Ekspozycja malarstwa Kamila Kukli jest pierwszym tak dużym pokazem działań artysty w Łodzi, należącego do czołówki polskich malarzy młodszego pokolenia. Oprócz malarstwa, Kukla sięga chętnie po narzędzia cyfrowe. Tworzy również obiekty oraz muzykę eksperymentalną.
Malowane przez Kamila Kuklę w kilku ostatnich latach quasi-pejzaże o zagadkowych tytułach, są gęste w organiczne, ekspresyjne formy nawiązujące do fauny i flory, niekiedy wzbogacane także o nierzeczywiste, fantastyczne istoty czy fragmenty ludzkiego, często własnego ciała. Na płótnie pejzaż zamieniony zostaje przez artystę w swoistą gigantyczną martwą naturę, gdzie bogactwo formy i enigmatycznej niekiedy treści, konstruowane jest dzięki gęstości farby, zamaszystych pociągnięć pędzla oraz wrażliwego użycia bogatej gamy kolorystycznej. W pracach z dwóch ostatnich lat tonacja zmienia się na zdecydowanie ciemniejszą, bardziej mroczną, a fakturę obrazów wzbogacają kształty ryte ostrym narzędziem. Powodów tych zmian upatrywać można w reakcji na wydarzenia świata zewnętrznego. Wiele spośród nowych prac Kamila Kukli zdaje się być wyrazem skumulowanych niepokojów ostatnich lat. Nie obojętne są mu historie, które mają miejsce na granicy polsko-białoruskiej, wojna w Ukrainie, sytuacja pandemiczna, czy nabierający rozpędu ekologiczny kryzys. Artysta przemyca jednocześnie wątki autobiograficzne oraz swego rodzaju samo-obserwację. Na wielu płótnach pojawiają się kończyny — dłonie, skrzyżowane stopy, czy choćby cały kadłub ciała — zaobserwowane czy to w trakcie malowania, czy w stanie „spoczynku”, znieruchomienia po skończonej pracy.
Tytuł wystawy — VORE — to skrótowa nazwa worarefilii – fantazji związanej z pożeraniem, zarówno jako pragnieniem bycia pochłoniętym przez jakąś większą istotę, jak i bycia tego pochłaniania biernym lub czynnym uczestnikiem jako monstrualny awatar. Wśród coraz jawniej figuratywnych obrazów Kukli, ów motyw zdaje się być stale obecny, wracając natrętnie, jako naprzykrzające się wyobrażenie. Artysta zdaje się dostrzegać w tym pewną uniwersalną metaforę, która wykracza daleko poza „zilustrowanie” pewnego obskurnego fenomenu, na który można natknąć się na rubieżach Internetu. Motyw worarefilii stanowi tu źródło nośnej wizualności, która rezonuje w sugestywny sposób – zwłaszcza w obecnych czasach. Niektóre „konfiguracje” związane z tym fetyszem mogą być odczytywane jako wyraz toksycznej męskości, jako chęci ostatecznego zniewolenia i totalnej kontroli „słabszych podmiotów”. A od tego wcale niedaleko do imperialnego pragnienia „wchłonięcia” świata — lub choćby jego części.