W naszym domu nie będzie już więcej twojej rodziny, to nie jest hotel.
Żeby twoi krewni więcej nie pojawiali się w naszym domu, to nie dla nich zajazd żona miała dość wymagań gości.
Nikt się nie spieszył, ale gdy tylko Kinga zdobyła dyplom psychologa, Krzysztof natychmiast się jej oświadczył, tak bardzo tego pragnęła. Wesele urządzili skromne. Ciotka i wujek Krzysztofa zaproponowali, by młoda para przeznaczyła zaoszczędzone i otrzymane w podarunku pieniądze na poprawę swojego życia.
W ten sposób Krzysztof został właścicielem niewielkiej działki pod miastem. Rodzice Kingi sprzedali samochód i przekazali pieniądze młodym na budowę, tym bardziej iż w mieście auto nie było im szczególnie potrzebne.
Kinga trochę obawiała się życia na przedmieściach, sądząc, iż będzie niewygodnie: woda ze studni, przerwy w dostawie prądu, hodowla kur i palenie w piecu. Krzysztof śmiejąc się, powiedział jej, iż to już nie czasy minionego wieku, a za mniejszą sumę niż kosztowałoby mieszkanie w mieście, zapewnią sobie maksymalny komfort i dużą przestrzeń życiową.
Dom stanął zaskakująco szybko. Pomogło to, iż Krzysztof dostał awans w pracy, a Kinga już zaczęła prowadzić konsultacje online. Rodzice wsparli ich finansowo, jak tylko mogli, a wujek z ciotką też nie pozostali obojętni.
Halina Aleksandrowna często odwiedzała budowę pod różnymi pretekstami. Raz przyjeżdżała, by polecić ulubiony kolor farby, innym razem odpowiednią lampę. Zawsze działała w dobrych intencjach, ale z czasem Kinga zaczęła czuć, iż ich prywatna przestrzeń się kurczy. A pewnego dnia zupełnie zniknęła, gdy Marek Juriewicz zatrzymał się w ich prawie gotowym domu bez uprzedzenia. Miał interesy w okolicy, zrobiło się późno, więc postanowił przenocować u siostrzeńca.
Gdyby chociaż uprzedził, byłoby pół biedy. Ale tak przestraszył Kingę swoją obecnością, iż odtąd zawsze pytała, czy w pokoju ktoś jest, zanim do niego weszła.
Dzieci, wynoście rzeczy tam Halina Aleksandrowna kierowała torbami dzieci i skierowała je do zapasowej sypialni szybciej, bo wasze zakupy się zepsują, zanim się tu rozgoszczecie! Kinga, zwolnij półki w lodówce, dzieci swoje rzeczy tam włożą rozkazywała gospodyni.
Kingę zdziwiło, iż ludzie przywieźli własne jedzenie, ale pomyślała, iż może chcą je później zjeść przy stole.
Dzieci, na poważnie, idźcie się rozpakujcie. Kinga wam wszystko da, czego potrzebujecie, czujcie się jak u siebie Halina Aleksandrowna wciąż krzątała się nerwowo.
Marek Juriewicz już odpoczywał, przeskakując kanały w telewizji. Poprosił Krzysztofa, by nalał mu koniaku, bo przypomniał sobie, iż w pracy dostał całkiem drogą butelkę. Krzysztof wrócił z nią i dwoma kieliszkami.
Wojtku, niech dziewczyny same się zajmą, chodź do nas, tu mamy swoją atmosferę! wołał Marek Juriewicz do syna.
Gdy wszyscy się rozpakowali i urządzili, był już późny wieczór. Kinga biegała, szukając raz kapci dla gości, raz ciepłych skarpet, jeżeli zmarzną, a potem lekkiej kołdry, jeżeli będzie za gorąco. Z przerażeniem przypomniała sobie słowa Oli, iż przyjechali nie na długo, i miała nadzieję, iż to tylko powiedzenie. Kto przyjeżdża na tydzień świętować wprowadzkę? Nie podobało jej się też, iż sami zajęli pokój, który Kinga planowała przeznaczyć dla dzieci. Tymczasem na piętrze był już gościnny pokój.
Kinga, może potrzebujesz pomocy? zapytał mąż.
W końcu ktoś zapytał cicho odpowiedziała Kinga od nich skinęła głową w stronę stołu pomocy nie doczekasz.
No dobrze, wytrzymaj, nie są aż tak natrętni uśmiechnął się Krzysztof i zabrał się za obieranie ziemniaków.
Dziękuję odparła Kinga z uśmiechem i mrugnęła do niego.
Do obiadu krewnym się znudziło i wyszli na spacer, a po błądzeniu po lesie rozeszli się do swoich pokoi, jak mówiła Halina Aleksandrowna, odpocząć.
Krzysiu, zapukaj do nas, jeżeli do piątej nie wstaniemy, żebyśmy do szóstej wszyscy byli przy stole zmęczona pogłaskała Krzysztofa po policzku i poszła do swojego pokoju.
A to jest danie z ryby z uśmiechem powiedziała Kinga trochę jak pasztet, trochę jak suflet, bardzo delikatne. Spróbuj. Podniosła talerz i podała Oldze.
O nie, Wojtkowi tego nie można, a Saszka ma alergię na łososia!
Tam jest łosoś przestraszona odpowiedziała Kinga.
I jemu też, na wszystkie czerwone ryby ciągnęła Olga, kręcąc głową a co to za piękne rzeczy?
To skrzydełka kurczaka w słodko-kwaśnym sosie już ostrożniej odpowiedziała Kinga.
Ach, rozumiem ciągnęła Olga, rozglądając się po stole Wojtku, przynieś z lodówki pieczonego indyka. Tam jest w folii, duży kawałek, zobaczysz!
Wiktor posłusznie wstał, podszedł do lodówki i po chwili szperania wyjął zawinięty w folię kawałek mięsa. Rozwinął go, położył na desce i zaczął kroić na cienkie plasterki.
A propos wyborów żywieniowych, Kinguś, myślę, iż wszystkim byłoby wygodniej, gdybyście kupili drugą lodówkę do kuchni. Wasza jest za mała na trzy rodziny, a znalazłam dobry model teraz jest na przecenie, wyślę Krzysiowi link uśmiechnęła się Halina Aleksandrowna.
Po co nam druga lodówka i skąd trzy rodziny? szczerze zdziwiona zapytała Kinga.
No jak to, to w końcu nasz wspólny dom, budowaliśmy go razem, ze wspólnych oszczędności, pomogłam wam z wystrojem. Będziemy tu często się spotykać na wspólne święta. Wszyscy jesteśmy różni, a żeby było wygodnie pod jednym dachem, przygotowałam kilka pomysłów. Halina Aleksandrowna grzebała w torebce w poszukiwaniu telefonu.
Kinga spojrzała na Krzysztofa zdumiona, ale on był równie zdezorientowany co ona.
Tak, co ja tu miałam teściowa założyła okulary na łańcuszku, zmrużyła oczy i przybliżyła ekran gdzie to było
Mamo, to w aplikacji listy, na pierwszej stronie pomogła jej Olga, nakładając Wiktorowi kolejne kawałki ind