Uciekaj, nim będzie za późno…

polregion.pl 22 godzin temu

**Dziennik, 15 maja**

Wszystkie dziewczyny marzą o wielkiej, czystej miłości. Żeby świat się kręcił, a serce zamierało od czułych uścisków. Żeby chłopak zrobił piękne, nietuzinkowe oświadczyny w najmniej spodziewanym momencie, żeby wszyscy widzieli i zazdrościli. Żeby ślub był jak z bajki: pan młody w eleganckim garniturze, a obok ona – delikatna panna młoda w zwiewnej, białej sukni, promieniejąca szczęściem. Każda dziewczynka śni o takim weselu niemal od kołyski. Kinga nie była wyjątkiem.

W środku roku szkolnego do klasy 9a trafił nowy – Kamil Nowak. Oczywiście na przerwie otoczyli go wszyscy, zasypując pytaniami: skąd przyjechał, dlaczego teraz?

– Ojciec jest wojskowym, dostał nowe przydziały, więc się przeprowadziliśmy – tłumaczył Kamil.

– A strzelać umiesz?
– Zdarzało się.

– Z jakiego pistoletu?
– Z służbowego… – pytania leciały zewsząd.

Kamil od razu zauważył Kingę. Stała z boku, jakby go w ogóle nie obchodził. Po lekcjach postanowił ją odprowadzić. Tak się złożyło, iż mieszkali w tej samej dzielnicy. Opowiadała mu o szkole, on – o miastach i garnizonach, gdzie stacjonował ojciec.

W dzień urodzin Kingy przyniósł do klasy różę i wręczył ją na oczach wszystkich. Gdyby zrobił to ktoś inny, chłopaki pewnie by się naśmiewali, rzucali głupie żarty, ale gest Kamila wzbudził w nich respekt, a w dziewczynach – zazdrość.

Kinga przyjęła różę, jakby codziennie je dostawała. Jej wzrok mówił: *Patrzcie, jak za mną lata nowy. Zazdroszczecie? To dopiero początek*. Traktowała go z lekceważeniem, choć się jej podobał.

Tuż przed maturami Kinga poznała starszego chłopaka, sportowca. Nad Wisłą odbywały się zawody wioślarskie. Zatrzymała się z koleżanką, żeby popatrzeć.

– Dziewczyny, chodźcie tutaj, stąd lepiej widać – zawołał przystojny facet.

– Też bierzesz udział? – zapytała Kinga, przeciskając się przez tłum widzów.

– Nie, ja uprawiam zapasy. Startuje mój kolega – wskazał na wodę, nie spuszczając z Kingi wzroku, wyraźnie wyróżniając ją spośród dwóch koleżanek.

Marek – tak miał na imię nowy znajomy – odprowadził Kingę do domu.

– Wiesz, co oznacza moje imię?

Kinga wiedziała, ale teraz wszystkie wiadomości wyleciały jej z głowy.

– Zwycięzca. W życiu zawsze wygrywam.

Podobał się jej. Kinga wsłuchiwała się w nowe uczucia, które ciągnęły ją, ekscytowały i trochę przerażały. W głowie miałam mętlik. Kamil od razu poszedł w zapomnienie. Gdzie mu do Marka Kowalskiego. Całą drogę myślała, czy ją pocałuje i jak zareagować, jeżeli to zrobi. Pod drzwiami życzył jej dobrej nocy i odszedł. Kinga poczuła rozczarowanie.

Następnego dnia, gdy wyszła ze szkoły, z zaparkowanego przy chodniku audi wysiadł Marek i otworzył przed nią drzwi. Zanim wsiadła, rozejrzała się – czy koleżanki widzą. Dziewczyny na schodach stanęły jak wryte, a Kamil stał nieopodal, marszcząc brwi. Kinga z miną zwyciężczyni wsiadła do samochodu. Ale gdy odjechali, ogarnął ją strach. Dokąd ją wiezie?

Marek po prostu pokazał jej miasto, opowiadał o krajach, które odwiedził na zawodach. Uwaga starszego faceta pochlebiała. Zachowywał się powściągliwie, nie pozwalał sobie na zbytnią poufałość. Z podróży przywoził jej perfumy, elegancką biżuterię. Skromna róża odeszła w niepamięć. Koleżanki oglądały prezenty, wstrzymując oddech z zazdrości. A Kamil… Kinga już go nie zauważała.

Po maturze poszła na studia. Marek prawie codziennie odbierał ją samochodem spod uczelni.

– Gdzie się podział twój Romeo? – pytały dziewczyny, gdy widziały Kingę idącą pieszo.

– Wyjechał na zgrupowanie – odpowiadała z uśmiechem.

Oświadczyny były niespodziewane, na środku rynku, na jednym kolanie, z aksamitnym pudełkiem w dłoni – oczywiście z małym diamentem. Jak w filmie.

Obok zatrzymał się radiowóz, mało nie zawieźli ich na komisariat za zakłócanie porządku.

Kinga żałowała tylko, iż żadna z koleżanek tego nie widziała, iż nie da się przewinąć życia jak kasety.

W urzędzie stanu cywilnego stała w obłoku koronek, olśniewająca i szalenie szczęśliwa. A obok on – sportowiec, przystojniak, zwycięzca. Od muskułów marynarka zaraz pęknie. O czym więcej marzyć?

Ze ślubu świeżo upieczony mąż zawiózł młodą żonę do swojego mieszkania.

Miesiąc później Kinga zrozumiała, iż jest w ciąży. I to w tak nieodpowiednim czasie. A co ze studiami?

– Myśl o synu. Potem skończysz, jeżeli zechcesz. Siedź w domu. Pieniędzy starczy, dobrze zarabiam – powiedział Marek.

– A jeżeli będzie córka?
– Będzie syn. Jestem zwycięzcą, pamiętasz?

Kinga urodziła syna. Pozostały gratulacje i prezenty. Marek jeździł na treningi, zawody, zgrupowania, a ona siedziała w domu z dzieckiem. Gdzieś się podziały wszystkie koleżanki. Mama dała do zrozumienia, iż będzie dzwonić, ale przyjeżdżać… Zięć nie życzył sobie jej ingerencji w ich życie.

Nie żeby Kinga się tym przejmowała, ale szczęście czuje się pełniej, gdy ma świadków. A tak – nikt nie widzi, niePo latach, gdy spojrzała w oczy Kamila podczas spaceru z ich wspólną córeczką, wreszcie zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie potrzebuje blichtru ani świadków – wystarczy, by przetrwała najciemniejsze burze.

Idź do oryginalnego materiału