W końcu nadszedł koniec dnia pracy. Zmęczony i głodny, marzyłem tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Na przystanku czekał już tłum ludzi. Gdy nadjechał autobus, zaczęła się klasyczna walka o miejsce.
Ledwo udało mi się wcisnąć do środka. Przy mojej posturze to zawsze wyzwanie. Tłok był niemiłosierny, a powietrze gęste od zapachu zmęczonych ciał. Stałem na jednej nodze, trzymając się kurczowo poręczy. W drugiej ręce ściskałem telefon i słuchałem muzyki, by choć trochę odciąć się od chaosu.
Po kilku przystankach wreszcie udało mi się wydostać na świeże powietrze. Głęboki oddech – i od razu lepiej. Szybkim krokiem ruszyłem do domu, nie mogąc doczekać się gorącego prysznica i chwili spokoju.
Dopiero w mieszkaniu, zdejmując kurtkę, zauważyłem coś dziwnego – w kieszeni leżała zmięta karteczka. Rozwinąłem ją i przeczytałem kilka krótkich słów:
„Zadzwoń. Na pewno nie pożałujesz!”
Pod spodem widniał numer telefonu i kobiece imię: Kasia.
Serce zabiło mi szybciej. Kiedy to się stało? Ktoś musiał włożyć mi tę wiadomość do kieszeni w autobusie. Jakaś dziewczyna zwróciła na mnie uwagę? Może los daje mi szansę na coś nowego?
Nie zastanawiałem się długo. Z bijącym sercem wystukałem numer z kartki. Po kilku sygnałach w słuchawce zabrzmiał ciepły kobiecy głos:
— Dzień dobry! Witamy w klinice redukcji wagi…
Zamarłem. Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.
Od razu się rozłączyłem.
Jeszcze nigdy nikt mnie tak bezczelnie nie nabrał.