"Uważajcie". Polski youtuber oszukany w nadmorskiej smażalni

polsatnews.pl 6 godzin temu

Tomasz Strzelczyk, twórca treści o tematyce kulinarnej, postanowił udać się do kiepsko ocenianej smażalni ryb w Pobierowie, aby przekonać się na własnej skórze, czy internauci mają rację. Jego doświadczenie nie tylko pokryło się z oczekiwaniami, ale zaskoczyło czymś jeszcze gorszym.

Wizyta w smażalni ryb w Pobierowie zakończyła się niemiłym zaskoczeniem dla Tomasza Strzelczyka, youtubera, twórcę kanału "Oddasz fartucha". Chociaż mężczyzna mógł spodziewać się, iż nie dostanie tam smacznego jedzenia, to odkrył coś, co całkowicie zaskoczyło i nie powinno się nigdy wydarzyć.

Dorsz nad Bałtykiem. Nie tego się spodziewał

Już na samym początku wizyty w smażalni, Strzelczyk miał wątpliwości. Na początku zamówił golonkę, która - jak określił - "obok golonki nie leżała". Danie okazało się zupełnie zimne w środku i niejadalne. Na pochwałę zasłużyła jedynie kapusta. Zdaniem Strzelczyka była "kwaskowa i dobrze przyprawiona".

ZOBACZ: Zamknięte kąpieliska. Czerwone flagi na popularnych plażach

Następnie na jego talerzu miał wylądować dorsz z surówką, jednak gwałtownie okazało się, iż Strzelczyk został oszukany. - O panie, to nie jest dorsz. Wydaje mi się, iż to jest morszczuk. Widać po skórce, iż to nie jest dorsz - mówił, odsłaniając mięso ryby.

Strzelczyk skarżył się również na "intensywny" zapach "zleżałej ryby". Mimo to postanowił jej spróbować, gwałtownie jednak stwierdził: "Ohydnie to pachnie" i podsumował: "Ryba po prostu paskudna". Jedynym pozytywnym aspektem, jak zaznaczył, było ciasto.

Paragon grozy i konfrontacja z pracownikiem

Cała "przyjemność" kosztowała go 175 zł. Strzelczyk postanowił skonfrontować się z pracownicą smażalni. Zapytał: "Czy ja na pewno dostałem dorsza?"

Pracownica lokalu bez wahania potwierdziła, iż to właśnie ta ryba. Kiedy jednak Strzelczyk dopytał: "To nie był morszczuk?", kobieta zawahała się, odpowiadając: "No chyba tak...".

ZOBACZ: To najgorsza ryba, jaką można zamówić nad Bałtykiem. Lepiej jej unikać


Kiedy pracownica przyjrzała się bliżej, potwierdziła, iż na talerzu Strzelczyka nie znalazł się dorsz, ale morszczuk. Po chwili przeprosiła i zaoferowała zwrot różnicy w cenie: "No nie, to jest morszczuk... Jezu, przepraszam bardzo. Ja panu zwrócę różnicę ceny".

Mimo próby zadośćuczynienia ze strony smażalni, Strzelczyk odmówił i nie ukrywał zdegustowania całą sytuacją. "Więcej tu nie wrócę, bo nie ma po co" - podsumował. Zaapelował również do swoich widzów o ostrożność: "Uważajmy, co dostajemy i co jemy".

WIDEO: SOR przepełniony pacjentami. Dr Michał Sutkowski: "Będzie coraz gorzej"
Idź do oryginalnego materiału