Tymi daniami zajadali się w PRL-u. Teraz każdy się wzdryga z obrzydzeniem

pysznosci.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Kiedy o mięso było trudno, ratowano się mortadelą - Pyszności; Fot. Nac


Kuchnia epoki PRL była na pewno kuchnią kreatywną. Wiele dzisiejszych lubianych potraw bazuje na przepisach wymyślonych przez rezolutne gospodynie domowe i kucharki. Niemniej, są i tak specjały, o których chciałoby się zapomnieć. Zupa mleczna z kożuchem, kompot z makaronem, zwany zupą owocową czy ozorki w sosie chrzanowym po dziś dzień wywołują grymas na twarzach osób, pamiętających czasy słusznie minione.

Jak zrobić coś z niczego? Na to pytanie bezbłędnie potrafi odpowiedzieć każdy, kto w czasach PRL usiłował cokolwiek ugotować. Czasy biedy i problemów ze zdobyciem choćby najprostszych artykułów skutkowały poszerzaniem gastronomicznych zdolności gospodyń domowych. Kreatywne gotowanie zaczynało się tam, gdzie kończyły się zapasy (o ile takie udało się zgromadzić).

Schabowe à la PRL. Kotlety z mortadeli

Większość wędlin w czasach PRL-u była słabej jakości. Ale szczególnie złą sławę miała właśnie mortadela. Było w niej wszystko, prócz mięsa. By miała jakikolwiek smak, pokrojoną w grube plastry obsmażano w panierce. Taki specjał był zamiennikiem kotletów schabowych, o których w tamtych czasach można było pomarzyć. Zdecydowanie łatwiej niż prawdziwe mięso można było dostać właśnie mortadelę.

Kiedy o mięso było trudno, ratowano się mortadelą – Pyszności; Fot. NAC

Syci i smuci. Zupa nylonowa

Tak, jak dzisiaj pizza lub inne fast foody, tak niegdyś zupa nylonowa stanowiła najpopularniejsze danie w PRL-owskich akademikach. Składała się z lekkiego wywaru warzywnego, a jej głównym składnikiem była sycąca kasza manna. Ze względu na to, iż zupa ta jest lekkostrawna i łagodna w smaku, często podaje się ją osobom cierpiącym na dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Teraz odtwarzany jest ten przepis, ale z zupełnie innej, smaczniejszej i bogatszej wersji.

Zupa nylonowa królowała w akademikach – Pyszności; Fot. NAC

Przeczytaj również: Popularne w PRL-u. Były hitem barów mlecznych, a teraz wręcz ich unikamy

Parówki w sosie chrzanowym lub pomidorowym wprost ze szkolnej stołówki

Taki specjał królował najczęściej na szkolnych stołówkach. Podrzędnej jakości parówki wymieszane z chrzanową bądź pomidorową breją podawano z ziemniakami bądź chlebem. Dla wielu maluchów była to przyjemna odskocznia od zupy owocowej czy mlecznej. Niestety, skład parówek z czasów PRL-u był dużo gorszy od dzisiejszych, choćby tych najgorszej jakości.

W PRL-u mięso na półkach było rzadkością – Pyszności; Fot. NAC

Babka ziemniaczana. PRL pełną gębą

Nie brzmi źle, prawda? Dzisiaj też zajadamy się podobnym specjałem. Jednak w czasach słusznie minionych babka ziemniaczana była pozbawiona smaku, aromatu, wszystkiego, co mogłoby sprawiać, iż danie nadaje się do jedzenia. Mieszanina przetartych ziemniaków, jajka i cebuli. Zero euforii i zero przyjemności. Ale syciła, a z dostępnością ziemniaków raczej nie było problemu.

Na myśl o babce ziemniaczanej z PRL wielu ma gęsią skórkę – Pyszności; Fot. NAC

Wariacja na temat podrobów. Ozorki w sosie chrzanowym

Wisienka na torcie. Absolutny klasyk, flagowe dania garmażeryjne, jeden z najpopularniejszych obiadów peerelowskich stołówek. Ozorki występowały też w winnych wariacjach, np. zalewano je galaretą i podawano z kiszonym ogórkiem. Ta czy siak, wiele osób, pamiętających te specjały, wzdryga się na samą myśl o ozorach. Szarych, twardawych i żylastych.

Ozorki w sosie były sztandarowym daniem kuchni PRL – Pyszności; Fot. NAC

Idź do oryginalnego materiału