Trzy serca w jednej przestrzeni

polregion.pl 3 godzin temu

Jedna izba dla trzech

Marzena Kowalska patrzyła na pismo o przydziale mieszkania z taką miną, jakby trzymała w ręku wyrok. Ciasny pokój w akademiku technikum jej nowa przystań po czterdziestu latach we własnym mieszkaniu. I nie byle jaki pokój, ale izbę dzieloną z dwiema innymi nauczycielkami.

No i gdzie ja tu będę trzymać swoje rzeczy? westchnęła, zwracając się do woźnego Stanisława, dobrodusznego staruszka z bujnym, siwym wąsem.

Marzeno Kowalska, złotko, a co robić? rozkładał ręce Stanisław. Akademik pęka w szwach, remont w skrzydle dla nauczycieli się przeciąga. Sami widzicie dach przecieka, instalacja stara. Budowlańcy obiecują, iż do końca września wszystko naprawią. Dyrekcja postanowiła tymczasowo was podłaczyć do Wandy Nowak i Bogumiły Zielińskiej.

Marzena tylko pokręciła głową. W swoich pięćdziesięciu siedmiu latach nie myślała, iż znów będzie dzielić dach nad głową z kimś obcym. Po rozwodzie mieszkanie przypadło byłemu mężowi meldunek miał wcześniejszy. A jej została tylko praca nauczanie literatury w małomiasteczkowym technikum. Pensja ledwie starczała na wynajem, więc gdy dyrektor zaproponował miejsce w akademiku, musiała się zgodzić.

Oto klucze Stanisław podał wiązkę. Trzecie piętro, pokój trzysta dwanaście. Wanda Nowak i Bogumiła Zielińska już wiedzą o waszym przybyciu.

Z ciężkim sercem Marzena wzięła klucze i powlokła się do windy. W ręce walizka z niezbędnikiem, resztę rzeczy przygarnęła sąsiadka z dawnego bloku.

Pokój okazał się… nie tak mały, jak się bała. Solidne meble z czasów PRL-u: trzy łóżka, trzy szafki nocne, duża szafa, biurko pod oknem. Dwa łóżka już były zajęte równo zasłane, z odmiennymi narzutami. Na jednym niebieska w kwiaty, na drugiej bordowa z frędzlami.

To pani Marzena Kowalska? rozległ się głos za jej plecami.

W drzwiach stała starsza kobieta z przyprószonymi siwizną włosami i stalowymi okularami na cienkim nosie. Elegancki garson i wyprostowana postawa zdradzały w niej nauczycielkę z doświadczeniem.

Tak Marzena wyciągnęła dłoń. A pani?..

Bogumiła Zielińska, matematyka. Trzydzieści dwa lata w technikum. Uścisk dłoni był krótki i suchy. Pani łóżko przy oknie. Szafę dzielimy na trzy, pani lewa sekcja. Harmonogram kąpieli na drzwiach, nie spóźniać się ciepła woda według rozkładu.

Marzena skinęła głową, czując się jak pierwszoklasistka.

A gdzie Wanda Nowak?

Dziś dyżur w stołówce Bogumiła zacisnęła usta. Chemiczka, bardzo… osobliwa. Lubi rano głośno słuchać radia i suszyć zioła. Od zapachu nie uciekniesz.

No to się zaczęło pomyślała Marzena, rozpakowując walizkę. Wspólne życie z dwiema obcymi kobietami w jej wieku, każda ze swoimi nawykami, nie będzie łatwe.

Z Wandą Nowak poznała się w i cóż, może to nie tak złe, jak myślałam szepnęła do siebie Marzena, patrząc, jak Wanda z Bogumiłą kłócą się przy stole o to, czy miód lepiej rozpuszczać w gorącej czy letniej herbacie.

Idź do oryginalnego materiału