Uczy w przedszkolu na warszawskim Wilnowie. "Matka miała pretensje, bo dziecko ubłociło buty"

gazeta.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock/badnews86dups


Dziecko, które doskonale się bawi na przedszkolnym placyku zabaw lub oddaje się radosnej twórczości w czasie zajęć plastycznych, z dużym prawdopodobieństwem nie będzie zwracało uwagi na to, czy nie zniszczy lub nie pobrudzi ubrania.
Są rodzice, którym zależy głównie na tym, żeby ich przedszkolakom było przede wszystkim wygodnie i żeby ubrania były dopasowane do aktualnej pogody. Są też i tacy, dla których priorytetem jest wygląd. Każdy rodzic kilkulatka wie, iż maluchy w czasie jedzenia, prac plastycznych lub zabaw na placyku nie zważają na to, co się stanie z ich ubraniami. - Staramy się pilnować, żeby dzieci nie niszczyły ubrań, ale nie zawsze nad wszystkim uda się zapanować - mówi w rozmowie z eDziecko Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji), nauczycielka z jednego z prywatnych przedszkoli na warszawskim Wilanowie.


REKLAMA


Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


Dzieci brudzą i niszczą ubrania
Natalia wyjaśnia, iż zawsze na zebraniu przypomina rodzicom, żeby nie ubierali dzieci w drogie ubrania. Jej zdaniem, co stara się uzmysławiać opiekunkom, lepiej unikać zwłaszcza tych białych, bo pod koniec dnia bluzeczka czy spodnie mogą przedstawiać żałosny widok. - W czasie jedzenia pilnujemy, żeby dzieci się nie poplamiły, w trakcie brudzących zajęć plastycznych zakładają specjalne fartuszki. Zdarzają się oczywiście plamy, ale z reguły rodzice nie mają do nas o to pretensji - mówi Natalia. - Zdarzyły się raz, czy dwa sytuacje, gdy jakaś mama lub tata się zdenerwowali, iż dziecko miało brudną kurtkę, czy ubłocone buty, ale nie było z tego większej afery - dodaje.


- Pamiętam jedną mamę, która się wkurzyła, iż córeczka miała brudne buty i kurtkę. To było po jakimś jesiennym spacerze do parku. Dzieciaczki szalały, obrzucały się liśćmi, było mokro, bo wcześniej przez kilka dni padał deszcz - wspomina Natalia. - Wróciliśmy do placówki trochę ubłoceni, ale zadowoleni. I ta mama przy odbieraniu dziecka spytała, co my tam robiliśmy, pokazując ubranie dziecka. Patrzę: kozaczki za 500 zł, kurtka drugie tyle. No nic dziwnego, iż nie była zadowolona - śmieje się. - Ale ja się pytam: po co tak stroić dziecko do przedszkola - dodaje. Wyjaśnia, iż jeżeli kogoś stać na ubrania drogich marek dla dziecka, to oczywiście ma prawo je tak ubierać, to jego decyzja, ale wolałaby, żeby nikt nie miał do niej pretensji, jeżeli coś się z nimi stanie.


Natalia wspomina też o zostawianiu w placówce drogich rowerków i hulajnóg. - Nie ma u nas miejsca, gdzie można przechować taki sprzęt, więc rodzice zostawiają je przed wejściem. Niektóre z tych sprzętów są naprawdę baaaardzo drogie. Nigdy jeszcze nie zdarzyła się żadna kradzież, ale myślę, iż to tylko kwestia czasu - mówi.
Czy masz dla dziecka inną garderobę do przedszkola, a inną do noszenia poza nim? Daj znać w komentarzu
Idź do oryginalnego materiału