Ucieczka przed samotnością

polregion.pl 3 dni temu

Krystyna obudziła się późno. Pierwszą myślą było, iż zaspała. Córka z wnuczkiem wstaną, a ona nie ma gotowego śniadania. Potem przypomniała sobie, iż odjechali wczoraj, sama odprowadziła ich na dworzec. Wstała i powoli podeszła do łazienki. Zwykle od rana planowała dzień, co zrobić najpierw, a co odłożyć. Tym razem myślała tylko o córce i wnuku.

Tęskniła za nimi. Ostatni raz przyjechali na pogrzeb ojca i dziadka dwa i pół roku temu. Mateusz tak urosłu, iż prawie ją dogonił. Za następne trzy lata może go choćby nie pozna.

Gdyby mieszkali bliżej, widywaliby się częściej. Ile razy Krystyna prosiła córkę, by wróciła. Rozwiodła się z mężem – co ją trzyma w innym mieście? Choć rozumiała – Justyna odzwyczaiła się od życia z matką, przywykła być samodzielna. Nie powinna była w ogóle wyjeżdżać.

Zięć od początku nie podobał się Krystynie. Małomówny. jeżeli go nie zapytasz, cały dzień będzie milczał. Nie wiadomo, co myśli – może coś ukrywa. W każdym razie – nieznośny typ. Tylko czas z nim córka straciła, a koniec był jeden – rozwód. Krystyna westchnęła.

Teraz próbują podzielić mieszkanie. Lepiej, by były zięć oddał Justynie jej część w gotówce. Kupiliby tu małe kawalerki, Krystyna się wprowadziłaby, a własne mieszkanie oddałaby córce i wnukowi. Ale były zięć się uparł. Rodzice mu mieszają w głowie. „Ech, nie żyje już Tadeusz. On by gwałtownie to załatwił.” – Krystyna znów westchnęła.

Umyła się i długo wpatrywała w lustro. Córka miała rację – zaniedbała się. Ostatnio przestała farbować włosy, siwizna przebijała, i przytyła. Wyglądała na starszą i zaniedbaną. Gdy Tadeusz żył, dbała o siebie. Teraz dała sobie spokój. Dla kogo się stroić? Tylko sąsiedzi czasem wpadały i to rzadko. Telefon wybił ją z zadumy.

Biegła do pokoju, myśląc, iż to Justyna z Mateuszem dzwonią – powinni już dojechać.

– Justyna, dojechaliście?… Dzięki Bogu… Tak myślałam… Obiecuję, iż nie będę tęsknić. Ale zastanów się na powrotem… Nie naciskam. Tylko przypominam, iż czas ucieka, ja nie młodnieję, a wam ze mną będzie lżej… Nie krzycz…

Córka się unosiła, a Krystyna nie chciała kłótni. Samopoczucie i tak było w piwnicy. Próbowała więc zakończyć na pozytywie.

Ścieliła łóżko, kontynuując niemą rozmowę z córką, a raczej monolog. „Zawsze tak. Sam”Już nigdy więcej nie pozwoli, by samotność zawładnęła jej życiem.”

Idź do oryginalnego materiału