"Umieram, ale odejdę szczęśliwa"

kobietaxl.pl 2 dni temu

Karolina mieszkała w małej wiosce, razem z rodzicami i trójką rodzeństwa. Była najmłodsza z całej czwórki. Dwaj bracia byli starsi od niej o 2 i 4 lata, siostra Teresa

była starsza od Karoliny o 8 lat, Gospodarstwo było niewielkie, więc i rodzinie żyło im się nie za bogato, tym bardziej, iż ojciec chorował na płuca i każdy mocniejszy wysiłek powodował u niego poważne duszności. Zmarł, gdy Karolina skończyła 12 lat.

- To był bardzo ciężki okres dla nas wszystkich. Bracia skończyli edukację na poziomie szkoły podstawowej i pomagali mamie w gospodarstwie, Tereska skończyła Technikum Rolnicze i zaczęła pracować w Urzędzie Gminy, a ja skończyłam szóstą klasę i moim marzeniem było zostać nauczycielką. Niestety, marzenia nie zawsze się spełniają. Kiedy byłam w trzeciej klasie liceum zmarła mama. Powodem jej śmierci był rak piersi. Zaniedbała jego pierwsze objawy i na wyleczenie było za późno - wspomina Karolina.

Karolina przerwała naukę w liceum i poszła do pracy. W ich okolicy znajdowała się duża sortownia odzieży używanej i poszukiwali tam rąk do pracy. Karolina miała dość donaszania ciuchów po Teresie, które i tak trzeba było przerabiać, ponieważ Karolina była szczuplejsza i niższa od siostry. Pierwszą swoją wypłatę, Karolina przeznaczyła prawie w całości na zakup nowych ubrań. Była szczęśliwa, iż w końcu ma coś własnego.

- Dowiedziałam się wtedy, iż jestem „nieodpowiedzialną gówniarą” i żebym wybiła sobie z głowy, iż mnie starsza siostra będzie karmić. Tym bardziej, iż Teresa jest w ciąży i musi zbierać na wesele – mówi Karolina. - Nic nie zostało z radości. Od tamtej pory zarobki prawie w całości oddawałam Teresie.

Teresa wyszła za mąż i urodziła synka Daniela. Karolinie nie było pilnie do zamążpójścia, umeblowała swój mały pokoik. Kupiła nowe łóżko, stolik i dwa krzesła, niewielką szafę, no i w końcu sprawiła sobie własny telewizor.

- Własnych środków mi nie wystarczyło, więc wzięłam niewielką pożyczkę. W sortowni gdzie pracowałam poznałam Jarka. Zaimponował mi swoim poczuciem humoru. Do życia podchodził na luzie i zbytnio nie przejmował się "przeciwnościami losu". Chociaż mój szwagier, który był policjantem, ostrzegał mnie przed nim, postanowiłam za niego wyjść – mówi Karolina. Żyło nam się całkiem nieźle. Jarek za dużo nie pił. Faktem jest, iż nie lubił pracy na roli, ale zawsze potrafił dorobić kilka złotych. Jak to on sam mawiał: Tu się kupi, tam się sprzeda i kasiora leci do kieszeni. Wydawało się, iż los i do mnie się uśmiechnie.

Same tragedie

Dwa lata po ślubie Karolina urodziła Małgosię, a za następne dwa, Oliwię. Kiedy Oliwka skończyła trzy miesiące, wydarzyło się coś, co wstrząsnęło całą rodziną. Daniel miał wypadek, najechał na niego samochód. Chłopak nie przeżył. To był cios, ale nikt z rodziny nie przypuszczał, iż to jeszcze nie koniec tragicznych wydarzeń

- Siedzieliśmy przy stole i wspominaliśmy Daniela. W pewnym momencie wszedł do pokoju mój szwagier, był blady jak ściana. Patrzył w moją stronę i cały był rozedrgany. Zdołał tylko wykrztusić z siebie: Jarek nie żyje. Do tej pory pamiętam jego słowa, a potem zapadła ciemność - opowiada Karolina

Karoliny nie było na pogrzebie. Leżała w tym czasie w szpitalu. Przez dwa miesiące dochodziła do siebie. Jarek miał zawał. Miał 34 lata.

Dziećmi podczas jej nieobecności zajęła się Teresa.

Po wyjściu ze szpitala, Karolina zrozumiała, iż nie będzie jej lekko. Przyzwyczaiła się do tego, iż niczego nie brakowało ani jej, ani jej córeczkom. Został jej tylko zasiłek macierzyński. Jarek nigdzie nie był zatrudniony, więc renta po nim im się nie należała. Jedynym żywicielem rodziny była Karolina.

Trzeba szukać szczęścia gdzie indziej

Kiedy Karolina doszła do siebie i zaczęła normalnie funkcjonować, jej szwagier przeszedł jako policjant na wcześniejszą emeryturę i wyjechał do pracy do Włoch. Pracował jako opiekun starszych panów. Przysyłał od czasu do czasu Karolinie paczki. Były to przeważnie ubranka dla dziewczynek, jakieś słodycze, makaron, kawa. Kiedy córka Karoliny, Małgosia skończyła 10 lat, a Oliwka 8, Teresa namówiła Karolinę, na wyjazd do Włoch. Akurat w tym mieście, gdzie pracował jej mąż zwolniło się miejsce za Polkę, która musiała wrócić do kraju.

- Ja choćby myślę, iż ona chciała zostać z dziewczynkami, nie mogła dojść do siebie po śmierci syna – mówi Karolina. - A ja potrzebowałam pieniędzy.

Z duszą na ramieniu pojechała w nieznane, musiała, ponieważ zaciągnęła kilka kredytów i zaczynało brakować pieniędzy na ich spłaty.

- Zmieniłam w tym czasie kilka miejsc pracy. Pracowałam na Sycylii i w północnych Włoszech. Kiedy pracowałam w Weronie, poznałam Marco. Miał chorą żonę, leczyła się na ciężką depresję. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, wtedy kiedy miałam wolne. Marco woził mnie w góry i nad morze. Z nim zwiedziłam całe północne Włochy.

Lata mijały. Karolina wyczuła na prawej piersi mały guzek, ale potraktowała go tak, jak wszystko traktował jej mąż Jarek, iż jakoś to będzie. Długo „jakoś to było”.

- To Marco pewnego dnia zaprowadził do lekarza. Dokładne badania i wyrok, rak piersi z przerzutami na kości - mówi Karolina.

Odejdę szczęśliwa

Małgosia skończyła studia, a Oliwia liceum pielęgniarskie i również ma w planach studiować. Karolina co miesiąc wysyłała im pieniądze na spłatę długów i na życie. Sobie kilka zostawiała, bo nie miała takiej potrzeby. Zaczęła się leczyć we Włoszech. Nie miała z tym problemu, ponieważ pracowała legalnie. Zaczęła przyjmować chemię. Wtedy zmarła żona Marco. Po pogrzebie nie odzywał się do niej przez dwa miesiące - jak to jej powiedział - musiałem dojść do siebie i dojrzeć do podjęcia decyzji. Marco zaproponował Karolinie, żeby zamieszkała u niego.

- Nie zostawił mnie, pomimo tego, iż jestem naprawdę poważnie chora. Przeżyłam z nim osiem najwspanialszych lat. Lat które były dla mnie rekompensatą za biedę, rodzinne tragedie i niepewne jutro. Dzisiaj mam 55 lat i chociaż powoli umieram, cieszę się każdym dniem, jakby jutra miało nie być. Dlatego odejdę szczęśliwa i wiem, iż nigdy nie należy tracić nadziei - mówi na zakończenie Karolina

Idź do oryginalnego materiału