"Wakacje all inclusive w Turcji odsprzedam". Powodzianie masowo rezygnują z wczasów

natemat.pl 1 dzień temu
W ciągu zaledwie kilku dni życie osób zamieszkałych na południu naszego kraju zmieniło się diametralnie. Powódź w Polsce zniszczyła całe miasta. Ludzie, którzy jeszcze do niedawna odliczali dni do wymarzonego all inclusive, teraz próbują z nich zrezygnować. Każdy grosz jest im potrzebny na odbudowanie domów.


Turcja, Grecja, Egipt, czy Tunezja zachwycają pogodą we wrześniu. Nic więc dziwnego, iż wiele osób zarezerwowało tam jesienne all inclusive. kilka z nich spodziewało się, iż ich plany urlopowe pokrzyżuje powódź. Teraz masowo próbują odwołać albo przełożyć swoje wakacje. A to nie jest takie proste.

Niektóre biura podróży idą na rękę turystom. Inne robią problemy


Od weekendu media społecznościowe zalewają kolejne wpisy dotyczące prób odsprzedania wakacji all inclusive. "Cześć, w związku z zalewaniem naszej miejscowości sprzedam wycieczkę: 18.09-26.09 Kreta, Analipsi, hotel Asana, all inclusive" – pisze jedna z autorek takiego wpisu. "Chcielibyśmy odzyskać 6 tysięcy, ale jesteśmy gotowi na negocjacje" – dodaje.

"Z powodu powodzi, jesteśmy zmuszeni odsprzedać wakacje w Turcji. Wstępnie chcielibyśmy odzyskać chociaż 6 tysięcy. Wylot już jutro, dlatego rozważę każdą propozycję. Ale proszę tylko o poważne i rozsądne propozycje" – pisała kolejna klientka biura podróży.

Historia turystki, która miała lecieć do Turcji, zakończyła się szczęśliwie. Biuro podróży zgodziło się na zmianę terminu wyjazdu. W przypadku Krety nie znamy zakończenia, ale pod postem było kilka wpisów zainteresowanych osób i słowa otuchy – "Życzymy wytrwałości. Staramy się pomagać" – pisała jedna z internautek.

Niestety, nie wszystkie historie miały tak pozytywne zakończenie i spotkały się ze zrozumieniem. "Mamy wykupioną wycieczkę na 21.09. Lot z Wrocławia. Jesteśmy uziemieni pod Kłodzkiem. Biuro podróży sugeruje rezygnację z wycieczki z potrąceniem 90 proc. poniesionych przeze mnie kosztów" – pisała jedna z internautek szukająca pomocy i porad pośród innych podróżników.

"Nie, nie mam ubezpieczenia od rezygnacji. Help. P.S. napisałam do biura, to konsultant napisał mi, iż mam jeszcze 4 dni do wylotu, żebym powoli ruszyła na lotnisko, żeby zdążyć na czas…" – dodawała. Z pewnością nie tak powinna wyglądać komunikacja jednego z większych touroperatorów w Polsce.

Ubezpieczenie od rezygnacji? Sytuacja nie jest wcale taka oczywista


W najlepszej sytuacji są teraz osoby, które miały wykupione ubezpieczenie od rezygnacji z wyjazdu. Jest to wydatek kilkudziesięciu złotych od osoby, co przy wyjazdach za kilka lub kilkanaście tysięcy jest naprawdę niewygórowaną kwotą.

Tylko iż posiadanie takiego ubezpieczenia nie jest gwarancją zwrotu pieniędzy, bo wszystko zależy od tego, co było zawarte w umowie. Jedni będą mogli odzyskać całą kwotę, inni tylko jakąś część. W jednym przypadku można otrzymać zwrot za wszystkich członków wyjazdu, w innym rezygnacja może obejmować wyłącznie kupującego. Umowa decyduje również o tym, co może być powodem do rezygnacji.

– Niektórzy mogą zrezygnować np. na skutek utraty dokumentów. Przy czym to musi być potwierdzone przez policję. Inni mogą zrezygnować ze względu na stan zdrowia, ale konieczne jest wtedy przedstawienie zaświadczenia lekarskiego – wyjaśnia nam Jarosław Kałucki z Travelplanet.pl.

Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić w zaufanym źródle, decyzje w kwestii powodzian podjęły już biura podróży Itaka i Join Up!. W obu przypadkach operatorzy zdecydowali, iż każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. Na co dokładnie mogą liczyć klienci? W grę wchodzi przede wszystkim zmiana terminu wyjazdu, a w szczególnych przypadkach także możliwość rezygnacji na korzystnych warunkach.

Do tych informacji odniósł się Kałucki. – Moim zdaniem takie działania touroperatorów są przykładem odpowiedzialnego prowadzenia biznesu. Biura podróży pokazały to już przy okazji pożarów na Rodos. Dzięki takiemu działaniu ich klienci mogą czuć się bezpieczniej. Niestety ci, którzy urlop zorganizowali na własną rękę, teraz mogą mieć duże problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy – zaznaczył.

Chcą odsprzedać all inclusive. To najprostsze i najszybsze rozwiązanie


Jednak nie wszyscy zdecydowali się na zakup takiego ubezpieczenia. Dodatkowo choćby osoby, które je posiadają, mogą mieć zapis w umowie, iż klęska żywiołowa nie jest powodem do rezygnacji z wyjazdu. Wtedy pozostają rozmowy z biurem podróży, albo próba odsprzedania wyjazdu komuś innemu.

Klienci mogą mieć problemy z jeszcze jednego powodu. Jak informuje nas Kałucki, prawo turystyczne zakłada, iż rezygnacja lub zmiana terminu wyjazdu możliwa jest, kiedy klęską żywiołową dotknięty jest region, do którego miał być realizowany wyjazd, a nie miejsce, gdzie podróż miała się zacząć.

W mediach społecznościowych nie brakuje grup, na których ludzie odsprzedają swoje wakacje all inclusive (i nie tylko), albo proponują, iż je od kogoś odkupią. I jest to całkowicie legalny sposób. Jednak trzeba być ostrożnym, żeby nie naciąć się na oszustów. Właśnie dlatego szczegóły warto dogadywać telefonicznie, a najlepiej być w biurze podróży podczas przepisywania umowy. O ile jest to możliwe.

Jak dokładnie przebiega cedowanie wyjazdu? – Wystarczy pójść do biura podróży i powiedzieć, iż przekazujemy wycieczkę. Trzeba też podać dane osób, które zajmą miejsce rezygnujących. Ze strony touroperatora konieczne jest wtedy przebukowanie miejsc w samolocie, w hotelu i tyle. To jest naprawdę bardzo proste. jeżeli wycieczki są autokarowe, to można zrobić to wręcz przy wsiadaniu do autokaru, podpisując specjalne oświadczenie – wyjaśnił nasz rozmówca.

Jednak tu również utrudnieniem mogą być zapisy umowy. Wiele biur podróży zastrzega sobie, iż zmiana członków wyjazdu możliwa jest nie później niż na 2-3 tygodnie przed wyjazdem. Po tym terminie może nie wyrazić na to zgody. Jedne dane podróżnych zmieniają za darmo, inne naliczają za to dodatkowe opłaty. Mimo wszystko dla osób walczących z powodzią jest to jedno z najlepszych rozwiązań, o ile chcą odzyskać choć część pieniędzy.

Podróż na własną rękę? Tu o zwrot będzie najtrudniej


Zdecydowanie w najgorszej sytuacji są w tej chwili osoby, które wyjazd postanowiły zorganizować na własną rękę. Tanie linie lotnicze w zasadzie nie uwzględniają możliwości zwrotu biletu. Powodem może być jedynie śmierć podróżnego lub kogoś z pierwszej linii pokrewieństwa, albo choroba, która uniemożliwia podróż.

Nieco lepiej wygląda to w przypadku tradycyjnych przewoźników. Wielu z nich zapewnia możliwość zmiany terminu podróży, a także rezygnację z podróży. Tu trzeba jednak sprawdzić warunki linii lotniczej, bo każda ma inne zapisy. Pewne jest jednak, iż odsprzedanie biletu innej osobie będzie w zasadzie niemożliwe. Koszta zmiany danych osobowych są tak duże, iż jest to po prostu nieopłacalne.

Kwestią płynną jest również zwrot pieniędzy za nocleg. Tutaj najlepiej kontaktować się bezpośrednio z gospodarzem lub hotelem. Często zmiana terminu przyjazdu lub rezygnacja możliwa jest choćby na kilka dni przed podróżą.

Idź do oryginalnego materiału