Twój kot hałasuje za bardzo!

twojacena.pl 3 dni temu

— Wyłączcie tę swoją diabelską maszynę! Przez was nie mogę spać! — rozległ się krzyk za drzwiami.

Ktoś zaczął dobijać się do mieszkania i wciskać dzwonek. Zosia drgnęła i wypuściła pilot. Tomek niechętnie się poruszył.

W pokoju ledwie paliła się nocna lampka. Za oknem panował duszny letni upał. Zosia narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi.

Na korytarzu stała siedemdziesięciolatka o cienkich wargach i zirytowanym spojrzeniu. Miała na sobie prostą bawełnianą sukienkę i trzymała w ręce telefon.

— Przepraszam, ale kim pani jest? — zapytała Zosia, nie otwierając drzwi. Bała się.
— Jestem Wanda Bronisławówna! Z trzeciego piętra. Nad moim oknem stoi wasza grzechotka, która nie daje mi spać. Natychmiast wyłączcie! Albo wezwę policję. Hałasujecie w niedozwolonych godzinach!

Zosia próbowała wtrącić choć słowo, ale Wanda Bronisławówna nie przestawała krzyczeć.

— Nie rozumiem, jak można być tak bezczelnymi! Przez was cały blok cierpi!
— Chyba nie jest aż tak głośny… — ostrożnie powiedziała Zosia. — Słuchaliśmy przez uchylone okno.
— Dla was „nie tak głośny”, a ja już mam kłopoty z sercem przez wasz traktor!
— Dobrze, wyłączymy — niechętnie zgodziła się Zosia. — Po prostu nie wiedzieliśmy, iż przeszkadza…
— Teraz już wiecie — odcięła Wanda Bronisławówna.

Rozległy się oddalające kroki.

Zosia wróciła do sypialni i wyłączyła klimatyzator. Otworzyła wszystkie okna i balkon, ale to nic nie dało. Uderzyła fala duszności. Tomek długo się wiercił, w końcu poszedł pod prysznic, a Zosia leżała, wpatrując się w sufit.
Nie tak wyobrażali sobie pierwsze lato w swoim mieszkaniu…

…Kupili tę kawalerkę zaledwie dwa miesiące wcześniej. Poprzednie lato w wynajętym mieszkaniu wspominali jak koszmar: miski z zimną wodą, przeciągi, wiatrak, który tylko rozganiał gorące powietrze. Zosia z drżącymi rękami zaciągnęła kredyt, ale przynajmniej myślała, iż teraz nikt nie będzie im dyktował, jak żyć.

Okazało się, iż będzie.

Następnego ranka Zosia spotkała w windzie inną sąsiadkę — Kingę. Już się znały, choćby pomogły jej kiedyś wymienić kran.

— Słuchaj, Kinga — Zosia oparła się o ścianę — włączyliśmy wczoraj klimę i przyszła się skarżyć. Czy naprawdę tak hałasuje?

Kinga uniosła brwi.

— Niech zgadnę. Wanda Bronisławówna?

Zosia skinęła głową.

— No cóż… Ona narzeka na wszystkich. Raz telewizor jej gra, raz syn się za głośno śmieje. Pewnego razu powiedziała, iż nasz kot za głośno skacze. Ale już się przyzwyczailiśmy. Dzwoni może dwa razy w miesiącu. Do przeżycia.

Zosia mimowolnie się uśmiechnęła.

— Kot? Serio?
— No — potwierdziła Kinga. — Teraz choćby telewizora nie włączamy, wszystko oglądamy w słuchawkach. Ze synem i kotem trudniej, sama wiesz.

Później Zosia spotkała na klatce Krzysztofa. Miał identyczny model klimatyzatora, wiszący akurat pod oknem kapryśnej sąsiadki.

— Krzysztof, a tobie się nie skarży?
— Nie. Choć u mnie całkiem głośny. Kolega mówił, iż źle zamontowali, więc czasem drga. Ale chyba mnie lubi — zaśmiał się sąsiad.
— A na nas z Tomkiem ktoś narzeka?
— Nie słyszałem. Jesteście cisi jak myszki. Ani dzieci, ani wiertarki, choćby psa nie macie.

Odpowiedzi sąsiadów jakoś nie uspokoiły Zosi. Znów włączyła klimatyzator i wsłuchała się przez otwarte okno. Ledwo słychać.
Więc o co chodzi? Może wcale nie o decybele? Zosi zaczynało się wydawać, iż Wanda Bronisławówna po prostu ich nie znosi i wszystko, co związane z nowymi sąsiadami, ją drażni. Albo po prostu nie lubi, gdy komuś jest dobrze. Są tacy ludzie.

Od tamtej nocy, gdy Wanda Bronisławówna stanęła na ich progu, zaczęło się piekło. Każdego wieczora starali się wychłodzić mieszkanie, żeby starczyło choć na pół godziny z zamkniętymi oknami. Ustawiali budzik na 22:59. jeżeli spóźnili się choć o minutę, sąsiadka zaczynała walPewnego dnia Wanda Bronisławówna przestała się pojawiać, a sąsiedzi z ulgą wrócili do normalnego życia, choć czasem jeszcze szeptali o niej w ciemności, pamiętając te letnie noce pełne napięcia.

Idź do oryginalnego materiału