Pierwsze wypieki powstawały w garażu
Rodzinna firma Ryszarda i Kornelii Gotszlik powstała w 1987 roku. Pan Ryszard - z zawodu nauczyciel - szukał dodatkowego zajęcia na wakacje. Zainspirowany działalnością rodziny z Rumi, postawił na produkcję wafli do lodów. Pierwsze wypieki powstawały w garażu przy domu w Jarocinie. Początki działalności nie należały do łatwych. Wyzwaniem było znalezienie rynków zbytu, bo wielu potencjalnych klientów miało już swoich dostawców.
Przełomowe kontrakty i rozwój zakładu Gotszlik
Przełom nastąpił na początku lat 90. - wraz z kontraktami w Niemczech i współpracą z McDonald’s w Polsce. Firma dynamicznie się rozwijała. Pojawiały się nowe maszyny i skala produkcji była coraz większa, a do tego Ryszard Gotszlik szukał pomysłów na działalność całoroczną, dlatego też zdecydował o budowie nowego zakładu przy ul. Glinki w Jarocinie. Inwestycja w nową siedzibę, w której działalność prowadzona jest od 2002 roku, pozwoliła rozpocząć produkcję ciastek.
Syn przejmuje stery i rozwija firmę
W 2012 roku stery w firmie przejął syn założycieli, Tomasz Gotszlik. To on odpowiada za modernizację parku maszynowego, automatyzację produkcji i rozwój eksportu. Zakupił też kolejne budynki przy ul. Glinki, gdzie przeniesiona została produkcja ciastek.
- Praca w firmie to moja pasja. Każda nowa inwestycja, każda kolejna linia produkcyjna daje ogromną satysfakcję - podkreśla Tomasz Gotszlik.
Sto rodzajów ciastek, tysiące wafelków, ciast i komponenty do lodów
Dziś produkcja oparta jest na czterech filarach. Pierwszym i największym są wafle do lodów, których firma oferuje kilkadziesiąt rodzajów. Na godzinę jarociński zakład produkuje ich ok. 60 tysięcy sztuk. Są to różnego rodzaju rożki, stożki, kubeczki, miseczki - także kolorowe czy bezglutenowe oraz dekoracje jak np. rurki, misie czy serduszka. Wafle do lodów dostępne są w sprzedaży detalicznej oraz są dystrybuowane przez kanał HoReCa, który obejmuje lodziarnie, restauracje i kawiarnie.
Na drugim miejscu jest bogata oferta ciastek, których w jarocińskiej firmie produkowanych jest kilkadziesiąt rodzajów. Są to pierniki, ciastka kruche i biszkoptowe w połączeniu z różnymi dodatkami, jak: margaretki, precle, ciastka amerykańskie, ciastka z pianką czy rurki z kremem. Dużą popularnością cieszą się przekąskowe goferki, głównie maślane, ale są także kolorowe - barwione naturalnymi pigmentami czy smakowe, np. paprykowe, pomidorowe czy serowe. Na godzinę w zakładzie produkowanych jest ok. 80 tysięcy sztuk takich wafelków.
Trzeci filar to ciasta, które produkowane są od 6 lat. Wśród ok. 40 ich rodzajów można znaleźć m.in.: ciasto cytrynowe, bananowe, truskawkowe, marchewkowe, czekoladowe czy piernikowe. Produkty tych 3 kategorii trafiają do sieci takich jak Dino, Biedronka, Lidl, Stokrotka czy Intermarche, a także na rynki zagraniczne - do wielu państw Europy, a także do Stanów Zjednoczonych.
Od 6 lat firma Gotszlik wytwarza także komponenty do produkcji lodów w marce Gelato Grande Gusto. Dostępne są smaki: śmietankowe, waniliowe, czekoladowe, truskawkowe, mango-marakuja, jagodowe, cytrynowe, pomarańczowe, a nowością w okresie 2025 jest pistacja. Produkowane są na pełnym mleku, wyróżniają się prostym składem i wyjątkowym, naturalnym smakiem. Można je spotkać w lodziarniach w całej Polsce.
Powstaje nowy zakład, firma rośnie w siłę
Gotszlikowie nie zwalniają tempa. Aktualnie swoje produkty przechowują w dwóch magazynach zewnętrznych, a produkcję prowadzą w 3 lokalizacjach. W Golinie rośnie nowy zakład, który docelowo ma stać się siedzibą całej firmy. W ubiegłym roku powstała tu pierwsza hala o powierzchni 2500 m2, gdzie działają dwie linie produkcyjne do wafli oraz mieści się magazyn.
Pod koniec 2025 roku ma ruszyć budowa drugiej hali o takim samym metrażu, a w 2027 roku - trzeci etap budowy. - Chcemy połączyć wszystkie lokalizacje produkcyjne i magazynowe w jedno miejsce, aby działać jeszcze sprawniej. To będzie dla nas kolejny istotny krok, który musimy wykonać, żebyśmy byli jeszcze lepsi w tym, co robimy - mówi Tomasz Gotszlik.
Źródłem sukcesu firmy Gotszlik jest świetna załoga
Rodzinna firma z polskim kapitałem zatrudnia w tej chwili około 120 osób, a w okresie - choćby 150. To zespół - jak mówi właściciel - jest największym kapitałem i źródłem sukcesu. Wiele osób pracuje tu od lat, a dobra atmosfera przekłada się nie tylko na zaangażowanie w powierzone obowiązki, ale i rozwój przedsiębiorstwa.
Rozmowa z Tomaszem Gotszlikiem - właścicielem jarocińskiej firmy Gotszlik
Firma zaczynała od produkcji wafli do lodów, a dziś jest także uznanym producentem ciastek.
Dokładnie. Początki, tak jak w przypadku wafli do lodów, były trudne - rynek był nasycony. To był początek lat 2000 i firm w tej branży na rynku było bardzo dużo. Mimo wszystko udawało się nam znajdować nisze w rynku i z coraz większym sukcesem sprzedawać także ciastka. Specjalizujemy się m.in w ciastkach z pianką, piernikach czy w ciastkach typu mix w opakowaniach familijnych. Znaleźliśmy swój duży kawałek tortu w tej kategorii.
Od kiedy pan jest związany z firmą?
Od zawsze. Już jako nastolatek pomagałem rodzicom w pracy. Polubiłem to i do dziś kocham to, co robię. Kiedy rodzice prowadzili firmę, ja założyłem mały biznes w Kołobrzegu. Prowadziłem tam kilka lodziarni i hurtownię. Od 2012 roku formalnie zarządzam firmą. Wtedy zmieniliśmy formę prawną - z działalności gospodarczej na spółkę z o.o. i połączyliśmy wszystkie nasze działalności. przez cały czas jednak pozostajemy firmą rodzinną. Mimo, iż rodzice są na emeryturze, są dla mnie ogromnym wsparciem. Mama w dalszym ciągu ma oko na dział księgowy. Konikiem taty - ze względu na jego zamiłowanie do mechaniki - jest dział techniczny.
Jakie wyzwania czekały na pana po rozpoczęciu zarządzaniem firmą?
Największym wyzwaniem było zautomatyzowanie produkcji. Zrobiliśmy to w dziesięć lat, wymieniając 95% całego parku maszynowego. Dzięki temu zwiększyliśmy wydajność, jakość produktów i elastyczność, ograniczyliśmy zużycie energii i gazu. To były odważne kroki. Mój tata nie jeden raz mówił: Tomek, zwariowałeś, co ty robisz? A dzisiaj mówi: Kurcze, miałeś rację. To jest miłe, żeby usłyszeć od taty, od mojego mentora, takie słowa. Odwaga w biznesie jest bardzo ważna, bo jeżeli robilibyśmy jeden krok do przodu i dwa kroki w tył, to by się to wszystko nie udało.
Trzeba pamiętać, iż każdą decyzję, każdą inwestycję poprzedza odpowiednia analiza. Wszystko liczymy i jest tak, iż czasami cyfry nie zawsze są obiecujące, nie pokazują tego, czego byśmy chcieli. Właśnie wtedy potrzebna jest odwaga i intuicja.
I zawsze się udaje? Zawsze się opłaca ryzykować?
Porażki też są, bo to jest wpisane w ryzyko w biznesie. Było kilka nieudanych inwestycji, produktów, kiedy nam się wydawało, iż to jest rewelacyjny produkt i świat go będzie chciał, a okazywało się, iż jednak niekoniecznie. Przykładem jest nasz kubek do kawy, który jest produktem rewolucyjnym. Jest to wafelek z czekoladą, do którego możemy wlać kawę, wypić ją, a potem zjeść kubeczek. W momencie, kiedy ruszyliśmy z produkcją, wybuchła pandemia. Cały świat się odwrócił przeciwko naszemu marketingowi, naszemu pomysłowi, więc zostało to totalnie ścięte z dnia na dzień. Dopiero teraz powoli wracamy z tym produktem i zderzamy się z innym problemem. Od ponad roku ceny czekolady na rynkach na całym świecie są bardzo wysokie i znowu cios. Kubek zaczął się fajnie sprzedawać i nagle się okazuje, iż musimy podnieść cenę o 50%.
Mieliśmy takie produkty, w które zainwestowaliśmy niemałe środki, a coś się nie udawało. Jak to w życiu bywa, zawsze coś może nie wyjść, coś może pójść nie tak. Ważne jednak, żeby sukcesów było zdecydowanie więcej niż porażek.
Firma ciągle się rozwija, powstają nowe zakłady.
Ostatnie 15 lat to mocne inwestycje w wymianę parku maszynowego i sukcesywna rozbudowa. Kupujemy kolejne maszyny, ale pomieszczenia, którymi dysponujemy, nie są z gumy, dlatego w 2015 roku zakupiłem budynki przy ul. Glinki, czyli po sąsiedzku z naszym zakładem i tam przenieśliśmy produkcję ciastek. Jednak tutaj, na Glinkach dookoła jesteśmy zabudowani, więc nie ma możliwości dalszej rozbudowy, dlatego kupiłem działkę w strefie przemysłowej w Golinie. Tam w zeszłym roku powstał pierwszy etap budowy nowego zakładu - hala o powierzchni 2500 m2. W tej chwili działają tam dwie linie wypiekowe do wafli oraz magazyn wyrobów gotowych. Jest to dla nas bardzo istotny bufor, zarówno jeżeli chodzi o produkcję, jak i powierzchnię magazynową, której ciągle brakuje. Mam wrażenie, iż ile byśmy jej nie mieli, to ciągle będzie mało.
Przy takiej skali produkcji i dużych kontraktach park maszynowy musi działać praktycznie bez przerwy.
Mamy sztab pracowników, który czuwa nad tym, aby maszyny były sprawne. Dział utrzymania ruchu jest liczny, mechanicy cały czas serwisują maszyny i również pracują w systemie trzyzmianowym. Nie możemy sobie pozwolić na przestoje, bo pracujemy z dużymi sieciami, a każde opóźnienie jest obarczone wysokimi karami finansowymi.
Jak w praktyce wygląda dystrybucja tak dużych ilości tak delikatnych produktów?
Każdego dnia z naszego zakładu wyjeżdża od 50 do choćby 400 palet, dlatego logistyka odgrywa kluczową rolę. Produkty magazynujemy w dwóch lokalizacjach - w nowej hali w Golinie (ciastka i wafle detaliczne) oraz w budynkach po firmie Paged (wafle HoReCa i komponenty do lodów).
Około 80% transportu realizują dla nas firmy Raben i Schenker, z którymi współpracujemy od lat - mają doświadczenie w obsłudze delikatnych, przestrzennych produktów wymagających specjalnych warunków. Dysponujemy też własną flotą, co daje nam elastyczność, szczególnie gdy klienci wymagają transportu bezpośrednio od nas lub gdy jednego dnia musimy wysłać wyjątkowo duże ilości towaru.
Na jakie rynki trafiają wasze produkty?
Jesteśmy obecni w większości sieci handlowych w Polsce - m.in. Dino, Biedronce, Aldi, Lidlu, Intermarche, Stokrotce. Coraz mocniej rozwijamy eksport - do państw skandynawskich, Niemiec, Czech, Słowacji, Grecji, Włoch, Ukrainy, a także do USA.
Byliśmy znani na rynku polskim z ciastek i wafli, ale eksport był bardzo mały. O 3-4 lat to zmieniamy, jeździmy na targi branżowe polskie: Expo Sweet i Sweet Tech i zagraniczne we Włoszech, Niemczech czy Holandii. Przez to jesteśmy bardziej widoczni na rynkach zagranicznych. Przybyło nam sporo klientów i eksport z roku na rok rośnie. Coraz aktywniej działamy w sieci - przygotowujemy nową stronę internetową, jesteśmy w social mediach, planujemy uruchomienie sklepu internetowego.
Jednak to niejedyne działania promocyjne związane z marką Gotszlik. Wiem, iż rozpoczynacie nową współpracę. Może pan uchylić rąbka tajemnicy?
Uruchamiamy właśnie duży projekt z Katarzyną Bosacką, znaną w Polsce z promowania zdrowej żywności i programu telewizyjnego „Wiem, co jem”. Wspólnie wprowadzamy linię ciastek sygnowaną jej nazwiskiem. Pani Katarzyna będzie ambasadorką tej serii, a jej wizerunek oraz rekomendacja pojawią się na opakowaniach.
Jakie produkty powstaną w ramach tej współpracy?
Będzie to linia produktów o nazwie ŁAŁ! Na początek planujemy trzy-cztery rodzaje ciastek. Będą to produkty o prostym, czystym składzie - część z obniżoną zawartością cukru, a część całkowicie bez cukru, np. na naturalnych słodzikach czy ksylitolu. Opakowania i receptury są już na ukończeniu, a kampania internetowa właśnie wystartowała. Równolegle prowadzimy rozmowy z sieciami handlowymi.
Dlaczego zdecydowaliście się na takie produkty i ambasadorkę?
Widzimy wyraźnie, iż konsumenci coraz częściej czytają etykiety i zwracają uwagę na skład. Brakuje na rynku ciastek z naprawdę prostą recepturą, bez zbędnych dodatków i bez nadmiaru cukru. Jednocześnie sama deklaracja „prosty skład” na opakowaniu nie wystarcza - klienci są ostrożni, bo to hasło bywa nadużywane. Dlatego obecność Katarzyny Bosackiej i podpis „polecam” lub „wiem, co jem” nada naszym produktom wiarygodność i zachęci konsumentów.
Skąd wziął się pomysł na wspólną linię produktów?
Zdobyłem kontakt do pani Katarzyny Bosackiej, zadzwoniłem i długo rozmawialiśmy o produktach w naszej ofercie. Opowiedziałem m.in. o wafelkach do lodów i goferkach z linii fit, bez cukru, z mąką pełnoziarnistą. Uznałem, iż warto je pokazać szerzej. Pani Katarzyna zaprezentowała je później w swoich mediach społecznościowych, co spotkało się z bardzo pozytywnym odzewem. Podczas kolejnego spotkania pojawiła się idea stworzenia wspólnej linii pod markami Gotszlik i Katarzyna Bosacka. Dziś rozpoczynamy kampanię promocyjną, a ciastka ŁAŁ! niebawem pojawią się na sklepowych półkach.
Co uznaje pan za największy sukces firmy?
To szybka rozbudowa naszego zakładu, ale to jest efekt łańcuchowy. Dzięki zaangażowaniu naszego całego zespołu i dzięki temu, iż nasze produkty znajdują uznanie, możemy się tak gwałtownie rozbudowywać. Budowa pierwszego etapu zakładu w Golinie jest bardzo ważnym etapem i krokiem milowym - i to dla nas bardzo duży sukces.
Mamy też wiele naszych sukcesów wewnętrznych - począwszy od zespołu, który u nas pracuje, przez każdą nową maszynę i linię produkcyjną - to dla nas sukcesy i duże wydarzenia w firmie. A jest ich dużo, bo praktycznie nie ma kwartału, żeby nie stawała jakaś nowa maszyna, a półrocza - żeby nie stawała jakaś większa linia produkcyjna. To się dzieje cały czas.
Jakie było dla was największe wyzwanie, któremu musieliście stawić czoło?
Największym wyzwaniem, z którym przyszło nam się zmierzyć, był moment pandemii. To był właśnie początek sezonu, klienci, którzy wcześniej kupili nasze wafle, informowali, iż nie zapłacą, a ci, którzy mieli je zamówić, mówili, iż rezygnują, bo świat się zamyka, lodziarnie też. Tymczasem my mieliśmy pełne magazyny wafli, które produkujemy już od stycznia. Pojawiło się fundamentalne pytanie: co dalej?
Nie mogliśmy siedzieć i czekać, musieliśmy działać i szukać rozwiązania. Wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby rozszerzyć ofertę wafelków do lodów w małych opakowaniach, które wcześniej nie były tak popularne. Pandemia zmieniła jednak wszystko - ludzie zostali w domach, kupowali litrowe lody i szukali wafelków, aby „przenieść lodziarnie do domu”. W ciągu 3-4 tygodni udało nam się uratować sytuację: część klientów zaczęła się do nas odzywać, my kontaktowaliśmy się z innymi, a zamówienia od supermarketów wzrosły o kilkaset procent.
Od tamtej pory wafle w małych opakowaniach w marketach sprzedają się bardzo dobrze - klienci się do nich przyzwyczaili i przez cały czas je kupują. w tej chwili nasza produkcja wafli do lodów rozkłada się po połowie między kanał HoReCa (duże kartony dla lodziarni) i detal (małe paczki dla supermarketów). Sprzedajemy ich bardzo dużo i jesteśmy w tej kategorii liderem na rynku, obecni w większości polskich supermarketów.
Firma to nie tylko produkcja, ale i społeczna odpowiedzialność. W co się angażujecie?
Wspieramy lokalne inicjatywy, jak półkolonie, festyny, zbiórki - najczęściej naszymi produktami. Pomocy finansowej udzielamy natomiast organizacjom sportowym - Sparcie Jarocin, kubowi IPPON Jarocin czy klubowi bokserskiemu SWG z Gostynia.
Gotszlik Sp. z o.o.
ul. Glinki 27a, 63-200 Jarocin
tel.: +48 62 747 98 88
e-mail: [email protected]
gotszlik.pl
facebook.com/gotszlik















