Kleszcz się do mnie dobrał. Wystraszyłam się i poszłam do przychodni. Lekarka spojrzawszy w moją historię chorowań i wizyt lekarskich, zdębiała. Zero, ostatnio jakieś dwadzieścia lat temu. Wziąwszy to plus mój pesel, zasugerowała komplet badań. Bez mrugnięcia przystałam, zrobiłam. Pora zacząć bardziej przejmować się sobą. Natomiast sprawa kleszcza ciągle otwarta, do obserwacji. Póki co dostałam jedynie lek w aerozolu :/
Przefarbowałam te kuloty.
Miało być na czarno. Mimo, iż zużyłam dwa opakowania barwnika, wyszło jak wyszło. Na szaro. Jak dla mnie - najlepiej. Założyłam do tej sukienki.