W moim poprzednim życiu, w stolicy Polski, przeważnie dzierżyłem na imprezie kieliszek w ręku, choćby jeżeli o niego nie prosiłem. Wystarczyło, iż byłem odpowiednio lubiany i gadatliwy (po kilku głębszych, rzecz jasna), i kieliszek pojawiał się w mojej ręce. A potem naturalnie padało hasło „napijmy się”. I tak...