Uszytek, czyli nowe słowo i nowa pasja!

messsinspirations.blogspot.com 6 lat temu
Aż sama nie wierzę, iż przez tak długi czas byłam oderwana od blogowej rzeczywistości i iż tak dużą przyjemność sprawi mi powrót. I choć "powrót" to może zbyt duże słowo, ponieważ nie mogę dać sobie ani Wam gwarancji, iż wszechświat pozwoli abym znów pojawiała się tutaj regularnie, to jednak zabieram się ponownie do pisania z wielkim uśmiechem na twarzy.
Ostatni rok, pełen przygotowań i sprzecznych, ślubnych dylematów, minął niepostrzerzenie, niepozostawiając mi już czasu w drobne, ani większe przyjemności. Dopiero teraz, na spokojnie, mogę wrócić do zajmowania się tym co lubię oraz, a może i przede wszystkim, odkrywania nowych pasji. I tym właśnie chciałabym się dziś z Wami podzielić...



Pod koniec grudnia, podczas bezowocnych sklepowych poszukiwań choćby jednej, jedynej, najmniejszej odpowiadającej mi części garderoby postanowiłam, iż nauczę się szyć. Po prostu. Odpaliłam więc youtube, pożyczyłam maszynę, zaopatrzyłam się w wyprawkę "małej krawcowej" oraz zasłony i prześcieradła z ciucholandu i zaczęłam. Byłam pewna, iż nie starczy mi cierpliwości na krawieckie podboje, jednak euforia i satysfakcja okazały się silniejsze niż obawy. Odważyłam się choćby spróbować swoich sił na materiałach docelowych, dzięki czemu styczeń okazał się naprawdę płodny. Moja garderoba powiększyła się o trzy "uszytki", a wszystkie wykonane całkowicie i w stu procentach własnymi, małymi, pokłutymi szpilkami rączkami. O pokłutych rączkach można jednak gwałtownie zapomnieć gdy na słowa "Ale masz fajną sukienkę!", mogę odpowiedzieć "Dziękuję, sama uszyłam!". Do ideału wiele mi brakuje, jednak biorąc pod uwagę moje miesięczne doświadczenie myślę, iż i tak mogę być z siebie dumna. Możliwie najszybciej postaram się zaprezetować Wam jak moje dzieła wyglądają w codziennych stylizacjach, a już teraz czekam na Wasze opinie odnośne moich uszytków i tego, czy też tak bardzo śmieszy Was słowo "uszytek";) Miłego dnia, ja idę szyć!



Ołówkowa sukienka za kolano to moje pierwsze i od razu ulubione dziecko :) Dół specjalnie zostawiłam niewykończony, aby nie krępował ruchów. Dekolt ostatecznie wykończyłam obłożeniem, choć musiałam zwężać go w ramionach, ponieważ strasznie odstawał. Tak jak nie cierpię smerfów, tak i nie cierpię wykańczania dekoltu ;)



Krótka i szersza bluzka z zamkiem na plecach, to cudowne dziecko numer dwa. Dekolt z obłożeniem wyszedł już całkiem dobrze, ale za to zamek się roluje. No cóż, jest zbyt wcześnie, żeby było idealnie ;)



W trzecim przypadku, efekt finalny zaskoczył mnie najbardziej. Choć na etapie tworzenia, gdy miałam przed oczami oddzielne dwie części, tj. dłuższy t-shirt i krótką spódnicę z koła, byłam pewna, iż nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ostatecznie jednak sukienka z falbanką robi wrażenie, a ja staje się coraz bardziej dumną z siebie "prawie krawcową" :)


Idź do oryginalnego materiału