ale teoretyzujemy, a skoro tak, to mógłby
urodzić się chwilę później, i nie umrzeć przed czterdziestką;
może żył krótko, ale intensywnie, raczej Roy Batty niż Stefan
Karwowski). Może dlatego odczuwam do tej postaci pewną sympatię, o
trochę mi głupio, iż we wcześniejszych wpisach o Malcie nie wspominałem o tym barokowym celebrycie. Zresztą może i dobrze, bo
teraz mogłem zrobić cały (połowę, może jedną trzecią) wpis o
Caravaggiu. Nie umieszczę tu też zdjęcia tego obrazu. Kto ciekawy,
sam do vallettańskiej (valletckiej? vallettiańskiej? ech, ten nasz kochany język) konkatedry sobie wejdzie i dzieło zobaczy.
Konkatedra w Valletcie
A
potem niech sobie przysiądzie w jednej z knajpek barokowej starówki
i zje narodowe maltańskie danie, czyli potrawkę z królika – bo
grubszego zwierza tam nie uświadczysz.
Królik homar - kiedyś danie biedoty, dziś wzbudzające zawiść u przechodniów spoglądających w talerz
No, albo jakiegoś roboka
z morza, w końcu całe państwo jest wodą opasane.
Wielka Zatoka na Malcie
Barokową
Maltę krzyżowców zniszczyła – jak wspominałem – Francja.
Francja, dodajmy, oświeceniowa. Wiek Rozumu, nazwa to wspaniały
zabieg marketingowy, Oświecenie okazało się być w rzeczywistości
mrocznym czasem pełnym krwawych łaźni i ludobójstw (z Wielką
Rewolucją Francuską na czele, niech jej miano będzie przeklęte).
Wstrząsów tych nie przetrwało także wiele zacnych bytów
państwowych (o Dubrowniku czy Wenecji
wspominałem, o
Rzeczypospolitej zapomnieć nie mogę), a te, przez które przetoczył
się rewolucyjny walec zmieniły się całkowicie. Aż mnie otrząsa.
To może stworzę teraz jakiś wpis ową Francję szkalujący nieco?
O Paryżu już było, to teraz inny region wezmę na tapetę.