Ucieczka papierowych lalek

kosmosdladziewczynek.pl 1 rok temu

Kiedy byłam mała, mama kupowała mi blok papieru kolorowego i na pierwszej stronie rysowała sylwetkę dziewczynki; wycinała ją, podklejała tekturką i taka figurka służyła nam za modelkę do projektowanych na kolejnych kolorowych stronach ubrań. Trzeba było pamiętać o zakładkach pozwalających ubrać figurkę: dwóch po bokach w talii i po jednej na każde ramię. Czarnej strony w bloku w ogóle nie używałyśmy; odpowiednio złożona służyła za szafę, do której wieczorami chowałam ubranka.

Pewnie wiecie, o jakiej zabawie mówię. Courtney Rodgers, autorka Exploring the History of Paper Dolls, pisze: zaczęło się pewnie jeszcze przed XV wiekiem, ale z tamtych właśnie czasów pochodzą najstarsze zachowane w Europie materiały dotyczące słowiańskich wycinanek, lalek przybierających rozmaite formy; szczyt jednak ich popularności przypada na okres upowszechnienia druku. Weźmy rok 1810 i opowiastkę o Małej Fanny – książeczka jest niewielka, przedstawia historię dziewczynki, która uwielbiała przebrania i ubrania, nie znała w tym żadnego umiaru, nie rozumiała, iż odzienie ma się kojarzyć ze wstydem i grzechem (byłaby rajska Ewa nie zwiodła rajskiego Adama, człowiek mógłby do dzisiaj żyć sobie na golasa), zaś zbytni przepych i nadmierne skupienie na estetyce ubrań miały sprawić, iż małe dziewczynki – a później kobiety – o ludzkiej sromocie zapomną. Oprócz opowiastki z przykrym morałem jest w książeczce także broszurka do wycinania; sylwetka jasnowłosej dziewczynki oraz kilka kostiumów, które mała Fanny zmienia w trakcie opowieści.

Rodgers pisze: adekwatnie sukienki Fanny są w tej historii czymś więcej niż tylko ozdobą; są kostiumami, które mieszczą kolejne wcielenia bohaterki; bez nich opowieść nie byłaby pełna. Fanny przymierza sukienki, przymierzając jednocześnie do siebie opowieść: kim Fanny mogłaby być?

W prenumeracie oszczędzasz 25%.

Podaruj dziewczynce prezent na cały rok!

Sprawdź i zamów

W prenumeracie oszczędzasz 25%.

Podaruj dziewczynce prezent na cały rok!

Sprawdź i zamów

Oto bohaterka z początku wydaje się jeszcze rozsądna i skromna, ale już łypie na szmatkę, już ogląda się za błyskotką, już pragnie, już marzy, nie słucha matki, która mówi Fanny: im ładniejsze masz sukienki, tym większą wzbudzasz zawiść. Dziewczynka się tym nie przejmuje, stroi się, wdzięczy, wyprawia do parku; niechby i inni mieli szansę zobaczyć, jak wspaniale wygląda mała Fanny. Tu wchodzi jednak ostatni kostium: pokutne wcielenie; Fanny zostaje zaatakowana i okradziona, piękne ubrania zostają jej odebrane, a matka poucza: sama jesteś sobie winna, przecież ubrałaś się tak, żeby prowokować! (To 1810 rok, powtarzam, ale czy ten zarzut nie przypomina nam innych, współczesnych?)

Jest paradoksem, zauważa Hannah Field, autorka książki Paper Dolls versus Morał Tale in the Nineteenth Century, iż książeczki dla dziewczynek, które mają uczyć małe obywatelki nieskupiania się zbytnio na tym, co miłe dla oka – są miłe dla oka. To, co jest największą siłą książeczek, jest też ich największą kapitulacją; oto nikogo nie zainteresowałyby losy próżnej Fanny, gdyby nie były one opowiadane dzięki trików odnoszących się do umiłowania tego, co piękne i sprawiające radość.

Field zauważa także: pouczenia w narracji najśpieszniejsze są wtedy, kiedy pouczać mają dziewczynkę. Dziewiętnastowieczne książki pełne są zaleceń i zakazów, jednak kierowane do dzieci ogółem – dzieci, wśród których, pamiętajmy, są i stateczni chłopcy – morały tracą impet. Co innego, gdy książka jest skierowana stricte do dziewczynek – o, wiadomo przecież powszechnie, iż dziewczynki nie wiedzą, co robią.

Fatałaszki – to nie brzmi poważnie, a to, co niepoważne, w księdze życia zostaje zapisane po stronie kobiet, czy może – dziewczynek.

Po pierwsze: dziewczynka nie powinna być próżna, chociaż ku byciu próżną ma naturalne uwarunkowania. Po drugie: dziewczynka nie powinna udawać kogoś, kim nie jest – a cóż innego będzie robić, strojąc się, przebierając?

Field zauważa: nie ma co przejmować się morałami, które oferują dziewczynkom wcielenia tylko po to, by w któreś z nich je złapać, tak jak łapie się wilka we wnyki. Sylwetki z papieru miały tę przewagę nad światem, z którego wychodziły, iż raz wycięte – stawały się ruchome. Mogły nie tylko poruszać się pomiędzy kolejnymi stronami książki, przymierzać poszczególne, podsuwane im sukienki – ale mogły mieć ten świat w nosie i stwierdzić po prostu: proszę państwa, to nie jest moja opowieść.

Idź do oryginalnego materiału