Tulum, który przełamał rodzinną klątwę

newskey24.com 2 tygodni temu

W TULUMBIE, KTÓRA PRZERWAŁA RODOWĄ KLĄTWĘ

W tym domu nie mówi się o mojej babci szepnął Kacper, jakby wiatr mógł usłyszeć jego słowa.

Była to jego trzecia wizyta w Krakowie. Ale tym razem nie przyjechał dla zwiedzania ani z kaprysu. Tym razem chodziło o spadek: zeszyt poplamiony syropem i milczeniem.

Matka wręczyła mu go przed śmiercią.

To twoje. Ona zostawiła to dla ciebie. jeżeli ją odnajdziesz idź z głodem, ale nie odpowiedzi. Idź z głodem na słodycz.

Na pierwszej stronie stało:
Przepis na tulumbę. Na chwilę, gdy Kacper zechce wybaczyć.

Nigdy nie słyszał o tym deserze. Ani o swojej babci. Wiedział tylko, iż została wyklęta przez rodzinę za hańbę. Ale w zeszycie było coś więcej niż cukier i mąka. Była tam historia, która chciała zostać opowiedziana.

Dotarł do Kazimierza, idąc za ledwie widocznym adresem. Zapukał do żółtego domu z zielonymi oknami. Otworzyła kobieta o siwych oczach i chropawym głosie.

To ty? zapytała.
Kim ja jestem?
Tym, który przyniósł zeszyt.

Nazywała się Halina. Była córką babci Kacpra. Jego ciotką, choć nigdy nie wiedział, iż istnieje. Wpuściła go do środka. W kuchni stały stare zdjęcia, włączone radio z przyśpiewkami krakowskimi i bulgoczący garnek.

Tulumba powiedziała, mieszając drewnianą łyżką. Tak jak robiła ją moja matka. Smażona na oleju. Potem moczy się ją w syropie. Chrupiąca na zewnątrz, miękka w środku. Taka jak ona.

Kacper przełknął ślinę.
Dlaczego nikt mi o niej nie mówił?
Bo twój dziadek przysiągł wymazać jej imię. Ale ona nigdy nie wymazała ciebie. Znała cię, zanim się urodziłeś.

Podarowała mu złożony list z jego imieniem wypisanym odręcznie.
Drogi Kacprze, wiem, iż ta recepta dotrze do ciebie wcześniej niż moja historia. I dobrze. Przyrządź ją. Tylko tak zrozumiesz, iż miłość też trzeba usmażyć i wybaczyć.

Nie płakał. Jeszcze nie. Ale coś w nim pękło.
Nauczysz mnie? zapytał.

Spędzili godziny, przygotowując ciasto: mąka, woda, masło, odrobina soku z cytryny. Potem smażyli je w kształcie wałeczków, a na końcu kąpieli w gęstym syropie z nutą pomarańczy.

Gdy Kacper spróbował, chrupnięcie rozległo się jak wyjawiona tajemnica. Słodycz wypełniła mu usta, a wraz z nią ściskanie w gardle.
I co teraz? szepnął.
Teraz zabierz ją ze sobą. I nigdy już nie milcz o jej historii.

Miesiące później Kacper otworzył małą cukiernię we Wrocławiu. Halina w Syropie.
Serwował tylko tureckie słodycze, ale najlepiej sprzedawała się tulumba.

A na ścianie, obok pieca, wisiał odręczny napis:
Niektóre spadki to nie pieniądze to przepisy, które uczą kochać to, o czym nigdy ci nie opowiedziano.

Idź do oryginalnego materiału