Czasami dziwię się kobietom, które potrafią szczerze zakochać się w mężczyźnie, ignorując wszystkie jego wady i widząc tylko pozytywne strony. A kiedy wychodzą za mąż i zaczyna się codzienność, mówią, iż nie spodziewały się, iż ich mąż okaże się taki. Uważam, iż przed ślubem warto zwrócić uwagę przede wszystkim na wady i zastanowić się, czy można z nimi żyć w małżeństwie, bo dorosłego człowieka trudno zmienić.
Miałam kiedyś przyjaciółkę, Annę. Teraz rozmawiamy rzadko, ale kilka lat temu codziennie wieczorem wymieniałyśmy się wiadomościami z całego dnia.
W tamtym czasie Anna była rozwiedziona i szukała mężczyzny. Umawiała się na randki z różnymi znajomymi, którzy często zapraszali ją do kawiarni czy restauracji. Anna była całkiem atrakcyjna, więc nie brakowało jej adoratorów.
Pewnego razu zadzwoniła do mnie i powiedziała, iż poznała świetnego faceta. Poznała go przez wspólną znajomą. Na razie tylko ze sobą pisali, ale następnego dnia mieli spotkać się w kawiarni, bo w końcu zaprosił ją na randkę.
Ucieszyłam się za Annę i życzyłam jej powodzenia. Podziękowała mi, ale powiedziała, iż muszę pójść z nią na to spotkanie, bo chce znać moje zdanie, które jest dla niej bardzo ważne.
Bardzo podobał jej się ten mężczyzna, ale bała się popełnić błąd, jak w pierwszym małżeństwie. Powiedziałam, iż nie chcę być trzecim kołem u wozu i iż będę czuła się niezręcznie. Ale Anna była bardzo uparta, więc zgodziłam się.
Następnego dnia spotkaliśmy się we trójkę przed wejściem do kawiarni. Anna była pełna szczęśliwych emocji, bardzo chciała, aby tym razem wszystko dobrze się ułożyło i skończyło szczęśliwym ślubem.
Szczerze mówiąc, od razu nie spodobał mi się ten mężczyzna. Nie chodziło choćby o wygląd – miał na sobie białą koszulę – ale o jego maniery.
Przywitaliśmy się, poznaliśmy bliżej i weszliśmy do kawiarni. Usiedliśmy, a on choćby nie pomógł Annie odsunąć krzesła. Zamówiliśmy coś do picia, a on od razu uprzedził nas, iż ma tylko godzinę, bo potem w telewizji będzie transmisja meczu, na którą musi zdążyć.
Rozmowa toczyła się głównie między mną a nim. Anna była tak zauroczona, iż nie mogła złożyć dwóch zdań. Nie odrywała od niego wzroku. On mówił tylko o sobie – swoich zainteresowaniach i pasjach – nie zapytał ani razu, co lubi Anna. Dopiero kiedy rozmowa zeszła na temat kotów, mogłam się trochę włączyć.
Wypiliśmy herbatę z ciastkami, więc skończyliśmy w pół godziny, jak planował. Kiedy kelnerka przyniosła rachunek, rzucił na niego okiem i wykrzyknął:
– 75 złotych za trzy herbaty? To rozbój w biały dzień! Gdzie mnie zaprowadziłyście? Macie tutaj moje 25 złotych, resztę dołóżcie, jak chcecie!
Byłam w szoku. Nie liczyłam na jego pieniądze, ale takiego zachowania się nie spodziewałam. Pożegnał się i pobiegł na mecz.
Z Anną zapłaciłyśmy rachunek i wyszłyśmy z kawiarni. Chciałam zacząć rozmowę o jej adoratorze, bo przecież sama zaprosiła mnie na to spotkanie, żeby poznać moje zdanie.
Byłam pełna negatywnych emocji i chciałam powiedzieć jej, żeby dobrze się zastanowiła, bo ten mężczyzna nie da jej szczęścia.
Zanim jednak zdążyłam się odezwać, Anna z rozmarzeniem powiedziała:
– Wiesz, on tak mi się podoba, jest taki fajny! Szkoda, iż tak gwałtownie się rozstaliśmy. Mam nadzieję, iż mu się spodobałam i iż jeszcze do mnie zadzwoni.
To był mój drugi szok w ciągu godziny. Nie wiedziałam, od czego zacząć. I czy w ogóle mam prawo wtrącać się w życie Anny?