Trzy godziny obecności – historia z życia nocnego zbieracza odpadków.

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Dziś znów wstałam o trzeciej nad ranem. Pracuję jako śmieciarka na ulicach Warszawy.
Dzięki dobrym ocenom w liceum dostałam stypendium na Politechnikę. Marzę, żeby zostać inżynierem. Nie dla pieniędzy, ale dla lepszego życia i żeby pomóc rodzinie.

To nie jest łatwe. Żeby pogodzić pracę i studia, muszę planować każdą minutę. Budzę się o trzeciej. Dwie godziny uczę się przed wyjściem. Pracuję od piątej do dziewiątej. Czasem dłużej. Biegnę potem do domu albo do publicznej toalety, żeby się umyć. Zimą marznę. Latem pot nie schodzi.

Czasem spóźniam się na wykłady. choćby gdy się umyję, czasem czuć ode mnie śmieciarkę. To nie moja wina. Nie mogę tego uniknąć.

Koledzy z roku patrzą na mnie krzywo. Odsuwają się. Śmieją się po cichu, ale słyszę. Niektórzy przesadnie otwierają okna. Inni rzucają żarty. Nikt nie chce siedzieć obok.

Ja tylko spuszczam wzrok. Nic nie mówię. Otwieram zeszyt i słucham. Czasem ręce mi drżą ze zmęczenia. Czasem oczy same się zamykają. Ale wytrzymuję. Bo chcę coś osiągnąć.

Wykładowcy zauważają. Zawsze odpowiadam dobrze. Rozumiem szybko. Nigdy nie ściągam. Nie narzekam.

Pewnego dnia, po trudnym kolokwium, profesor wszedł do sali z poważną miną. Powiedział, iż wszyscy oblali. Zapadła cisza. Potem dodał:
— Wszyscy poza Kasią.

Zaczęły się szepty. Niektórzy nie wierzyli. Inni wściekali się. „Pewnie ją profesor lubi”, „Skąd ona ma czas się uczyć?” — mruczeli.

Profesor spojrzał na mnie i zapytał głośno:
— Jak się uczysz, Kasia, iż tak dobrze radzisz sobie z materiałem?

Zarumieniłam się. Nie lubię, gdy wszyscy na mnie patrzą. Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam:
— Uczę się na głos. Powtarzam, aż zrozumiem. Robię notatki. Nagrywam się i słucham w pracy.

Nikt nie odpowiedział.

Tego samego dnia profesor usłyszał, jak kilku studentów ją wyśmiewa. Zatrzymał ich i powiedział:
— Nie macie pojęcia, co to trud. Ona pracuje od świtu, gdy wy jeszcze śpicie. A i tak jest lepsza od was. Powinniście się wstydzić. Zamiast drwić, uczcie się od niej.

Zamilkli. Niektórzy spuścili oczy. Jeden podszedł i przeprosił. Drugi też. Profesor usiadł obok i szepnął:
— Nie poddawaj się, Kasia. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, ale to, co robisz, ma sens. Nie jesteś sama.

Nic nie odpowiedziałam. Tylko się uśmiechnęłam. W środku poczułam, iż ten wysiłek jednak coś znaczy.

Nie przestawaj. Twoja wartość nie zależy od tego, co myślą inni, ale od tego, co robisz, gdy nikt ci nie pomaga. Tak jak Kasia. Walcz. Kiedyś to zaprocentuje. Zasługujesz na to.

Idź do oryginalnego materiału