Obudziła się późno. Pierwszą myślą było, iż zaspała. Córka z wnukiem wstaną, a śniadania nie ma gotowego. Potem przypomniała sobie, iż wyjechali wczoraj, sama ich odprowadzała na dworzec. Wstała i powłóczyła nogami do łazienki. zwykle rankiem układała plany na dzień — co zrobić najpierw, co można odłożyć. Dziś myślała tylko o córce i wnuku.
Tęskniła. Ostatnio przyjechali na pogrzeb ojca i dziadka dwa i pół roku temu. Mateusz tak wyrósł, iż prawie ją dogonił. Za następnym razem może go nie pozna, jeżeli zobaczy go dopiero za trzy lata.
Gdyby mieszkali bliżej, widywaliby się częściej. Ile razy prosiła córkę, by wróciła. Rozwiodła się z mężem, co ją trzyma w innym mieście? Ale rozumiała ją. Kasia odzwyczaiła się od życia z matką, przywykła do samodzielności. Nie powinna była wcale wyjeżdżać.
Zięcia od razu nie polubiła. Małomówny. jeżeli go nie zapytała, milczał cały dzień. Nie wiadomo, co myśli, może coś ukrywa. W każdym razie — osobny człowiek. Tylko czas z nim córka straciła, a koniec ten sam — rozwód. Westchnęła.
Teraz próbują rozdzielić mieszkanie. Lepiej, by były zięć oddał Kasi jej część w gotówce. Kupiliby tu małą kawalerkę, ona by się tam przeprowadziła, a swoje mieszkanie oddała córce i wnukowi. Ale były zięć się uparł. Rodzice mu mieszają w głowie. *„Eh, nie w porę Zbyszek umarł. On by gwałtownie to załatwił.”* — Znów westchnęła.
Umyła się i długo wpatrywała w lustro. Córka miała rację — zaniedbała się. Ostatnio przestała farbować włosy, siwizna przebijała, przytyła. Wyglądała na postarzałą i zaniedbaną. Kiedy żył Zbyszek, dbała o siebie. A teraz? Komu ma się podobać? Od lustra oderwał ją dzwonek telefonu.
Biegnąc po komórkę, pomyślała, iż Kasia z Mateuszem powinni już dojechać. To pewnie córka dzwoni.
„Kasia, dojechaliście?… Bogu dzięki… Tak myślałam… Obiecuję, iż nie będę tęsknić. Ale pomyśl jednak o powrot„Może kiedyś wrócisz do domu, bo choćby wśród starych wspomnień i nowych znajomości najważniejsze jest mieć bliskich przy sobie.”