Lipiec 15, 2023
Dzisiaj w końcu postawiłam na swoim z tą rozwydrzoną szwagierką.
“Mama powiedziała, iż restauracja już potwierdzona” – rzuciła Kinga lekkim tonem, kompletnie ignorując napięcie w głosie Anety. – A co z haślami? Ty i Marek już wszystko przelaliście?
Aneta zawahała się, szukając słów, ale Kinga nie dała jej dojść do głosu:
“To przecież nie jakaś wielka kwota, sama myślałam nawet, żeby dołożyć z własnej kieszeni, ale z moimi wydatkami… Wiesz, to dla mamy.”
“Czekaj” – w końcu przerwała Aneta, starając się zachować spokój. – Nigdy się na coś takiego nie umawialiśmy. Marek mi nic nie mówił.
“Oj, wiesz przecież, iż on wszystko zapomina” – zaśmiała się Kinga, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. – Powiedziałam mu, iż wyjdzie wam około dwustu tysięcy złotych. Rozsądna cena za taką okazję, nie?
Słowa brzmiały, jakby decyzja już zapadła, a wszelkie sprzeciwy były bezcelowe. Aneta ścisnęła telefon, czując narastającą irytację.
“Dwieście tysięcy?” – powtórzyła wolno, niemal szeptem.
“No tak, choćby dostałam zniżkę! Mamy ciasta, obsługę, sam się przekonasz. Mama będzie zachwycona. Nie stresuj się, już wpłaciłam zaliczkę. Marek powiedział, iż przelejecie resztę.”
Kinga rozłączyła się bez oczekiwania na odpowiedź.
Aneta siedziała nieruchomo, wpatrując się w telefon. Z gardłem ściśniętym przez jedną myśl: “Znowu te jednostronne układy.”
***
Wieczorem w kuchni powietrze było napięte jak struna. Marek otworzył lodówkę, wyjął butelkę piwa i, nie patrząc na Anetę, mruknął:
“Kinga mówiła, iż nie chcesz dać pieniędzy na restaurację.”
Aneta zastygła.
“Nie chcę? Tak powiedziała?” – Wstała z krzesła, próbując zapanować nad sobą. – Czy ja odmówiłam? Nie wiedziałam o niczym, dopóki nie zadzwoniła i nie postawiła mnie przed faktem dokonanym.
Marek odwrócił się, marszcząc brwi.
“Daj spokój, ona nie robi tego dla siebie. Mama nie obchodzi urodzin co roku.”
“I to ma być normalne, iż robi to naszym kosztem? Dwieście tysięcy, Marek! – Aneta powstrzymała się przed krzykiem. – Dwieście tysięcy złotych! To dla ciebie normalne?”
Marek wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
“No cóż, to dla mamy. Czego chcesz? Kinga wszystko zorganizowała.”
Aneta prychnęła.
“Oczywiście, świetna robota. Tylko łatwo być hojnym cudzymi pieniędzmi. A wiesz, Marku, nie rozumiem, dlaczego po prostu na to przystałeś. Rozmawialiśmy o tym? Nie. Ona po prostu zdecydowała, a ty skinąłeś głową.”
“Przestań” – machnął ręką Marek, sięgając po szklankę. – Ona tylko stara się jak najlepiej.”
“Dla kogo? Dla nas? Dla mamy? Czy dla siebie samej?” – Aneta podniosła głos, ale od razu go stłumiła, by nie obudzić ich synka. – “Marku, mam dość. Dla niej to zawsze: ‘Dajcie, przelejcie, zapłaćcie’. A potem znika, jakby nie było tematu.”
Milczał, wpatrując się w szklankę.
“Co mam zrobić? Taka już jest. Pogadaj z nią, jeżeli chcesz.”
“Już to zrobiłam” – ostro przerwała Aneta. – “I wiesz, co mi powiedziała? Że to nasz obowiązek.”
“Czego się spodziewałaś? Ona sama tym wszystkim zarządza. Może jej życie jest trudniejsze niż nasze.”
“Zarządza?!” – Aneta wybuchła. – “Marku, ona wykorzystuje wszystkich wokół. A ty jej w tym pomagasz!”
Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Marek wzruszył ramionami, mruknął coś niewyraźnego i wyszedł, zostawiając Anetę samą z jej myślami.
***
Następnego ranka zaczął się od niespodziewanego telefonu. Aneta odebrała bez entuzjazmu.
“Cześć, Aneczka! Zajęta?” – Kinga brzmiała dziwnie pogodnie.
“Słucham” – odpowiedziała sucho Aneta, przygotowana na kolejne żądanie.
“Słuchaj, potrzebuję pomocy. Zaczęłam mały projekt z sąsiadką, sklep internetowy, wiesz, jak teraz są możliwości. W każdym razie muszę coś opłacić, a teraz jestem bez grosza. Pomyślałam, iż mogłabyś mi pożyczyć swoją kartę. Tymczasowo, tylko na kilka dni.”
Aneta zamarła na moment, próbując przetrawić to, co słyszała.
“Kinga” – jej głos stał się twardy. – “Ty mówisz poważnie? Moją kartę?”
“Tak! Dlaczego nie? Wiesz, iż jestem ostrożna. Oddam ci wszystko, nie wydam ani grosza więcej.”
“Nie. choćby o tym nie rozmawiamy.”
Z drugiej strony zapadła ciężka cisza.
“Nie rozumiem” – głos Kingi był mniej pewny. – “To tylko karta. Czemu odmawiasz?”
“Kinga, bo mój spokój jest dla mnie cenny. I moja karta też.”
“Aneczka, nie ufasz mi?” – Kinga wyglądała na oburzoną, ale brzmiało to jak kolejny wybieg. – “Jesteśmy rodziną.”
Aneta powstrzymała się, by nie powiedzieć więcej.
“Kinga, skończmy ten temat. Mam rzeczy do zrobienia.”
Rozłączyła się, czując jednocześnie ulgę i złość. Kinga przekraczała wszelkie granice.
Gdy Marek wrócił wieczorem z pracy, Aneta wiedziała już, iż rozmowa będzie trudna.
“Marku” – zaczęła spokojnie, – “twoja siostra znowu dzwoniła.”
Zdejmował buty, nie spiesząc się, by na nią spojrzeć.
“I co?”
“Chciała moje karty. Na swój projekt.”
Marek zatrzymał się, patrząc na nią zaskoczony.
“Co jej odpowiedziałaś?”
“Oczywiście, iż nie.”
“A dlaczego nie mogłaś jej pomóc?” – powiedział szorstko. – “To przecież Kinga.”
Aneta westchnęła powoli, próbując nie wybuchnąć.
“Marku, czy wy w swojej rodzinie nie odróżniacie prośby od bezczelności? Ona sama nie może sobie z tym poradzić?”
“Aneczka, nie prosiła o miliony. Zawsze wszystko komplikujesz.”
Spojrzała na niego niedowierzająco.
“Ja komplikuję? A to ona uważa, iż może tak ciągnąć w nieskończoność.”
Marek milczał, w końcu mruknął:
“Po prostu potrzebowała pomocy, tyle.”
“Tak, a potem znika, a my musimy się z tym mierzyć.”
Machnął ręką i odszedł w stronę sAneta spojrzała na zamknięte drzwi sypialni, wiedząc, iż to już koniec nigdy więcej nie pozwoli, by ktoś przekraczał jej granice, choćby jeżeli miałoby to oznaczać koniec pewnych więzi.











