Twój kot zbyt głośno stąpa

twojacena.pl 3 dni temu

**Dziennik, 15 lipca**

— Wyłączcie tego szatana! Przez was nie mogę zasnąć! — rozległ się krzyk za drzwiami.

Ktoś zaczął walić w drzwi i bezlitośnie naciskał dzwonek. Kinga drgnęła i upuściła pilot. Tomek niespokojnie przewrócił się na bok.

W pokoju ledwo świeciła się lampka nocna. Za oknem panował duszący letni upał. Kinga narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi.

Za nimi stała kobieta około siedemdziesiątki z cienkimi ustami i spojrzeniem pełnym irytacji. Miała na sobie zwykłą bawełnianą sukienkę, a w ręce trzymała telefon.

— Przepraszam, ale… kim pani jest? — zapytała Kinga, nie otwierając drzwi. Strach ściskał jej gardło.
— Helena Stanisławówna! Z trzeciego piętra! Nad moim oknem stoi wasza maszyna, która nie daje mi spać! Natychmiast wyłączcie! Albo wezwę policję! Robicie hałas po czasie!

Kinga próbowała coś powiedzieć, ale Helena Stanisławówna nie przerywała swojej tyrady.

— Jak można być tak bezczelnymi! Przez was cierpi cały blok!
— Wydaje mi się, iż nie jest aż tak głośny… — ostrożnie powiedziała Kinga. — Słuchaliśmy przez otwarte okno, specjalnie.
— Dla was „nie tak głośny”, a ja już mam ból serca od tego traktora!
— Dobrze, wyłączymy — Kinga niechętnie się zgodziła. — Po prostu nie wiedzieliśmy, iż przeszkadza…
— No to teraz wiecie — odcięła się sąsiadka.

Odeszła, stukając obcasami po betonowej podłodze.

Kinga wróciła do sypialni i wyłączyła klimatyzację. Otworzyła wszystkie okna i balkon, ale to nic nie dało. Fala gorąca uderzyła jak piekielny oddech. Tomek długo wiercił się w łóżku, w końcu poszedł pod prysznic, a Kinga leżała, wpatrzona w sufit.
Nie tak wyobrażali sobie pierwsze lato w swoim mieszkaniu…

…Kupili tę kawalerkę zaledwie kilka miesięcy temu. Poprzednie lato w wynajmowanym mieszkaniu wspominali jak koszmar — miski z zimną wodą, przeciągi, wiatrak gnający gorące powietrze w kółko. Kinga z drżącymi rękoma zaciągnęła kredyt, ale myślała, iż teraz nikt nie będzie im dyktował, jak żyć.

Okazało się, iż będzie.

Następnego dnia Kinga spotkała w windzie drugą sąsiadkę — Ewę. Już się poznali, choćby pomogli jej kiedyś wymienić kran.

— Słuchaj, Ewka — Kinga oparła się o ścianę — wczoraj włączyliśmy klimę i przyszła do nas sąsiadka skarżyć się na hałas. Naprawdę aż tak przeszkadza?

Ewa uniosła brwi.

— Niech zgadnę. Helena Stanisławówna?
Kinga skinęła głową.

— No cóż… Ona na wszystko narzeka. Raz telewizor jej hałasuje, raz mój syn się za głośno śmieje. Kiedyś powiedziała, iż nasz kot za głośno skacze. Ale my już się przyzwyczailiśmy. Dzwoni może dwa razy w miesiącu. Do przeżycia.

Kinga mimowolnie się uśmiechnęła.

— Kot? Serio?
— Ano — potwierdziła Ewa. — Telewizora już nie włączamy, wszystko oglądamy w słuchawkach. Z synem i kotem trudniej, sama rozumiesz.

Później Kinga spotkała na klatce Krzysztofa. Miał ten sam model klimatyzatora, wiszący tuż pod oknem Heleny Stanisławówny.

— Krzychu, a tobie się nie skarży?
— Nie. Chociaż mój jest dość głośny. Kumpel mówił, iż źle go zamontowali, więc czasem trzeszczy. Ale widocznie mnie lubi — zaśmiał się sąsiad.
— A na nas ktoś narzeka?
— Nigdy nie słyszałem. Wy w ogóle jesteście cicho. Ani dzieci, ani wiertarki, choćby psa nie macie.

Odpowiedzi sąsiadów jakoś nie uspokoiły Kingi. Jeszcze raz włączyła klimatyzator i podsłuchiwała go przez otwarte okno. Ledwo słychać.
Więc o co chodzi? Może wcale nie o decybele? Kinga zaczęła podejrzewać, iż Helena Stanisławówna po prostu ich nie znosi. Wszystko, co robili, drażniło ją. A może nie lubiła, gdy komuś było dobrze. Są tacy ludzie.

Od tamtej nocy zaczął się ich osobisty koszmar. Każdego wieczora starali się nagromadzić trochę chłodu, by wystarczyło na choć pół godziny z zamkniętymi oknami. Ustawiali budzik na 22:59. jeżeli spóźnili się choćby o minutę, sąsiadka zaczynała walić w kaloryfer i krzyczeć. jeżeli o pięć — przychodziła osobiście.

Żeby jakoś przetrwać upał, stawiali wiatrak przy oknie. Hałasował mocniej niż klimatyzator, ale jakoś nie przeszkadzał Helenie Stanisławównie.

Wezwali choćby majstra, żeby sprawdził instalację.

— Podregulowałem mocowania, dodałem podkładki wygłuszające. Ale generalnie i tak był cichy. Teraz ledwo słychać. Jeszcze ciszej się nie da — podsumował fachowiec.

Kinga uśmiechnęła się z ulgą. Może wreszcie będą spać spokojnie.

Ale minęły tylko dwa dni, gdy o 23:03 zadzwonił telefon.

— Co to ma znaczyć? Znowu maszyna działa?! — zapiszczała sąsiadka. — Ściany mi drżą! Źle się czuję, ciśnienie mi skoczyło!
— Wzyw— Wzywaliśmy majstra, on stwierdził, iż jest cicho — próbowała tłumaczyć Kinga. — Zrobiliśmy, co w naszej mocy…
— Majster wasz nie słucha tego po nocach! Natychmiast wyłączcie, bo wezwę policję!

Tomek westchnął i wyłączył klimatyzator — znów spali przy wiatraku, a ja po raz kolejny zrozumiałem, iż czasem jedynym wyjściem jest postawić granicę, choćby jeżeli ktoś krzyczy, iż to niesprawiedliwe.

Idź do oryginalnego materiału