Gdybym miała utworzyć ranking marek kosmetycznych, które cenię najbardziej, Ziaja uplasowałaby się w czołówce. Cenię ją za dobrą jakość, przystępne ceny i łatwą dostępność. W całym asortymencie znalazłam wiele produktów, które wciąż do mnie wracają. Fenomenalne maseczki, krem nawilżający 25+, obłędna linia kokosowa... mogłabym wymieniać bardzo długo. Co więcej na rynku wciąż pojawiają się nowe serie, które kuszą niemiłosiernie. Nie inaczej było z linią Liście Manuka, która nie tak dawno wywołała istne szaleństwo w blogowym światku. Spróbowałam i ja!
Nie można jednak dać się zwariować. Z całej linii wybrałam dla siebie trzy produkty- oczyszczający żel do mycia twarzy, tonik i osławioną już pastę. Oczyma wyobraźni widziałam siebie z idealnym, pozbawionym wszelkich niedoskonałości licem. Niestety, moje oczekiwania wobec dwóch pierwszych kosmetyków nieco przerosły efekty. Trzeci okazał się strzałem w dziesiątkę! Długo zwlekałam z recenzowaniem Liści Manuka, a moje uczucia przez cały czas są mieszane. Ostatecznie zdecydowałam, iż opowiem Wam jedynie o tym, co zostało jako must have w mojej kosmetyczce.
Jak wiadomo dobry peeling to jedna z podstaw zdrowego wyglądu naszej twarzy. Złuszczanie martwego naskórka sprawia, iż cera o wiele lepiej przyjmuje wartości odżywcze jakich dostarczamy jej pod postacią kremów czy masek. Do wyboru mamy peelingi enzymatyczne i mechaniczne. Osobiście jestem fanką tych drugich. Odnoszę wrażenie, iż efekt jest bardziej widoczny. Należy jednak uważać ( o czym ja, na nieszczęście, nieraz zapomniałam), aby nie nanosić peelingu na niedoskonałości, które rozdrapane drobinkami ścierającymi, mają tendencję do roznoszenia. Tak, czy inaczej, przez dłuższy okres poszukiwałam idealnego rozwiązania. Drobnoziarniste peelingi często okazywały się zbyt delikatne w walce z suchymi skórkami. Gruboziarniste pozostawiały po sobie wyraźne podrażnienia. Tak źle i tak niedobrze! Ziaja rozwiązała ten problem. Pasta okazała się idealną alternatywą dla wszelkich testowanych przeze mnie zdzieraków. Zawarte w niej ziarenka są niewielkie, ale na tyle ostre, iż bez problemu spełniają swoje zadanie. Przy tym odnoszę wrażenie, iż działanie oczyszczające również nie jest tutaj pustą obietnicą. Świadczy o tym choćby zawartość zielonej glinki. Skóra jest wyraźnie ściągnięta, a pory mniej widoczne. Stosując ją raz w tygodniu, mam pewność, iż nic nie będzie nieestetycznie odstawać od mojej twarzy. Konsystencję pasty określiłabym jako kremową. Jest na tyle gęsta, a zarazem bogata w drobinki, iż już wielkość ziarnka fasoli wystarcza do dokładnego złuszczenia całej twarzy. Pierwszej tubki używam od blisko trzech miesięcy, a wciąż daleko mi do denka. jeżeli mowa o zapachu, w całej serii wyczuwam świeże, roślinne nuty. Zapach manuki? Możliwe! Ostatnie wątpliwości, czy warto dać jej szansę, rozwiewa cena- 8zł!
Masz problem z suchymi skórkami?
Wciąż szukasz skutecznego peelingu?
Być może warto dać szansę Ziaji :)