Tylko my mamy prawo rozpieszczać jej dzieci – postanowiła Cumnata.

newsempire24.com 1 dzień temu

Kasia postanowiła, iż tylko my musimy rozpieszczać jej dzieci.
Siostra mojego męża uznała, iż to na nas spoczywa obowiązek rozpieszczania jej pociech i tylko na nas.

Z Bartkiem jesteśmy małżeństwem od prawie ośmiu lat. To dobry człowiek, zawsze gotowy pomóc, o otwartym sercu. Ale miał jeden problem siostrę. Magdę. Kobietę o nieskończonej wyobraźni i zdumiewającej umiejętności przekształcania każdego zdania w zawoalowane pytanie o drogi prezent.

Nigdy nie mówiła wprost. Jej słowa zawsze brzmiały jak niewinne przemyślenia:
Dzieci tak marzą, żeby zobaczyć tę nową animację, ale bilety są teraz drogie mówiła z melancholijnym akcentem. A Bartek, ledwo to usłyszał, już kupował bilety, zabierał siostrzeńców do kina i fundował im zestawy z popcornem i napojami.

Jaka piękna pogoda ciągnęła Magda a wy siedzicie w domu. Powinniście iść na karuzelę! I zgadnijcie, kto zabierał jej dzieci? Oczywiście my. I oczywiście wszystko za nasze pieniądze.

Ja nie łapię tych subtelności. I nie chcę. Wolę szczerość. jeżeli czegoś potrzebujesz powiedz. Poproś. Wytłumacz. Nie kręć się wokół tematu, udając, iż niczego nie chcesz.

Ale Bartek zawsze natychmiast reagował na jej sugestie. Kochał siostrzeńców do szaleństwa. Ale sposób, w jaki ich rozpieszczał, przekraczał wszelkie granice. Rowery, gadżety, rozrywki to stało się normą. Magda rzucała tylko spojrzenie, a mój mąż już biegł spełniać zachcianki.

Ostatnio były imieniny jej syna, Maciusia. Daliśmy mu już drogi rower, który nas sporo kosztował. Byłam pewna, iż to więcej niż wystarczające. Ale dla Magdy rower to był drobiazg. W jej oczach dziecko koniecznie musiało pojechać do Europy. I oczywiście nie samodzielnie tylko z nią. Przecież taki maluch nie może podróżować sam!

W języku Magdy brzmiało to tak:
Maciuś marzy, żeby zobaczyć Paryż. Oczy mu się świecą, jak tylko o nim wspomni

Tego dnia Bartek przyniósł siostrzeńcowi zamiast biletów ciasto i dekoracyjną poduszkę z inicjałami. Ja byłam w pracy, więc mąż poszedł sam. I jak się pewnie domyślacie, to był zimny prysznic dla jego siostry.

Ale Magda się nie poddała. Jej żądania rosły z roku na rok. Bartkowi, najwyraźniej, to nie przeszkadzało. Nie mieliśmy własnych dzieci, więc poświęcał się siostrzeńcom całym sercem. Może dlatego, iż nie miał gdzie przelać swojej ojcowskiej energii.

A potem długo wyczekiwana wiadomość: zaszłam w ciążę. Powiedziałam Bartkowi płakał z radości, całował mój brzuch, nie mógł uwierzyć. Marzył o tym od lat. Ale wtedy pojawiła się Magda

I znów z prośbą. Tym razem o wyjazd do Pragi na wiosenne ferie. Oczywiście, z dziećmi. Mój mąż odmówił, po raz pierwszy. Powiedział, iż zostanie ojcem i teraz wszystkie środki idą na rodzinę. Wtedy jego siostra eksplodowała.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie. Krzyczała. Oskarżała.
Jak śmiesz?! Zrobiłaś to wszystko, żeby odebrać moim dzieciom jedynego mężczyznę, który się o nich troszczył!

Rozłączyłam się bez słowa.

Potem nowa scena. Siostrzeńcy czekali na Bartka pod jego biurem. Wręczyli mu własnoręcznie zrobione karteczki.
Wujku, proszę, nie porzucaj nas
Po co ci własne dzieci, skoro już nas masz?

Było jasne, iż ktoś pomógł im napisać ten tekst. I ten ktoś był łatwy do przewidzenia.

Bartek wrócił do domu, usiadł na kanapie, spojrzał na karteczki i coś w nim pękło.

Jestem po prostu głupcem powiedział. Ile lat to znosiłem? Piekarnik zepsuty, nie stać mnie na kurtkę, tata uciekł wujku, pomóż. Zawsze używała dzieci, żeby mną manipulować. A ja dałem się nabrać. Jak idiota.

I nagle wyjął notatnik. Zaczął spisywać wszystko, co pamiętał: rowery, telefony, obozy, wycieczki, sprzęt, kurtki, bilety do teatru. Suma okrągła kwota.

A potem finał. Finał w stylu Magdy.

Przyszła do naszego domu. Stanęła w przedpokoju jak pani władza i oznajmiła:
Skoro będziecie mieć własne dziecko, możesz zrobić jeszcze jeden dobry uczynek? Daj nam samochód. Nie dla mnie, nie jestem bezwzględna. Tylko żebym mogła wozić dzieci

Bartek podał jej notatnik bez słowa.
Tu jest kwota. Za wszystko, co dostałaś. Oddaj. Masz sześć miesięcy. Potem sąd.

Wyszła, zatrzaskując drzwi tak mocno, iż miotła z wieszaka spadła z hukiem.

Potem rozpoczęła się lawina wiadomości. Przyjaciółki Magdy zasypały mnie w mediach społecznościowych. Pisały, iż zniszczyłam świętą więź między wujkiem a siostrzeńcami. Że teraz dzieci są porzucone, głodne, a ich matka w rozpaczy.

Ale wiesz co? Nie drgnęłam.

Magda ma dwa mieszkania. Jedno dostała po byłym mężu, drugie od Bartka, który zrzekł się swojej części spadku na jej rzecz. Dostaje alimenty, nie żyje w biedzie. Po prostu przywykła, iż wszystko jej się należy. A teraz już nie.

Będziemy mieć dziecko. I mój mąż ma teraz prawdziwą rodzinę. Bez manipulacji, bez histerii, bez teatru. I wiesz co? Myślę, iż to dopiero początek

Idź do oryginalnego materiału