Umówiła się do fryzjera. Kiedy okazało się, iż jest kobietą, cena wzrosła. "Za płeć mam dopłacić?"

g.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. okskukuruza / iStock, X @PankiewiczJulia


Na ceny tych samych usług mogą wpływać różne czynniki. Najczęściej jest to wielkość miasta, w którym znajduje się dany punkt czy też jego prestiż. Okazuje się jednak, iż czasami zwraca się też uwagę na inne aspekty, takie jak... płeć. Czy powinna ona mieć wpływ na cennik u fryzjera?
O tym, iż za wiele rzeczy w stolicy płaci się więcej, wiadomo nie od dzisiaj. Większość osób to już choćby nie dziwi, ale też nie wszyscy chcą z tego powodu przepłacać. Z tego względu Julia Pankiewicz wybrała się do jednego z niewarszawskich salonów fryzjerskich. Wizytę umówiła na popularnym portalu, ale cena usługi zmieniła się, gdy fryzjerka zobaczyła, iż ma do czynienia z kobietą. Całą historią Pankiewicz podzieliła się na swoim profilu na platformie X.


REKLAMA


Zobacz wideo Równość płac kobiet i mężczyzn zdaniem uczestników Debaty wyborczej Gazeta.pl


Ile się płaci za fryzjera? Cena zależy nie tylko od fryzury, ale także... od płci
Julia Pankiewicz to lekarka, rezydentka psychiatrii i członkini Komisji ds. Przeciwdziałania Mobbingowi i Dyskryminacji. Na platformie X dzieli się różnymi historiami dotyczącymi zarówno jej życia zawodowego, jak i prywatnego. Tym razem chodziło o wizytę u fryzjera. Ze względu na to, iż Pankiewicz strzyże włosy na krótko, to umawiając wizytę, wybrała strzyżenie męskie.


Byłam umówiona na 17.00 na strzyżenie męskie przez Booksy, Pani patrzy i 'ale kobiety płacą 90 zł'. Więc ja na to 'no ale ja mam męską (w rozumieniu konserwatywnym) fryzurę. Za płeć mam dopłacić?'


- czytamy w opublikowanym poście. Ostatecznie lekarka zapłaciła 60 złotych, a po dodanej emotikonce można wnioskować, iż to faktycznie "stawka męska". Przypadek ten nie jest jednak wcale odosobnioną historią i wzbudził spore zainteresowanie wśród internautów. Co więcej, z podobnymi różnicami kobiety mogą spotykać się nie tylko podczas wizyty u fryzjera, a zjawisko to określa się jako Pink Tax, czyli różowy podatek. Na czym dokładnie to polega?


Czym jest Pink Tax? Za te produkty i usługi kobiety często muszą płacić więcej
Pink Tax, czyli różowy podatek, nie jest oficjalną dopłatą, ale praktyka ta jest stosowana przez różnych producentów na tyle często, iż doczekała się takiej nieoficjalnej nazwy. W ogólnym ujęciu chodzi o to, iż te same produkty różnią się cenami i zwykle opakowaniem, tylko dlatego, iż są kierowane do kobiet lub mężczyzn. Pierwsza grupa płaci przy tym więcej, a więc jest dyskryminowana.


Producenci wychodzą z założenia, iż kobiety są bardziej skłonne zapłacić za pewne towary lub usługi więcej niż mężczyźni


- tłumaczy ekspert ds. marketingu Martin Fassnacht ze szkoły biznesu WHU, cytowany przez Deutsche Welle. Jak wyjaśnia portal, najczęściej dotyczy to kosmetyków, ale też i odzieży czy różnych usług, w tym właśnie fryzjerskich. Centrum Doradztwa Konsumenckiego w Hamburgu przygląda się sytuacji na rynku pod tym względem od 2015 roku, a dane z lutego 2023 roku w końcu wykazały, iż różnice te zaczęły stopniowo zanikać. Przykładowo, jednorazowe maszynki do golenia kosztują tyle samo dla kobiet, co dla mężczyzn. Z drugiej strony różnice wciąż się pojawiają m.in. przy piance do golenia czy perfumach. Jest to zatem zjawisko, które wciąż wymaga uwagi.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału