W blasku spadających śnieżynek

newsempire24.com 1 dzień temu

Śnieżynki lecą na spotkanie

Po dwudziestu latach wspólnego życia wiele par przeżywa trudne chwile. Krysię i Romana też to nie ominęło.

— Dwadzieścia lat z Romkiem, przeszliśmy przez wiele, wychowaliśmy syna Adama, który teraz studiuje. Powinnam zadzwonić, sprawdzić, jak sobie radzi samodzielnie. Mieszka w akademiku i choćby nie narzeka — myślała Krysia, otulona kocem w swoim fotelu.

Ich syn od dziecka był uparty jak ona. Dlatego łatwo jej się z nim dogadać — to jakby jej odbicie. Z mężem nigdy nie zdecydowali się na drugie dziecko, choć marzyła o dwójce. Ale życie bywa trudne i teraz była pewna, iż podjęli słuszną decyzję.

Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, a na czwartym urodził się Adam. Na szczęście pomogła jej mama, więc nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Razem z mężem skończyli studia.

Nie od razu było łatwo — żyli skromnie, ciągle brakowało pieniędzy. Ale z czasem, jak to mówią: „przeszło jak po maśle”.

Roman załatwił sobie pracę w dużej firmie na prestiżowym stanowisku i stopniowo piął się po szczeblach kariery. Teraz jest zastępcą dyrektora generalnego. Krysi nie poszło tak dobrze, ale nigdy nie pragnęła kariery. Pracowała jako zwykła menedżerka, tylko w innym biurze.

Roman od razu jej powiedział:

— Mógłbym cię załatwić do naszej firmy, ale nie chcę, żebyśmy pracowali razem. Jarek wziął swoją żonę i teraz tylko kłótnie w domu. Zazdrosna jest choćby o sprzątaczkę.

— Romku, rozumiem. Praca to praca, a rodzina to rodzina. Też tak uważam — odpowiedziała, a on był zadowolony, iż myślą podobnie.

Roman to zasadniczo poważny mężczyzna. Nie ugania się za innymi kobietami. Oczywiście, jak każdy, ma swoje słabości — lubi piękne kobiety, a w głowie czasem rodzą się różne myśli. Ale żonie nigdy nie zdradził, najwyżej trochę poflirtował. No cóż, kobiety same czasem się narzucają.

Krysia bywała zazdrosna, czasem nie wytrzymywała i urządzała sceny. Siedziała teraz w fotelu, za oknem cicho padał śnieg. Wpatrywała się w ekran telefonu, na którym uśmiechało się znajome, lekko nieogolone oblicze męża.

W mieszkaniu panowała cisza, a jego twarz wciąż się do niej uśmiechała. Myślała:

— Uśmiecha się, a mnie boli. Mógłby zadzwonić, czuję się jak nie na miejscu, sama. A wszystko przez to, iż nie potrafiłam przełamać dumy i zgodziłam się na tymczasowe rozstanie. I co teraz? Mogłam to naprawić, a teraz…

Pół roku temu Roman powiedział jej:

— W pracy będzie impreza z okazji rocznicy firmy. Szef kazał przyjść z żonami lub mężami. Więc, żono, szykuj się…

— Ojej, Romek, muszę kupić nową sukienkę… Muszę wyglądać pięknie…

— No dobrze, kupimy. Kiedy?

— W weekend pojedziemy do galerii — zdecydowali.

Krysia wybrała elegancką, wręcz olśniewającą suknię. choćby Roman oniemiał, gdy ją przymierzyła z nowymi butami.

— Wow, Krysia, ale z ciebie piękność! — zachwycił się.

— A myślałeś! — roześmiała się, dumnie podnosząc głowę.

Teraz, siedząc w fotelu, Krysia wspominała tamtą imprezę. Przed oczami stał jej obraz: Roman, uśmiechając się swoim czarującym uśmiechem, tańczył z koleżankami z pracy. Najczęściej z księgową Ewą, która miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę, uśmiechała się do niego, szeptała coś do ucha i oboje wybuchali śmiechem.

Krysię zostawiał z kolegą Jackiem, który był po rozwodzie i nie odstępował jej na krok. Owszem, Roman czasem ją zapraszał do tańca, pytał, czy jej się podoba, a ona tylko kiwała głową. Ale w środku czuła, jakby koty drapały ją po sercu, gdy widziała go z innymi.

Gdy Jacek nudził ją opowieściami o wakacjach w Tajlandii, Krysia udawała, iż słucha z zainteresowaniem. Po imprezie wrócili do domu. Roman widział, iż żona jest niezadowolona, ale nie pytał — i tak by wszystko powiedziała, a on domyślał się o co chodzi.

W końcu, po przebraniu się i zmyciu makijażu, Krysia wyrzuciła z siebie:

— Nie podobało mi się twoje zachowanie na imprezie. Czemu zostawiałeś mnie z twoim kolegą Jackiem? Gadał bez końca, myślisz, iż to było takie interesujące?

— A ty chciałabyś, żebym cały wieczór stał przy tobie i uciekał od każdej kobiety, która chciała ze mną zatańczyć? Zresztą, to one częściej mnie zapraszały niż ja je. Chyba zauważyłaś?

— Tak — odpowiedziała wyzywająco, czując, iż przesadza, ale nie mogąc się powstrzymać. — Lepiej już tak cały wieczór, niż ignorować żonę, gadać ze swoim szefem i tańczyć z tą księgową Ewą.

— Krysia — powiedział zmęczonym głosem Roman, siadając przy stole. — Mam już dość twojej zazdrości, i to nie pierwszy raz. Twoje pretensje, histerie, te bezpodstawne oskarżenia… Zachowujesz się jak paranoiczna zazdrośnica.

— Lepiej być paranoiczką niż kobieciarzem — warknęła.

— No cóż… W takim razie chyba powinniśmy się na jakiś czas rozstać, odpocząć od siebie.

Krysia odwróciła się do okna, ledwo powstrzymując łzy. DumZanim się obejrzeli, Roman już trzymał ją w ramionach, a śnieżynki za oknem wirowały tak, jak ich serca, które znów biły w jednym rytmie.

Idź do oryginalnego materiału