W poszukiwaniu szczęścia na wakacjach

twojacena.pl 12 godzin temu

Wakacje za szczęściem

Cały rok marzymy o wakacjach, przygotowujemy się, mamy nadzieję, iż wrócimy szczęśliwi. Ale często bywa odwrotnie…

Jeszcze w maju Kamil i Weronika zaczęli planować wyjazd. Wybierali miejsce, szukali noclegów. Weronika marzyła o piaszczystych plażach w Międzyzdrojach. Tam płytka woda sięgała niemal kilometra od brzegu, morze było ciepłe. Dla małego Bartka idealne.

– Chcesz jechać z dzieckiem? – spytał sucho Kamil.

– Pytasz tak, jakby to tylko moje dziecko. No tak. A co? Ludzie jeżdżą choćby z niemowlakami.

– jeżeli nie mają z kim zostawić. A my mamy mamę. Poproś, żeby posiedziała z wnukiem, zobaczysz, nie odmówi. Wszystkie nieprzespane noce, pieluchy i kaprysy weźmiemy ze sobą. Jakie to będą wakacje?

Weronika zgadzała się z mężem. Ale nie wyobrażała sobie rozstania z synem na dziesięć dni.

Mama stanęła po stronie Kamila.

– Jedźcie sami, odpocznijcie. On jest mały, tylko się zmęczycie, a i tak niczego nie zrozumie.

– Patrz, jaki hotel znalazłem. A widok z okna? Z wyższych pięter widać morze. – Kamil odwrócił laptop ekranem do Weroniki.

– Jaka różnica, jaki widok z okna? Jedziesz nad morze, żeby się kąpać, a nie patrzeć na nie przez szybę – powiedziała Weronika. – Tam są kamieniste plaże, nie da się leżeć.

– Po co są leżaki? Ale przynajmniej nie będziemy znosić piasku do pokoju.

Kamil zawsze miał gotowe argumenty. A Weronika zawsze ustępowała, bo kochała go szaleńczo. Jaka różnica, dokąd jechać, jaka plaża, byle z nim. Przez dwa i pół roku ich wspólnego życia nic się nie zmieniło.

– Najlepiej polecieć samolotem. Drożej, ale szybciej – stwierdził Kamil.

A Weronika myślała o rozstaniu z Bartkiem. Choć mały, gwałtownie zauważy, iż mamy nie ma, będzie tęsknił, płakał. Czy mama sobie poradzi?

– To rezerwuję hotel? – przerwał jej rozmyślania mąż.

– Tak, oczywiście.

Mieli różne spojrzenie na wszystko, choćby na rodzinę. Kamil wcześnie stracił rodziców, wychowali go dziadkowie. Dziadek odszedł, gdy kończył szkołę. Babcia przeżyła go o dwa lata.

Gdy się poznali, Kamil już mieszkał sam. Prawie od razu Weronika wprowadziła się do niego, razem remontowali, urządzali swoje przyszłe gniazdko. Wszyscy zazdrościli Weronice.

– Masz szczęście, Werka. Przystojny narzeczony, a do tego z własnym mieszkaniem, bez teściowej na karku. Uważaj, żeby ci go nie odbili – radziła przyjaciółka.

– Chyba ty? – śmiała się Weronika.

– A co? Ja też jestem ładna.

Pierwsze rozczarowanie przyszło miesiąc po ślubie, przed urodzinami Weroniki, gdy Kamil powiedział żonie wprost, żeby nie zapraszała mamy.

– Przyjdą znajomi, będzie się z nami nudzić.

– To też jej święto. Urodziła mnie tego dnia, wychowała. Jak mam jej to powiedzieć? – oburzyła się Weronika.

– Zaproś ją następnego dnia. Usiądziemy, napijemy się herbaty z tortem.

Weronice się to nie spodobało, ale kochała Kamila i nie chciała się z nim kłócić. Mama, jeżeli była urażona, nie dała tego po sobie poznać. Przyszła następnego dnia, podarowała piękną filiżankę. Kamil zasypał ją komplementami, pocałował w policzek, dziękował za córkę. Wszystko się ułożyło, awantury nie było.

I tak już zostało, iż na wszystkie uroczystości w ich domu zbierali się znajomi Kamila. Wielu z nich nie miało własnych mieszkań, wynajmowali albo żyli z rodzicami. A mamy nie zapraszali.

– jeżeli kochasz, trzeba przyjąć człowieka takim, jaki jest. Wychował się bez rodziców, nie rozumie wartości rodziny – tłumaczyła mama. – Tym bardziej nie kłóć się przez mnie. Pomyśleć, urodziny. Żona powinna być mądra i cierpliwa. Zaczniecie się kłócić, nie licz na dobre rzeczy. Masz syna, potrzebuje ojca, a sama wychowywać dziecko to ciężka sprawa, wierz mi.

Weronika zostawiała Bartka z mamą, a sama biegała po sklepach. Po porodzie przytyła, sukienki stały się za ciasne, potrzebny był nowy kostium. Pewnego dnia kręciła się przed lustrem w nowej, jasnej sukience.

– Podoba mi się? A jak się opalę, będzie bomba. – Weronika odwróciła się od lustra do Kamila.

– Nic specjalnego. Jesteś w niej jakaś blada. Dodaje ci kilogramów – stwierdził mąż, ledwie na nią spojrzawszy.

Jakby oblali ją lodowatą wodą. Obróciła się do lustra i bacznie przyjrzała swojej sylwetce. Przed ślubem była szczupła, zgrabna, pełna energii. Karmiąc piersią, zaokrągliła się.

– Wcześniej podobało ci się, iż biust mi urósł – powiedziała urażona.
Sukienka przestała jej się podobać. Zdjęła ją i schowała do szafy.

– Nie gniewaj się. Ale kolor faktycznie nie twój – próbował ratować sytuację Kamil.

Zbliżał się dzień wyjazdu. Weronika powoli pakowała się. Starała się nacieszyć Bartkiem, nie wypuszczała go z rąk. Żałowała, iż zgodziła się jechać bez niego. Lepiej odłożyć wyjazd na rok, nikt by bez południa nie umarł. Bartkowi też by się przydało pobaraszkować w morzu, pobiegać po gorącym piasku, opalić się, nabrać sił. Nic, podrośnie, na pewno pojadą wszyscy razem. Kamil nauczy syna pływać. jeżeli tylko…

Weronika przestraszona odgoniła tę myśl. Skąd się wzięła? Nigdy nie kłócili się na poważnie. Kochają się. „Żadnych *jeśli*” – rozkazała sobie.

Starała się jeść mniej, codziennie sprawdzała w lustrze, czy schudła. I rozumiała, iż choćby jeżeli straci kilogramy, raczej nie wróci do tej dawnej siebie, tej, w której zakochał się Kamil.

Zawieźli syna do mamy w drodze na lotnisko. Kamil niecierpliwie czekał, aż Weronika naocaluje się z Bartkiem na pożegnanie.

– Wystarczy. Żegnasz się, jakbyś wyjeżdżała na zawsze. – Mama zabrała Bartka z rąk Weroniki. – Już się krzywi, czuje. Idźcie, zanim się rozbeczy – machnęła ręką.

Kamil cieszył się jak dziecko. W samolocie żartował ze stewardesami. Weronika już wcześniej zauważyła, iż gdy tylko pojawiła się w pobliżu atrakcyjna kobieta, mąż zaczynałWeronika zamknęła drzwi na klucz, westchnęła głęboko i pomyślała, iż teraz zaczyna życie, w którym będzie najważniejsza tylko dla siebie i swojego syna.

Idź do oryginalnego materiału