Każda z nas zna to uczucie - suche, spierzchnięte usta, które pieką i wyglądają nieestetycznie. Dlatego kiedy w Rossmannie znalazłam promocję na pomadki Nivea, od razu wrzuciłam je do koszyka. Regularnie kosztują 13,49 zł, a teraz można je kupić za 10,99 zł. To niby tylko parę złotych różnicy, ale dla mnie był to świetny pretekst, żeby przetestować dwie wersje - Blackberry Shine i Pearly Shine. Efekt był zaskakująco dobry.
NIVEA Blackberry Shine - pomadka, która pachnie tak, jak świeże jeżyny latem
Jest słodka, owocowa i naprawdę poprawia humor już przy pierwszym użyciu. Ma delikatny kolor, który dodaje ustom lekkiego połysku i zdrowego wyglądu. Konsystencja jest kremowa, łatwo się rozprowadza, a co najważniejsze - usta są nawilżone choćby przez 24 godziny. Producent chwali się naturalnym składem z masłem shea i witaminami, i rzeczywiście czuć, iż to coś więcej niż zwykła pomadka koloryzująca. Po kilku dniach moje spierzchnięte wargi naprawdę odzyskały miękkość. To taki mały must-have do torebki, który pachnie wakacjami, a działa przez cały rok.
NIVEA Pearly Shine - delikatny połysk pereł na ustach
Wygląda subtelnie, kobieco i pasuje na każdą okazję. Ta pomadka ma jedwabistą formułę i również mocno nawilża, więc nie tylko zdobi, ale też pielęgnuje. Dzięki dodatkowi ekstraktu z pereł efekt jest bardzo elegancki - usta błyszczą, ale nie wyglądają przesadnie. Co ważne, nie zawiera olejów mineralnych, a została przebadana dermatologicznie, więc jest bezpieczna choćby dla wrażliwej skóry. Dla mnie to idealna opcja, gdy chcę wyglądać świeżo i zadbanie bez sięgania po mocną pomadkę.
Jeśli miałabym wybrać jedną, to nie umiem - obie są świetne w zależności od nastroju i okazji. A w tej cenie warto kupić od razu dwie i mieć zawsze pod ręką.
