Twój obiad choćby pies by nie zjadł — teraz je w jadłodajni, którą utrzymuję.

newskey24.com 1 miesiąc temu

Dzisiaj znów przypomniałam sobie tamten wieczór. Jego słowa wciąż dzwonią mi w uszach, choć minęło już tyle czasu.

Twoje kotlety choćby pies by nie zjadł zaśmiał się, wyrzucając jedzenie do śmietnika. Teraz jada w jadłodajni dla bezdomnych, którą finansuję ja. Talerz z kolacją roztrzaskał się o plastikowy kosz, a dźwięk porcelany uderzającej o tworzywo sprawił, iż zadrżałam.

Twoje kotlety choćby pies by nie zjadł powtórzył, wskazując na psa, który z pogardą odwrócił się od podanego mu kawałka.

Marek wytarł ręce o drogą kuchenną ściereczkę, którą kupiłam specjalnie pasującą do nowych mebli. Zawsze był obsesyjnie skupiony na szczegółach, jeżeli chodziło o jego wizerunek.

Aniu, prosiłem. Żadnego domowego jedzenia, gdy oczekuję partnerów. To nie wypada. Pachnie biedą.

Wypowiedział to słowo z takim obrzydzeniem, jakby pozostawiało w ustach posmak zgnilizny.

Patrzyłam na niego na idealnie wyprasowaną koszulę, na drogi zegarek, którego nie zdejmował choćby w domu. I po raz pierwszy od wielu lat nie poczułam urazy ani potrzeby usprawiedliwiania się. Tylko chłód. Przenikliwy, lodowaty chłód.

Przyjadą za godzinę ciągnął, nie zauważając mojego stanu. Zamów steki z Grand Royal. I sałatkę. Tę z owocami morza. I zrób coś ze sobą. Załóż tę niebieską suknię.

Rzucił na mnie szybkie, oceniające spojrzenie.

I włosy spięte. Ta fryzura cię tani.

Milcząco skinęłam głową. Automatyczny ruch w górę i w dół.

Gdy rozmawiał przez telefon, wydając polecenia asystentowi, powolutku zbierałam kawałki talerza. Każdy odłamek był ostry jak jego słowa. Nie próbowałam się sprzeciwiać. Po co?

Wszystkie moje próby stania się lepszą dla niego kończyły się tak samo upokorzeniem.

Moje kursy sommelierskie wyśmiał, nazywając je zajęciami dla znudzonych gospodyń.

Moje próby urządzenia naszego domu brakiem smaku. Moje jedzenie, w które wkładałam nie tylko siły, ale i ostatnią nadzieję na ciepło, lądowało w śmietniku.

Tak, i weź dobre wino mówił Marek do słuchawki. Tylko nie to, które Ania próbowała na swoich kursach. Coś porządnego.

Wstałam z podłogi, wyrzuciłam odłamki i spojrzałam na swoje odbicie w ciemnym ekranie kuchenki. Zmęczona kobieta z wygaszonym wzrokiem. Kobieta, która zbyt długo próbowała stać się wygodnym elementem wystroju.

Poszłam do sypialni. Ale nie po niebieską suknię. Otworzyłam szafę i wyjęłam torbę podróżną.

Zadzwonił po dwóch godzinach, gdy już urządzałam się w tanim hotelu na obrzeżach miasta. Celowo nie pojechałam do przyjaciółek, by nie znalazł

Idź do oryginalnego materiału