W 1993 r. Erytrea ogłosiła niepodległość, kończąc długą walkę o wyjście spod etiopskich rządów. Tym samym cała linia brzegowa nad Morzem Czerwonym, licząca 1350 km, znalazła się poza granicami Etiopii. Największe afrykańskie państwo śródlądowe z dnia na dzień utraciło bezpośredni dostęp do światowych szlaków handlowych. To nie był tylko cios gospodarczy. Dla wielu Etiopczyków był to akt upokorzenia.
5 lat po secesji doszło do krwawej wojny granicznej, która pochłonęła ponad 100 tys. ofiar, ale nie zmieniła przebiegu granic. Pokój był tylko pozorny. Dziś konflikt znów wraca – z nową siłą i jeszcze bardziej niepokojącymi zapowiedziami.
Port Assab "do odzyskania"? Otwarte groźby z Addis Abeby
Premier Etiopii Abiy Ahmed nie owija w bawełnę. W jego wypowiedziach dostęp do Morza Czerwonego jawi się jako kwestia przetrwania państwa. We wrześniu nazwał utratę dostępu do wybrzeża "błędem, który zostanie naprawiony". Od tego czasu wątek ten regularnie wraca w oficjalnych wystąpieniach najwyższych urzędników państwowych i wojskowych.
Jeszcze dalej poszedł generał Bacha Debele, ambasador Etiopii w Kenii. W listopadowym wywiadzie stwierdził, iż Assab jest bogactwem Etiopii, które zostanie "odzyskane siłą". Wojskowy zaznaczył, iż pytanie nie brzmi "czy", ale "jak" to się stanie. Z kolei dowódca armii marszałek polowy Birhanu Jula powiedział żołnierzom wprost, iż przyjdzie im walczyć z państwem, które "zabrało Etiopii dostęp do morza".
Erytrea odpowiada ostrzeżeniami
W Asmarze nikt nie ma wątpliwości, iż słowa z Addis Abeby nie są przypadkowe. Erytrejskie władze oceniają je jako poważne zagrożenie, a minister informacji określił je jako "toksyczny program irredentyzmu", czyli próbę przywracania granic sprzed secesji. Ostrzegł, iż dalsza eskalacja może mieć "poważne konsekwencje dla Etiopii i całego regionu".
Równie zdecydowanie wypowiadają się przedstawiciele armii Erytrei. Jak podaje BBC, w najnowszym raporcie wojskowi podkreślili, iż wypowiedzi etiopskich liderów wpędzają ich kraj w niebezpieczne rejony. Ich zdaniem linia została już niemal przekroczona, a dalsze próby "legitymizacji agresji" to igranie z ogniem.
Region na krawędzi nowego kryzysu
Choć w tej chwili nie widać większych ruchów wojskowych wzdłuż granicy, sytuacja przypomina tykającą bombę. Napięcia mogą łatwo przerodzić się w nowy konflikt zbrojny w Rogu Afryki – regionie, który już teraz boryka się z problemami humanitarnymi, suszą i niestabilnością polityczną.
W tle pozostaje jeszcze kwestia geopolityki. Morze Czerwone i porty takie jak Assab to nie tylko dostęp do handlu, ale także strategiczne punkty obserwacyjne i szlaki transportowe, o które toczy się globalna gra wpływów. jeżeli Etiopia zdecyduje się na realizację swoich planów siłą, skutki mogą być odczuwalne daleko poza granicami obu krajów.




