Mam na imię Krystyna, mam 48 lat i stoję przed bolesnym wyborem, który rozdziera mi serce. W naszym spokojnym miasteczku nad Wisłą mój syn Michał oznajmił, iż zamierza ożenić się ze swoją dziewczyną Kingą. Pełni nadziei marzą, by zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmujemy ja i mój mąż. Jestem jednak stanowczo przeciwna, a powód mnie gryzie od środka. Ta decyzja może na zawsze zmienić nasze relacje z synem, ale nie mogę postąpić inaczej, boję się o swoją przyszłość i powtórzenia cudzych błędów.
Michał i Kinga błagają nas, by pozwolić im żyć w naszym kawaleraku. Razem z mężem, Piotrem, mieszkamy w tej chwili w dwupokojowym mieszkaniu razem z Michałem. Kawalerkę kupiliśmy kilka lat temu, biorąc kredyt hipoteczny, który spłaciliśmy dopiero niedawno. To mieszkanie to nasz plan na emeryturę. Wynajmujemy je, by oszczędzać pieniądze i żyć godnie na starość. Teraz dochód z najmu nie pozostało kluczowy, ale za kilka lat stanie się naszą jedyną poduszką bezpieczeństwa. Bez tych pieniędzy czeka nas bieda, a ja nie chcę spędzić starości, licząc każdy grosz.
Kinga mieszka w ciasnym dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami, młodszą siostrą i chorą babcią. Ich rodzina marzy, iż Kinga wyjdzie za mąż, a w ich domu zrobi się więcej miejsca. Rodzice Kingi nie mają możliwości kupić młodym własnego lokum i pokładają nadzieję w nas. Ale ja nie mogę się zgodzić. jeżeli pozwolimy Michałowi i Kindze zamieszkać w tym mieszkaniu, nigdy nie będę w stanie ich stamtąd wyprowadzić – zwłaszcza jeżeli urodzi się im dziecko. Ta myśl wbija mi się w serce jak drzazga, bo wiem, iż dobroć może skończyć się katastrofą.
Moja przyjaciółka Danuta wpadła w podobną pułapkę. Pozwoliła córce i zięciowi mieszkać w lokalu, który wynajmowała, uprzedzając, iż to tylko tymczasowe. „Oszczędzajcie na własne mieszkanie, potem się wyprowadzicie” – mówiła. Ale oni nie oszczędzali. Zamiast tego wydawali pieniądze na wakacje, drogie ubrania i elektronikę. niedługo urodziły im się dzieci, a teraz Danuta nie może ich wyrzucić. „Jak mam wygnać córkę z maluchami? – płakała przede mną. – A pieniędzy od nich nie wezmę, córka jest na urlopie macierzyńskim. Ja ledwo wiążę koniec z końcem z emeryturą!” Jej łzy i rozpacz stały się dla mnie przestrogą. Nie chcę powtórzyć jej losu.
Boję się, iż Michał i Kinga, dostawszy mieszkanie, odpuszczą sobie. Będą żyć wygodnie, nie myśląc o przyszłości. Po co mają oszczędzać, skoro mają darmowy lokal? A my z Piotrem zostaniemy z niczym. Gdy przejdziemy na emeryturę, będziemy musieli walczyć o przetrwanie za marne grosze, odmawiając sobie wszystkiego. Ta myśl przyprawia mnie o dreszcze. Nie chcę, by moja starość stała się walką o przetrwanie, gdy nie będzie mnie stać choćby na leki.
Michał patrzy na mnie z urazą, nie rozumiejąc, dlaczego jestem taka uparta. „Mamo, nie mamy gdzie mieszkać – mówi. – Kinga nie może zostać u rodziców, tam jest za ciasno”. Jego słowa bolą, ale nie ustępuję. „Wynajmijcie mieszkanie, oszczędzajcie na swoje – odpowiadam. – My z ojcem daliśmy radę, wy też dacie”. Ale w jego oczach widzę rozczarowanie, a to łamie mi serce. Kinga milczy, ale jej wzrok jest pełen wymówek, jakbym niszczyła ich marzenia. Czuję się jak potwór, ale nie mogę się wycofać.
Co noc leżę bez snu, analizując naszą ostatnią rozmowę. Wyobrażam sobie, jak Michał i Kinga wynajmują maleńkie mieszkanko, licząc każdą złotówkę, i ściska mi się serce z żalu. Ale potem przypominam sobie Danutę, jej łzy, jej biedę, i wraca we mnie determinacja. Ja i Piotr pracowaliśmy całe życie, by zapewnić sobie starość. Dlaczego mamy poświęcać wszystko dla ich wygody? Są młodzi, mają czas i siłę, by budować swoje życie.
Wiem, iż moja odmowa może odepchnąć Michała. Może chować do mnie urazę, a nasza ciepła więź może się zerwać. Kinga może go przeciwko mnie nastawić, a ja zostanę bez syna. Ta myśl wbija mi się w serce jak nóż. Ale nie mogę ryzykować swojej przyszłości, nie mogę powtórzyć błędu Danuty. Chcę, by Michał i Kinga nauczyli się brać odpowiedzialność za siebie, tak jak my z Piotrem. My też zaczynaliśmy od zera, braliśmy kredyt, oszczędzaliśmy, ale osiągnęliśmy swój cel. Dlaczego oni nie mogą?
Siedząc przy oknie, patrzę na zaśnieżone uliczki miasteczka i czuję, jak we mnie szaleje burza. Kocham swojego syna, ale nie mogę poświęcić wszystkiego dla jego chwilowego szczęścia. Niech wynajmują, niech walczą o swoją przyszłość. Wierzę, iż dadzą radę, ale strach przed ich utratą mnie prześladuje. Czy postępuję słusznie? Czy moja twardość stanie się murem, który nas na zawsze rozdzieli?